Korzysta rynek e-booków, a i niektóre papierowe książki dobrze się sprzedają. Muzycy występują najczęściej za darmo. Przynajmniej na razie.
/>
Pozamykane instytucje kulturalne: kina, teatry, kluby, filharmonie. Książki nie można kupić w księgarni ani wypożyczyć z biblioteki, bo te w związku z zagrożeniem epidemicznym nie działają. Jednocześnie siedzący w domach ludzie szukają sposobów na spędzanie czasu. Jak się ma branża rozrywkowa w tym trudnym czasie?
W szczególnie ciężkiej sytuacji znaleźli się przedsiębiorcy, którzy do tej pory utrzymywali się z rozrywki, np. kluby muzyczne na co dzień organizujące koncerty.
– Przy organizacji jednego koncertu zatrudniam 60 osób. Udało się poprzenosić kilka wydarzeń, trochę na późny kwiecień, część na maj, a resztę na jesień, ale odwołanie imprez tylko w jednym miesiącu to dla mnie strata ok. 300 tys. zł – szacuje Marek Laskowski, szef warszawskiej Progresji.
Darmowe domówki
Mamy za to wysyp koncertów organizowanych po domach, w chałupniczych studiach nagrań, bez „żywej” publiczności, która siedzi uwięziona we własnych czterech ścianach. Niektórzy dają spontaniczne występy, inni organizują się cyklicznie. Włączają kamerę internetową, biorą do ręki gitarę i streamują swoje piosenki do rozproszonej po wirtualnej sieci widowni. Bardziej dla zabicia czasu albo z potrzeby występowania, bo na razie to najczęściej rozrywka bezpłatna, a nie model biznesowy.
W świat cyfrowy wchodzą też wytwórnie płytowe. Dla podtrzymania relacji z klientem wydawcy udostępniają artystom swoją interaktywną przestrzeń w mediach społecznościowych, aby fani i idole mieli nadal ze sobą kontakt; skoro nie osobisty, to chociaż wirtualny. Każdy uziemiony w domu wykonawca może zaimprowizować koncert w salonie albo w garażu. A każdy widz może włączyć komputer i poczuć się, jakby wpadł do klubu albo pojechał na festiwal bez podnoszenia się z kanapy. Takich inicjatyw jest wiele. Sony Music Polska zorganizowało Muzyczne Pogotowie, Agora – Kulturalną Strefę, a SP Records – Artystyczną Izbę Przyjęć.
– Zaczęliśmy od pokazu teledysku do nowej piosenki Renaty Przemyk, dzień przed planowaną premierą jej najnowszej płyty, która została przesunięta na początek maja. Za tym poszły kolejne wydarzenia transmitowane na naszym fanpage’u. Ruch w internecie zrobił się niesamowity, ponieważ ludzie są spragnieni kontaktu z ulubionym muzykiem czy autorem książki, którzy teraz mają bardzo ograniczone możliwości funkcjonowania na rynku. Ale ta sytuacja ma także swoje zalety. Poprzez internet i naszą stronę na Facebooku artyści mogą dotrzeć do innych grup odbiorców, o które do tej pory nie zabiegali. Transmisje live to atrakcyjny sposób przyciągnięcia uwagi odbiorcy. Poza tym algorytmy Facebooka faworyzują streamy i filmiki, co też napędza publiczność. Ale staramy się nie przedobrzyć. Organizujemy maksymalnie dwa takie wydarzenia dziennie, bo filmiki i tak są do odtworzenia – opowiada Paula Wieczorek z Kulturalnej Strefy.
Artystyczną Izbę Przyjęć zainaugurował występ Kuby Sienkiewicza, który wykonał na żywo w internecie kilka znanych przebojów Elektrycznych Gitar oraz garść dopiero co napisanych kompozycji z nowej płyty, która miała się ukazać pod koniec marca. W poczekalni do występów online w wirtualnej izbie ustawiają się już kolejni wykonawcy, m.in. Kazik Staszewski i Bracia Figo Fagot, czyli kolejni artyści z wytwórni SP Records, która wymyśliła ten projekt na poczekaniu.
