Polska Agencja Prasowa: Wiedzę z jakiego zakresu powinien mieć badacz takiego zagadnienia jak pomoc Polaków niesiona Żydom pod okupacją niemiecką? Czy potrzebna jest np. znajomość prawa niemieckiego i administracji niemieckiej na terenie ziem polskich?
Dr Mateusz Szpytma: Według mnie każdy historyk badający jakikolwiek temat przede wszystkim winien posiadać umiejętność analizy źródła. Oczywiście trzeba doskonale znać archiwa, aby te źródła odnaleźć. A znajdują się one w różnych państwach, niekiedy na kilku kontynentach. Trzeba bowiem dotrzeć nie tylko do źródeł wytworzonych przez Rzeszę Niemiecką – również tych przejętych przez państwa, które zwyciężyły w II wojnie światowej i zajęły terytorium państwa niemieckiego – lecz także do relacji, wspomnień, dzienników diaspory żydowskiej.
Trzeba też przeanalizować dokumenty powojenne, np. związane z rozliczaniem obywateli różnych państw i wolnego świata i za żelazną kurtyną ze współpracy z III Rzeszą. Odnajdziemy tam często świadectwa oporu i heroizmu, w tym dowody pomocy niesionej Żydom. Trudność w badaniu dziejów Holokaustu, polityki okupanta niemieckiego, który go stworzył, a także historii ratowania Żydów na ziemiach polskich polega moim zdaniem przede wszystkim na tym właśnie, że niekiedy wymagana jest znajomość nie tylko języka polskiego i niemieckiego, ale również hebrajskiego, jidysz, czasem rosyjskiego.
Potrzebna jest również znajomość, często obszernej i wielojęzycznej (nierzadko anglojęzycznej) literatury tematu. A wracając do pani pytania: bez znajomości realiów niemieckiej okupacji, w tym tzw. prawa przez nią narzuconego, takie badania są praktycznie niemożliwe.
PAP: Jaka metodologia powinna być stosowana podczas badań? Czy powinny być to badania interdyscyplinarne?
Dr Mateusz Szpytma: Mimo że Holokaust był jednym z największych ludobójstw w historii, to nie uważam, że powinna być wobec tego zagadnienia stosowana metodologia inna niż w badaniach nad pozostałymi tematami. Badania interdyscyplinarne oczywiście powinny być prowadzone. Ale zależy to od zagadnienia. Są i takie aspekty tej tematyki, że tej interdyscyplinarności nie trzeba stosować.
PAP: W jaki sposób badacze szukają i weryfikują informacje dotyczące skali niesionej pomocy?
Dr Mateusz Szpytma: Typowane są odpowiednia archiwa, a w nich zbiory, które dotyczą II wojny światowej, szczególnie niemieckiej okupacji, a następnie poddaje się je kwerendzie.
Są szczególne archiwa, w których tych informacji jest najwięcej – to m.in. archiwum Yad Vashem, archiwum IPN, Żydowskiego Instytutu Historycznego, Archiwum Akt Nowych i sieć państwowych archiwów, zbiory zgromadzone przez Muzeum Holokaustu w Waszyngtonie. Trzeba także pamiętać o ogromnych zbiorach z zakresu tzw. oral history, czyli historii mówionej. Gromadzone one były przez różne instytucje, jak np. Fundacja Spielberga.
PAP: Jakie badania prowadzi obecnie Instytut Pamięci Narodowej wokół Polaków ratujących Żydów?
Dr Mateusz Szpytma: W ostatnich kilku miesiącach IPN wydał pierwsze tomy dwóch ważnych serii wydawniczych. Jeden z nich to tom pod red. Aleksandry Namysło i Martyny Grądzkiej-Rejak „Represje za pomoc Żydom na okupowanych ziemiach polskich w czasie II wojny światowej”, a drugi to „Relacje o pomocy udzielanej Żydom przez Polaków w latach 1939–1945. Tom 1: Dystrykt warszawski Generalnego Gubernatorstwa” w opracowaniu Sebastiana Piątkowskiego.
Kontynuujemy te badania i jeszcze w tym roku ukaże się drugi tom „Relacji”, który będzie dotyczył dystryktu krakowskiego. Chcemy również sprawdzić, jak wyglądała pomoc Żydom w poszczególnych regionach oraz szerzej relacje polsko-żydowskie w tym okresie, i tu również w tym roku możemy się spodziewać zbioru artykułów z podsumowaniem stanu wcześniejszych badań.
Oczywiście badamy również inne aspekty relacji polsko-żydowskich w tym okresie. W ciągu kilku miesięcy ukaże się np. obszerna książka Romana Gieronia na temat powojennego osądzenia szmalcownictwa i innego tego typu przestępstw i zbrodni.
PAP: Jakie tereny okupowanej przez Niemców Polski są dla historyków trudne do zbadania, zweryfikowania?
Dr Mateusz Szpytma: Z wielu względów najtrudniej badać historie, jakie wydarzyły się na kresach wschodnich dawnej II RP. Potrzeba tutaj dodatkowej znajomości takich języków jak ukraiński, białoruski czy litewski. To jest jednak kwestia warsztatu historycznego.
Jeszcze większym problemem jest to, że ludność na tych terenach uległa największym przemieszczeniom, co jest ogromnym utrudnieniem nie tylko w dotarciu do świadków. Nie bez znaczenia jest również to, że na wschodzie jest trudniejszy dostęp do archiwaliów.
PAP: Jakie zagadnienia odnośnie do skali ratowania przez Polaków pozostają dla badaczy „białymi plamami”?
Dr Mateusz Szpytma: Przede wszystkim nadal nie dysponujemy badaniami podstawowymi dotyczącymi tego tematu. Nawet dla terenów Rzeszowszczyzny, jedynego regionu, dla którego dysponujemy monografią tego zagadnienia, jego autorka prof. Elżbieta Rączy ciągle odnajduje nowe, nieznane wcześniej, przypadki ratowania Żydów przez Polaków czy szerzej obywateli polskich.
PAP: Czy możliwe jest, abyśmy kiedyś poznali rzeczywistą liczbę Polaków ratujących Żydów pod okupacją niemiecką?
Dr Mateusz Szpytma: Niestety nie jest to już możliwe, ale przez dokładne badania możemy jednak sprawić, że te szacunki będą znacznie bardziej precyzyjne.
Warto jednak pamiętać, że wbrew potocznym przekonaniom niewiele zjawisk czy procesów historycznych jest zbadanych w pełni, z bezwzględną dokładnością. Historia jest nauką, która jedynie przybliża nam obraz przeszłości. Ze względów niekompletności źródeł, a także niedoskonałości samych badaczy nauki historyczne zmierzają do odtworzenia obrazu możliwie bliskiego przeszłej rzeczywistości, bo jej samej odtworzyć nigdy nie zdołamy.
Rozmawiała Anna Kruszyńska (PAP)