Po prostu pisz codziennie, a będziesz zdziwiony, co z tego wyjdzie – taką radę dał genialnemu muzykowi Neilowi Youngowi jego ojciec. I Neil napisał. Autobiografię.

"Marzenie hippisa” czyta się tak, jakby słuchało się opowieści dziadka. Neil buja się na fotelu i z braku weny twórczej (sam przyznaje, że od dawna nie napisał żadnej piosenki) opowiada. Bez specjalnej chronologii, o wszystkim. Przede wszystkim o sobie i – jak mówi – z dziwnej pozycji, bo od kilku miesięcy nie pije i nie pali (nie chodzi tu o papierosy). Szybko zdradza, że jedną z jego największych pasji są samochody. Jak mówi, „kupując samochód albo gitarę, jednocześnie nabywamy czyjeś wspomnienia, uczucia, przeszłość”. Poświęca im tu wiele miejsca. Kolekcjonuje głównie ogromne amerykańskie krążowniki.

Zresztą jeden z jego najważniejszych projektów to obecnie próba przerobienia masywnego lincolna continentala na ekopojazd, którego nazywa Lincvoltem. Sporo miejsca poświęca również swojej innej pasji – kolejkom. Specjalnie dla chorego syna zbudował ogromną makietę, zbiera lokomotywy, jest prawdziwym specjalistą w tej dziedzinie. Jednocześnie bez ogródek przyznaje, że odcina kupony od swojej sławy. Robi to jednak w dobrej wierze, współpracując z organizacjami ekologicznymi. Neil zdradza przy okazji, jak grywał z Charliem Mansonem i jakim szokiem była dla niego po jakimś czasie wiadomość, że jego banda napadła na dom Sharon Tate i Romana Polańskiego. Oczywiście sporo miejsca poświęca swoim grupom Buffalo Springfield czy Crazy Horse. Opowiada o graniu z Crosby, Stills & Nash, rozmowach z Bobem Dylanem, o idolu Elvisie Presleyu i o tym, jak podkradł Pearl Jam ich menedżera tras koncertowych.

Równie szczerze przywołuje sytuacje z życia prywatnego. Wspomina kobiety swojego życia, pisze o chorych synach oraz o własnych chorobach, które prześladują go przez całe życie. To, co może w tej książce irytować, to ciągłe wstawki o projekcie, który aktualnie zajmuje Youngowi najwięcej czasu. Chodzi o PureTone, od niedawna zwany Pono. To wymyślona przez Younga platforma do sprzedaży i wymiany plików muzycznych, dająca możliwość obcowania z jakością nieporównywalną z mp3 czy CD. Jakość dla Younga to klucz i chce nią zarazić innych. Skądinąd słuszne założenie muzyka co do poprawy jakości kupowanych plików niestety tutaj kilkakrotnie zamienia się w teksty przypominające foldery reklamowe. Mimo tych nużących wstawek „Marzenie hippisa” to ciekawa opowieść o byciu muzykiem oraz trudnym życiu rodzinnym w cieniu chorych dzieci.

Marzenie hippisa | Neil Young | przeł. Regina Mościcka | Wydawnictwo Pascal | Recenzja: Wojciech Przylipiak | Ocena: 4 / 6