– Zdecydowana większość muzyków została brutalnie wybita z rytmu wiosennych tras koncertowych, ale to nie znaczy, że ludzie przestali się interesować rozrywką. Wielu chce nadal uczestniczyć w kulturze, dlatego postanowiliśmy stworzyć Artystyczną Izbę Przyjęć, która ma być namiastką sceny. Mamy swój kanał na YouTubie, konta na Facebooku i Instagramie, gdzie będziemy relacjonować tego typu wydarzenia muzyczne. Artyści mogą zagrać koncert z domu, mogą też skorzystać z naszego studia, które im udostępniamy, tak jak to zrobił Kuba Sienkiewicz w towarzystwie tylko jednej osoby odpowiedzialnej za przeprowadzenie transmisji, aby zachować normy bhp. Planujemy organizować takie wydarzenia co drugi, trzeci dzień. Na razie są to koncerty darmowe, ale jest wielu ludzi jest skłonnych wpłacać symboliczne sumy za udział – mówi Ewelina Szczepanik z wytwórni SP Records.
Zostań, ale zapłać
Dlaczego nie zmienić tego w biznes? Na razie u polskich internautów widać przekonanie, że skoro nie musimy płacić za słuchanie piosenek na YouTubie, to wszystko, co trafi do sieci, jest do dozwolonego użytku, czyli nie wymaga opłaty. Trudno by było teraz odwrócić ten trend i wymagać od widzów, aby płacili choćby symboliczne sumy za uczestnictwo w e-koncertach. Ale to się zaczyna zmieniać. Powstają inicjatywy, które uświadamiają odbiorcom, że przecież gdyby nie zakaz zgromadzeń, to najzwyczajniej w świecie poszliby na koncert.
W połowie marca Polska Fundacja Muzyczna założyła stronę internetową „Zostań z muzyką”. Każdy wykonawca – muzyk, aktor, tancerz czy lektor – który planuje występ audiowizualny gdziekolwiek w internecie (na swoim blogu, Facebooku, Instagramie bądź YouTubie), może się zgłosić do fundacji, a ona zamieści na swojej platformie informację z linkiem odsyłającym do strony, gdzie takie wykonanie można obejrzeć. Dla chętnych jest „wirtualna puszka”, do której można przelać realne środki. Do wyboru są trzy kwoty, ale jeśli ktoś chciałby wpłacić mniej albo więcej, niż przewiduje taryfikator na stronie, może wysłać artyście dowolną sumę. Po zakończeniu i podliczeniu zbiórki fundacja przekazuje wpływy twórcom.
– Odzew jest bardzo dobry – przekonuje Tomasz Kopeć, prezes Polskiej Fundacji Muzycznej. – Ludzie chętnie się dopisują do naszej ramówki, a my dopinamy puszkę każdemu, kto o to poprosi. To nie musi być zawodowy artysta. Może być muzyk amator, instruktorka jogi czy prowadzący zajęcia z medytacji. Nie ma jednego momentu, kiedy puszkę trzeba zamknąć. Pieniądze można wpłacać przed występem, w jego trakcie oraz po zakończeniu. To jest rodzaj konta, do którego spływają środki.
Z graniem bez publiczności trzeba się jednak oswoić. Nie ma sceny i widowni, każdy w dowolnej chwili może się przysiąść, posłuchać, popatrzeć, „zalajkować” albo nie, a transmisja idzie na cały internet. Kuba Sienkiewicz, który zagrał koncert online po raz pierwszy, twierdzi, że w sumie to podobne do recitalu w radiu, do mikrofonu. Poza tym stara się dostrzegać zalety internetowego muzykowania. – Wprawdzie nie ma aplauzu publiczności, więc artysta nie otrzymuje od słuchaczy oczekiwanej nagrody, ale można się bardziej skupić na wykonaniu piosenki, zaśpiewać ją spokojnie i ciekawiej – przekonuje muzyk.
