Groniec po raz kolejny pokazuje, że w piosence poetyckiej czuje się doskonale. Nie jest to jednak tylko senny, melancholijny melanż.

To – w większości – powrót do piosenek, które rozłożyły mnie na łopatki, kiedy usłyszałam je po raz pierwszy z życiu, w okresie kiedy człowiek najbardziej wszystkiemu się dziwi. Wtedy wydawało mi się, że rozumiem, o czym są, dziś rozumiem, o czym są – tak tłumaczyła w wywiadzie dla „Dekulturatora” nagranie własnych wersji kompozycji Paola Contego, Jacques’a Brela, Bertolta Brechta, Kurta Weilla i Nicka Cave’a Katarzyna Groniec. Płyta „Wiszące ogrody” to pokłosie recitalu artystki z przeglądu piosenki aktorskiej we Wrocławiu z zeszłego roku. Groniec po raz kolejny pokazuje, że w piosence poetyckiej czuje się doskonale. Nie jest to jednak tylko senny, melancholijny melanż. Wyróżnia się chociażby „Trup Joe” z repertuaru Nicka Cave’a. Groniec jest tu nie mniej drapieżna niż Maria Peszek i wypada tylko żałować, że nie pokazała tego pazura trochę więcej.

Trwa ładowanie wpisu

Katarzyna Groniec | Wiszące ogrody | Warner | Recenzja: Wojciech Przylipiak | Ocena: 3 / 6