O przyszłości pracy pisze się dużo. Ostatnio nawet trochę zbyt dużo. Efekt nowości mamy więc już daleko za sobą. Dlatego z coraz większym sceptycyzmem („o nie, znowu o tym samym…”) witam kolejne publikacje na tematy rozpięte w trójkącie automatyzacja – sztuczna inteligencja – nowe technologie. Czasem myślę, że jeśli ktoś jeszcze raz nazwie „ciekawym i nowatorskim” raport Carla Freya i Michaela Osborne’a o znikaniu zawodów pod naporem automatyzacji, to nie ręczę za siebie.
ikona lupy />
Magazyn DGP 13 grudnia 2019 / Dziennik Gazeta Prawna
I co? I nic. Bo właśnie przeczytałem książkę, której autorzy powołują się na raport Freya i Osborne’a i jakoś da się to przeżyć. Nawet więcej – Richardowi i Danielowi Susskindom (ojciec i syn) udało się stworzyć opracowanie ciekawie podsumowujące debatę o przyszłości zawodów. Pewnie dlatego, że swoimi tekstami sami ją w minionej dekadzie współtworzyli. Zwłaszcza Susskind senior, który jako jeden z pierwszych pisał o problemie automatyzacji pracy w środowisku prawników. A jego książki „Koniec świata prawników?” i „Prawnicy przyszłości” były nawet tłumaczone na język polski.
„Przyszłość zawodów” ma wszystko poustawiane w satysfakcjonujących proporcjach. Debata o automatyzacji streszczona jest wyczerpująco. O następujących tu i teraz przemianach pracy oraz całych modeli biznesowych autorzy piszą dosadnie, ale bez histeryzowania czy czarnowidztwa. Nie można się nawet przyczepić do wymowy politycznej książki. Bo Susskindom nie umyka kwestia tego, jak w zautomatyzowanym świecie podzielona będzie własność. Innymi słowy – kto będzie czerpał zyski związane z nieuchronnym postępem technologicznym. Pokazują to na przykładzie rynku prawniczego – w zasadzie do zarania funkcjonującego w oparciu o podstawową komórkę, jaką jest partnerstwo kilku (w porywach „nastu”) adeptów zawodu. Co pomaga im osiągnąć ekonomiczną stabilność, a przy tym pozwala uniknąć rozmycia indywidualnej odpowiedzialności poszczególnych prawników – z czym mamy do czynienia wewnątrz dużych korporacji-molochów z innych branż. Susskindowie pokazują jednak, że im bardziej prawnicza robota będzie automatyzowana, im mocniej do gry będą wchodzić wszelakie programy do przeczesywania baz danych, przygotowania pism procesowych itd., tym bardziej sektor usług prawnych będzie podlegał procesom koncentracji. Aż wreszcie zacznie przypominać inne rynki późnego kapitalizmu, gdzie przetrwać mogą tylko najwięksi i korzystający ze skali giganci. A z drugiej – istnieją bieda usługodawcy zmuszeni do ciągłego funkcjonowania na granicy ekonomicznego przetrwania i konkurujący jedynie niską ceną.
ikona lupy />
DGP
Generalnie podejście Richarda i Daniela Susskindów jest dosyć optymistyczne. Przekonują, że „jakoś to się wszystko ułoży”. Oczywiście nie samo i nie automatycznie. Społeczeństwa będą musiały wykonać spory wysiłek, by ogarnąć przyszłość pracy. Ale to zrobią. Nie będą miały innego wyjścia. Co może otworzyć przed rodzajem ludzkim nowe, nieznane wcześniej perspektywy. Także zawodowe. Cytując wielkiego wizjonera i autora science fiction Izaaka Asimova: „Jeśli robot może zastąpić człowieka w jakiejś czynności lub pracy, to znaczy tylko tyle, że ta czynność lub praca były poniżej możliwości i aspiracji ludzkiego mózgu”.
Richard Susskind, Daniel Susskind, „Przyszłość zawodów. Jak technologia zmieni pracę ekspertów”, Wolters Kluwer, Warszawa 2019