Są jednak ograniczenia natury technicznej. Trudno, zwłaszcza w warunkach domowych, ustawić kilka kamer, podpiąć wszystkie potrzebne mikrofony i jeszcze skombinować oświetlenie estradowe. W dodatku nie każdy potrafi pracować z kamerą, zapanować nad gestami, mimiką czy zadbać o właściwy kontakt z widownią. To może mało istotne, kiedy daje się koncert dla wielotysięcznej publiczności w hali czy w plenerze, ale jeśli występuje się w domu, każdy szczegół się liczy. A przecież profesjonalny image wymaga dopilnowania wszelkich drobiazgów. Dlatego Polska Fundacja Muzyczna udostępnia na swojej stronie poglądowe wideo z Jarosławem Kuźniarem, podczas którego prezenter opowiada o meandrach publicznych wystąpień, kiedy liczy się nie tylko prezencja, lecz także umiejętność zapanowania nad uwagą pojedynczego widza.
Nie wszyscy garną się do grania w domu. Duże gwiazdy mają poważny problem. Jeśli do tej pory dawały koncert za np. 40 tys. zł, nie będą ryzykować reputacji i występować przez internet za pieniądze z internetowej zbiórki. Przeważnie uskłada się z nich kilkusetzłotowa wpłata. – Niektórym trudno zrozumieć, że nie działamy dla zysku. Fundacja nie pobiera żadnych kwot z tytułu obsługi „wirtualnej puszki”. Naprawdę cieszymy się, że możemy pomóc. Każdy z artystów ma możliwość przeznaczenia pewnej kwoty albo procenta od zgromadzonych w puszce środków na fundusz pomocowy fundacji z myślą o osobach, które też żyją z muzyki, ale kiedy nie ma koncertów, nie zarabiają na życie. Mam na myśli muzyków sesyjnych, oświetleniowców, akustyków i innych pracowników technicznych oraz menedżerów zespołów. Na wniosek artystów, którzy zechcą się podzielić wpływami z puszki, fundacja będzie wypłacać im jednorazowe zapomogi – zapewnia Kopeć.
Do połowy kwietnia PFM pomogła w zorganizowaniu 176 wydarzeń i odnotowała 1590 wpłat do „puszek”. Do tej pory najwyższą jednorazową wpłatą było 500 zł.
Wirtualnie przez galerie
Centrum Sztuki Współczesnej w Warszawie nie chce z powodu zamknięcia Zamku Ujazdowskiego tracić kontaktu ze zwiedzającymi, więc tymczasowo przeniosło się do internetu. Do dyspozycji zainteresowanych jest cyfrowe archiwum, a w nim prawie 60 zarejestrowanych spektakli i performansów z rodzimego środowiska eksperymentalnego tańca i teatru. Na kanale na YouTubie dostępne są zapisy wideo z wystaw, rejestracje spotkań i filmowe wizytówki artystów, którzy przebywali w CSW na rezydencjach twórczych. Jest też kino online z trzymiesięcznym darmowym dostępem do platformy pokazującej filmy festiwalowe, kino niezależne i eksperymentalne.
– Wszystkie cykle oprowadzań przenieśliśmy do internetu. Można je śledzić na naszym profilu na Facebooku. Tylko przez tydzień pokazywaliśmy w CSW instalację Kornelii Dzikowskiej „Próba sił”, bo później musieliśmy zamknąć instytucję dla zwiedzających. Ale autorka przeniosła się do sieci i osoby ciekawe jej prac oprowadza po instalacji w mediach społecznościowych. Na Facebooku można obejrzeć ok. 15-minutowe wideo z tego wydarzenia – mówi Marta Walkowska z biura prasowego CSW.
