Henning Mankell jest świetnym pisarzem, ale nawet jemu muszą zdarzyć się potknięcia. „Mózg Kennedy’ego”, choć zapowiada się świetnie, to spore rozczarowanie. A szlachetne intencje, jakie przyświecały szwedzkiemu autorowi, w tym wypadku nie wystarczają.

Główną bohaterką powieści jest Louise Cantor, doświadczona archeolog, która przyjeżdża do Szwecji, by odwiedzić swojego dawno niewidzianego syna. Do spotkania nie dojdzie – Louise znajduje zwłoki Henryka w jego mieszkaniu. Wszystko wskazuje na samobójstwo, ale kobieta wierzy, że ktoś zabił jej syna. Nie potrafi tego udowodnić, więc rusza jego śladem najpierw do Barcelony, później do Afryki. Odkrywa nie tylko coraz bardziej zaskakujące sekrety z życia Henryka, lecz także wbrew swojej woli zagłębia się w przerażający postkolonialny świat, w którym eksperymenty na ludziach to codzienność.

Mankell odwołuje się w„Mózgu...” do swoich dziennikarskich i afrykańskich doświadczeń. Nie po raz pierwszy zresztą w jego książkach górę nad fabułą bierze donośny krzyk, który ma zwrócić uwagę na beznadziejny los mieszkańców Czarnego Lądu. Jednak w przeciwieństwie do „Białej lwicy”z cyklu o Wallanderze czy do poruszającej „Comedii Infantil”, „Mózg Kennedy’ego”zostawia czytelników obojętnymi. Może to wina naszpikowanej absurdami fabuły, może niebudzących emocji bohaterów. W pamięci zostaje więc przede wszystkim niedopowiedziane zakończenie – większość zagadek pozostanie tajemnicą. Mankell słusznie zdecydował, że poruszony przez niego temat nie może przynieść łatwego katharsis.

Mózg Kennedy'ego | Henning Mankell | przeł. Ewa Wojciechowska | W.A.B. 2013 | Recenzja: Jakub Demiańczuk | Ocena: 3 / 6