Kantor miał się pojawić w tym spektaklu jako Właściciel biednego pokoju wyobraźni w towarzystwie dwóch sobowtórów: Jego autoportretu oraz Cienia. Jednak ci pozostali na scenie sami, artysta zmarł w czasie prób. W spektaklu słychać tylko z głośników monologi Kantora. „Sobowtór telewizyjny Urodzin ma jedną cechę, która go totalnie odróżnia od oryginału – telewidzowie oglądają przedstawienie jakby oczami Kantora. Z punktu, który był zawsze zastrzeżony tylko dla niego. Być obecnym cały czas i widzieć, nadzorować wszystko, co się dzieje na scenie. Ale robił to zawsze – co niezwykle ważne – pod spojrzeniem publiczności, która swoją milczącą obecnością współtworzyła spektakl. Urodziny zostały zarejestrowane nie w studiu, na próbie, lecz z udziałem widzów. Dowiadujemy się o ich obecności w bardzo świadomie (i trafnie) wybranym przez realizatorów momencie” – notował Arkadiusz Szaraniec.
Przedstawienie toczy się w pracowni malarskiej otoczonej trzema wielkimi ramami obrazów, pomiędzy stolikiem, krzesłem i żeliwnym piecykiem pośrodku. Oprócz Autoportretu i Cienia w pracowni jest obecna Posługaczka podająca się za krytyka, Biedna dziewczyna oraz Infantka z obrazu Diego Velázqueza Las Meninas. Przywoływani są „drodzy nieobecni” (Ojciec, Matka i Wuj Stasio). Towarzyszy im Ksiądz Śmietana. Ponadto pojawiają się „przyjaciele” (malarze z Grupy Krakowskiej, Maria Jarema jako bolszewicki komisarz w skórzanej kurtce i półnagi Jonasz Stern w 1943 ocalały z masowej egzekucji Żydów pod Lwowem). Anonimowe ofiary masowych zbrodni reprezentują: Roznosiciel gazet z roku 1914 obwieszczający wybuch Wielkiej Wojny, pacjenci-inwalidzi ze szpitala, powracający do życia za sprawą żydowskiego doktora Kleina-Jehovy, i Nosiwoda z Wielopola. Ale dochodzi także do wtargnięcia uzbrojonych Ludzi Władzy, którzy demonstrują „grozę wojny i terroru pomieszaną z cyrkiem”.
Na końcu formuje się kondukt Rodziny i Domowników podążający za niesioną na ramionach przez Grabarzy „deską stołu niczym trumną”. W ostatnim przedstawieniu Kantor antycypował własną śmierć i poniekąd wyreżyserował swój pogrzeb. Jak wspominał Andrzej Wełmiński, grający Jego autoportret, w trakcie ostatniej próby „na trzy dni przed śmiercią stworzył scenę swego pogrzebu”. Tadeusz Kantor zmarł 8 grudnia 1990 roku w Krakowie. Premiera Dziś są moje urodziny odbyła się miesiąc później w Tuluzie.
Na kilka dni przed śmiercią artysta powiedział do kamery, którą rejestrowano próby: „Mamy wreszcie wolność, powinna być euforia, a tu się nikomu nic nie chce. Ja tak czekałem, tak czekałem, żeby któryś z tych polityków choć raz wymówił słowo Sztuka. Nigdy nie usłyszałem tego słowa. Ci politycy myślą, że to oni przewodzą, oni nigdy nie przewodzili. To Mickiewicz, Wyspiański, to wielcy artyści przewodzili, a nie jacyś tam politycy. Oni przegrają, przegrają”. Prezydent Lech Wałęsa poproszony przez „Didaskalia” o komentarz do tych słów, odpowiedział: „Niezupełnie. Trzeba pamiętać, że euforia bywała (i tu się nie dziwię Panu Kantorowi) wtedy, kiedy politycy przynosili wielkie zwycięstwa w potokach przelanej krwi, błyskały szabelki u góry. Wtedy było wiadomo kto biały, kto czarny. Okupione zwycięstwo – trzeba je szanować. Tu natomiast, po raz pierwszy w nowożytnych dziejach świata, dokonaliśmy zwycięstwa przy stole, kompromisem. (…) Szanujemy rzeczy bardzo ciężko zdobyte, a to zwycięstwo – pod moim przewodem (przepraszam za zarozumiałość) – przyszło w marszu, nie byliśmy do niego przygotowani i w związku z tym nie szanujemy wielkiego, historycznego zwycięstwa”.
Aktorzy Cricot 2 postanowili zaprezentować niedokończony spektakl w ramach wcześniej zaplanowanych występów w niemal całej Europie. Grany był długo na całym świecie i traktowany jako testament Kantora. Rejestracji telewizyjnej Dziś są moje urodziny dokonano pomiędzy 24 a 29 maja 1991 roku w hali Sokoła w Krakowie, w trakcie tournée po Polsce. „Dziś są moje urodziny najlepiej ze wszystkich przedstawień Kantora zniosły przeniesienie na telewizyjny ekran – zauważał Piotr Gruszczyński. – Utraciły najmniej ze specyficznych teatralnych rytmów oraz warstwy napięć i wzruszeń tak dokładnie zawsze przez Kantora planowanej i tak łatwej do zatracenia. To na pewno zasługa telewizyjnych realizatorów. Ale nie tylko. Podejrzewam, że stało się tak również dlatego, że w przedstawieniu tym po prostu brak Kantora. Oglądamy właściwie tylko szkielet. Nie ma ostatnich – najważniejszych, bo decydujących o wymowie całości gestów mistrza, tych, które decydowały o skończonej doskonałości jego spektakli. Dodam od razu, że jak najdalszy jestem od opinii, że aktorzy Cricot 2 nie powinni tego niedokończonego dzieła pokazywać. Wręcz przeciwnie, uważam, że niepowetowaną stratą byłoby, gdybyśmy nie mogli zobaczyć tej »ostatniej próby«”.
Cały spektakl dostępny jest bezpłatnie online w serwisie Ninateka.pl >>>