Prężnie działa również stołeczna Zachęta, która 12 marca zamknęła gmach na cztery spusty, ale już dzień później zapraszała widzów do interaktywnej galerii. Akurat przygotowano kilka dużych wystaw, które teraz można śledzić dzięki streamingowi na Facebooku. W programie m.in. oprowadzanie po „Wideotaśmach”, „Lekcji fruwania” oraz „Co dwie sztuki to nie jedna”. Relacje zaplanowano na piątki (godz. 17) i niedziele (godz. 12.15), a dodatkowo uruchomiono też środowe spacery o godz. 17. Przewodnik nie tylko opowiada o wystawie, lecz także stara się odpowiadać na zadawane w czasie rzeczywistym pytania. Jest też oferta dla cudzoziemców (Saturday Artwalk) z oprowadzaniem po angielsku. Na stronie Zachęta Online oraz na facebookowym fanpage’u galerii można oglądać wszystkie aktualne ekspozycje w przestrzeni trójwymiarowej.
– Organizujemy też warsztaty rodzinne. Większość rodziców musi zostać z dziećmi w domu, trzeba więc jakoś zagospodarować czas najmłodszym. Proponujemy budowanie bazy w swoim pokoju, takich kryjówek z koca. W programie jest też tworzenie dzieła sztuki z zapasów zgromadzonych przez rodziców na czas domowej kwarantanny, które następnie można zjeść. Początkowo chcieliśmy organizować warsztaty przez Skype’a, ale okazało się, że w tej formie w jednej telekonferencji może wziąć udział jedynie 15 osób, a w ciągu doby mieliśmy aż 300 zgłoszeń. W związku z tym przenieśliśmy warsztaty na naszą stronę, gdzie jest prowadzona relacja na żywo – opowiada Olga Gawerska, rzeczniczka prasowa Zachęty.
Rośnie e-bookom i audiobookom
Okazuje się, że stając przed koniecznością zakupów tylko przez internet, konsumenci częściej sięgają po produkty z cyfrowego katalogu niż po fizyczną postać książki czy płyty.
– Od połowy marca obserwujemy znaczący wzrost zainteresowania abonamentem na e-booki i audiobooki. Przekłada się to nie tylko na częstsze korzystanie z naszych aplikacji przez obecnych subskrybentów, lecz także na ok. 100-proc. wzrost liczby aktywacji abonamentu przez nowych użytkowników – mówi Mikołaj Małaczyński, prezes księgarni internetowej Legimi. I tłumaczy na przykładzie, czemu jego firma zawdzięcza ten wzrost. Przez ostatnie dwa tygodnie marca udostępniło za darmo 20 e-booków i audiobooków dla dzieci i młodzieży. Była to część akcji #TerazCzasNaCzytanie, którą rozpropagowała Fundacja Powszechnego Czytania, gdy zawieszono zajęcia w szkołach. Rodzice chętnie pobierali cyfrowe książki dla swoich dzieci. Z oferty Legimi skorzystało w tym czasie ok. 10 tys. użytkowników. Rośnie też zainteresowanie usługą wypożyczeń bibliotecznych – wiele placówek, współdziałających wcześniej z Legimi, zapewnia szerszy i stały dostęp do swoich książkowych zasobów, właśnie poprzez udostępnianie e-booków i audiobooków.
Pandemia sprzyja czytelnictwu. W marcu po książki sięgnęło o 55 proc. więcej klientów sieci Empik.com niż rok temu. Ponadprzeciętnie wzrosły wyniki sprzedaży książek papierowych, szczególnie jeśli chodzi o literaturę dla dzieci w wieku 3–5 lat (wzrost o 260 proc.), dla młodzieży (o 177 proc.), a także obcojęzyczną (o 175 proc.). Jednocześnie jedna piąta kupujących wybiera e-booki, a wcześniej tą kategorią zainteresowana była co siódma osoba. Sieć chwali się, że tylko w ciągu kilkunastu dni już ponad 400 tys. osób zasubskrybowało usługę premium w opcji 60 dni za darmo, w której można korzystać z 13 tys. audiobooków i e-booków. Czytelnicy e-książek sięgają po pozycje medyczne oraz do nauki języków. Hitem sprzedażowym jest natomiast „Pandemia” A.G. Riddle’a, która leży na półce z kryminałami i thrillerami. W piątce najchętniej słuchanych audiobooków znalazła się seria „Chaos” inspirowana książką „Szczury Wrocławia” Roberta J. Szmidta na temat pamiętnych wydarzeń z sierpnia 1963 r., kiedy stolicę Dolnego Śląska nawiedziła epidemia ospy prawdziwej.
