Mam sporą kolekcję zalążków kompozycji czekających na odpowiednią osobę, która dałaby im pełnię muzycznego życia. Niedawno tą osobą okazał się Karl Hyde – zdradził, mówiąc o kulisach płyty „Someday World”, Brian Eno. 65-letni Brytyjczyk mimo kilkudziesięciu lat w branży nie zwalnia tempa. Półtora roku temu wydał solowy krążek „Lux”. Wypełnił go minimalistycznymi, ambientowymi dźwiękami, które idealnie nadają się na nieprzeszkadzające muzyczne tło w lotniskowej poczekalni (zresztą właśnie dla terminali lotniczych kilka kompozycji z tego krążka zostało napisanych). Krążek niespecjalnie przypomina to, z czego głównie słynie Eno, czyli echa dawnej współpracy z takimi gigantami jak U2, David Bowie, Talking Heads, Devo, Ultravox czy Coldplay. To, czego dokonał teraz z Karlem Hyde’em, jest już tym dokonaniom bliższe.

Na „Someday World” znalazł się bowiem zestaw dziewięciu piosenek wypełnionych momentami przebojową elektroniką, ciężkim basem, rytmiczną perkusją i gitarami. Na krążku Eno i Hyde’a wspiera kilku wyjątkowych muzyków. Jest Andy Mackay, saksofonista, z którym Eno zna się jeszcze z czasów wspólnej kariery w Roxy Music. Poza tym perkusista Coldplay Will Champion i John Reynolds, producent oraz perkusista pracujący chociażby z Sinead O’Connor (zresztą jej pierwszy mąż) i U2. Do tego zaproszono mniej rozpoznawanych artystów, takich jak Kasia Daszykowska (wokal), Nell Catchpole (skrzypce) i córka Eno Darla. Ten muzyczny koktajl wyprodukował oczywiście sam Eno, ale w towarzystwie 20-letniego Freda Gibsona. Przeważa tu jednak ręka Eno, dzięki czemu krążek w dużej mierze kojarzy się z dokonaniami sprzed lat, syntezatory przypominają złote dla tego instrumentu lata 80. Z kolei kawałek „Who Rings the Bell” dobrze pasowałby do dyskografii newwave’owych dokonań innego współpracownika Eno sprzed lat – Davida Byrne’a z Talking Heads.

Karl Hyde też odcisnął tu swoje elektroniczne piętno. Syntezatorowe szaleństwa pojawiają się w „Daddy’s Car” czy „A Man Wakes Up”. To nie pierwszy efekt ich kolaboracji. Panowie pracowali już razem trzy lata temu przy piosence Underworld „Beebop Hurry”. Eno przygotował też remiks jednego kawałka z solowego krążka Hyde’a „Edgeland” w zeszłym roku.

Przy „Someday World” trzeba podkreślić doskonałą produkcję, co akurat w przypadku człowieka odpowiedzialnego za brzmienie takich płyt jak „The Joshua Tree” U2, berlińskiej trylogii Davida Bowiego czy „Overgrown” Jamesa Blake’a nie powinno dziwić. Płyta czaruje też jednak sposobem, w jaki rozwijają się kawałki, jak Eno i Hyde „połamali” melodie i je pokomplikowali. Przykładem numer „Witness”. Z rytmicznej, przyjemnej balladki z męskim wokalem w drugiej części, kiedy wchodzi żeński głos, rozwija się we wciągającą psychodelię. Całość tworzy bardzo przyzwoity zestaw okołopopowych piosenek, podkręconych przez geniusz Eno i Hyde’a. Powinni go zaakceptować nie tylko maniacy twórczości legendarnego producenta.

Fani czarnych płyt mogą kupić „Someday World” w wersji podwójnego albumu winylowego.

Eno & Hyde | Someday World | Warp/ Sonic | Recenzja: Wojciech Przylipiak | Ocena: 4 / 6