Zastanawiacie się, skąd wzięły się kuchenne sprzęty, domowe nawyki i dlaczego w ogóle mieszkamy tak, jak mieszkamy, przeczytajcie „W domu”. Bill Bryson zna odpowiedzi na wszystkie pytania.

11 lat temu brytyjskie ministerstwo handlu i przemysłu w ramach cięcia kosztów przestało liczyć upadki ze schodów poddanych Jej Królewskiej Mości. Ale zysk – jak to bywa z oszczędnościami rządu – był tylko medialny. Bo rezygnując z badań problemu, ryzykowano wzrost odsetka wypadków, a tym samym konieczność zwiększenia nakładów na leczenie obywateli.

Wystarczy niewiele: cień na stopniach albo niewygodny kąt ich nachylenia. W samym tylko 2002 roku aż 306 166 osób doznało w wyniku upadku ze schodów obrażeń na tyle poważnych, że wymagały opieki lekarskiej. – I nie myślcie, że was to nie dotyczy – twierdzi Bill Bryson. I w swojej najnowszej książce pokazuje, jak bardzo. „Obliczono – pisze – że raz na 2222 razy użycia schodów stopa ześlizguje się nam ze stopnia, raz na 63 tys. razy mamy niegroźny wypadek, raz na 734 tys. boleśnie się tłuczemy, a raz na 3 616 667 razy wymagamy hospitalizacji”. Książka zaczyna się jak opowieść o posiadłości, którą pisarz po kolejnej przeprowadzce do Stanów i z powrotem kupił na odludziu w Norfolk. To dom niezwykły. Nie tylko dlatego, że jeszcze kilkadziesiąt lat temu był anglikańską plebanią. Na Brysonie, jako „Amerykaninie bez przeszłości” wrażenie robi również to, że ma tyle samo lat, co Des Moines, jego rodzinne miasto, i jest starszy niż jakikolwiek budynek, z jakim miał szansę zetknąć się w dzieciństwie. Ale nie dajcie się zwieść. Bryson nie jest nudziarzem, ale pisarzem, ma niezwykły talent nie tylko do wyłuskiwania ciekawostek z grubaśnych tomów napisanych niezrozumiałym, naukowym językiem.

Sumienny research potrafi ułożyć w fascynującą opowieść na kilkaset stron. I faktycznie po kilku sielskich akapitach i legendzie o miejscowym chłopie, który w latach 50. tuż za miedzą znalazł rzymskie monety, autor zmienia temat, a oprowadzanie czytelników po własnym domu staje się pretekstem do wyprawy w czasie i wykładu o historii cywilizacji, pełnego anegdot z historii budownictwa i wystroju domów, dziejów wynalazków, ogrodnictwa, medycyny, żywienia etc. O historycznych postaciach pokroju Thomasów Jeffersona i Edisona opowiada jak o żywych ludziach. Jednostki wybitne w życiu prywatnym często okazywały się równie małe jak my czy nasi sąsiedzi. Gdyby było inaczej, stolica USA znajdowałaby się zupełnie gdzie indziej, nasi przodkowie z XVII w. wyjeżdżając z domu nie wyjmowaliby szyb z okien i nie zabijali ich deskami, a Jerzy IV nie miałby w pasie metr dwadzieścia!

Dowiemy się też, że mysz potrafi przecisnąć się przez otwór o średnicy centymetra, więc utrzymanie spichlerzy w czystości jest tak bardzo trudne, że za czyste zboże uważa się takie, w którym na 437,18 cm sześc. znaleziono tylko dwa mysie bobki. Dowiemy się, że widelec miał najpierw dwa zęby, ale że biesiadnicy często wbijali go sobie w usta, dodano jeszcze parę dla bezpieczeństwa, a miedź, którą powleczono Statuę Wolności, ma 2,37 mm grubości, czyli mniej więcej tyle, ile ścianka królika z czekolady. Mało tego, dowiemy się też czegoś o sobie. Choćby tego, że mamy na własnym ciele i w nim ok. dwóch kilogramów bakterii.

W domu | Bill Bryson | przeł. Tomasz Bieroń | Zysk i S-ka 2013 | Recenzja: Hubert Musiał | Ocena: 5 / 6