– Świetnie sprzedają się tegoroczne i zeszłoroczne bestsellery oraz autorzy popularni, tacy jak Remigiusz Mróz, Blanka Lipińska czy Alex Michaelides („Pacjentka”). Widzimy także wzrost zainteresowania książkami o tematyce epidemii. W topach sprzedaży pojawia się m.in. „Dżuma”, która obecnie jest wybierana 10 razy chętniej niż rok wcześniej. Na listę najchętniej wybieranych książek wskoczyło „Co nas (nie) zabije. Największe plagi w historii ludzkości” Jennifer Wright. W książkach szukamy też wytłumaczenia obecnej rzeczywistości, oparcia, zrozumienia i sposobu na odnalezienie się w trudnej dla każdego z nas sytuacji. W tym kontekście kilkukrotnie sprzedaż zwiększyły książki Harariego, „Jak uspokoić swoje myśli” Sary Knight czy „Factfullness” Hansa Roslinga. Co ciekawe, nie sięgamy już tak chętnie po książki kucharskie – wyjaśnia Ewa Szmidt-Belcarz, prezes grupy Empik.
A kiedy się skończy…
Planu na „po kryzysie” nie ma, choć trzeba się będzie jakoś pozbierać. Dlatego studio nagraniowe Hear Studio nosi się z zamiarem poprowadzenia – gdy zakaz zgromadzeń zostanie już zniesiony – długofalowej akcji pomocowej dla artystów i chce codziennie organizować koncerty online, ale już biletowane. Chodzi o to, aby zapewnić muzykom realny dochód – nie ze zbiórki, ale na zasadach rynkowych. Hear Studio oferuje profesjonalne nagłośnienie, realizację koncertu na trzy kamery, a także gwarancję, że transmisja internetowa będzie w wysokiej jakości (światłowodowe połączenie z internetem). Studio opracowało już nawet wstępny podział przychodów ze sprzedaży biletów: 69 proc. środków dostawałby zespół, 18 proc. poszłoby na pokrycie kosztów realizacji i transmisji, 8 proc. odprowadzanoby do ZAiKS-u, a pozostałe 5 proc. mogłoby zasilić konta Polskiej Fundacji Muzycznej, która nie tylko stworzyła stronę Zostań z muzyką, ale od lat organizuje koncerty charytatywne na rzecz pomocy znajdującym się w potrzebie artystom.
Na tym pomyśle mogą skorzystać wszyscy. No, może nie topowe gwiazdy, bo sum, które inkasują za koncert, raczej nie udałoby się zebrać przez internet, mimo że w internecie nie ma limitowanej liczby miejsc na widowni. – To nie jest zarobek dla gwiazd – zastrzega Radosław Kordowski z Hear Studio. – Nie chcę promować artystów z milionami na kontach, tylko pomagać muzykom, którzy z nimi grają za 500–1500 zł za koncert. To oni zostali teraz bez grosza, a muszą wykarmić rodziny. Gwiazdy mogą zagrać taki koncert, aby utrzymać swoich ludzi. I wtedy zespół dzieliłby się solidarnie, po równo, stawką z biletów.
Solidarność to coś, czego teraz wszystkim najbardziej potrzeba. Na razie środowisko jednoczy się w pomaganiu medykom. Podczas transmitowanego w sieci „Koncertu dla bohaterów" (pokazywanego też przez TVN24 i na Player.pl) wystąpiło 35 wykonawców, a widzowie, którzy zasiedli przed monitorami, pomogli uzbierać 4 mln zł. Za te pieniądze zostaną kupione m.in. kombinezony, maseczki ochronne, gogle i rękawice dla służb medycznych. Na wsparcie artystów, którzy ciągle nie mogą wrócić do normalnej pracy, przyjdzie jeszcze czas.