Leon Koźmiński (1904–1993) znany jest jako patron czołowej polskiej prywatnej uczelni kształcącej ekonomistów. To też ojciec Andrzeja K. Koźmińskiego – jednego z klasyków polskiego zarządzania oraz długoletniego prezydenta Akademii Leona Koźmińskiego w Warszawie. Jednak nawet wśród zawodowych ekonomistów niewielu może się pochwalić znajomością tekstów Koźmińskiego seniora. Wydana właśnie książka „Voltaire finansista” pokazuje, że nie są one anachroniczne.
Leon Koźmiński pracował nad „Voltairem…” podczas studiów doktoranckich w Paryżu. A nie były to czasy, gdy zrobienie doktoratu na zagranicznej uczelni było dla polskiego naukowca czymś prostym. Rzecz działa się prawie 100 lat temu. Koźmiński senior najpierw studiował w Warszawie pod kierunkiem Ludwika Krzywickiego – marksizującego intelektualisty łączącego w swych badaniach socjologię z ekonomią. Była pierwsza połowa lat 20. Po zrobieniu pracy dyplomowej na temat Prota Potockiego (XVIII-wiecznego pioniera kapitalizmu w warunkach I RP) Koźmiński ruszył do Paryża. Tam dzięki stypendium rządowemu (wpierw francuskiemu, później polskiemu) napisał „Voltaire’a finansistę”. Praca ta była jego rozprawą doktorską. Wrócił do Polski w latach 30. i związał się z SGH. Pracował tam do emerytury, do lat 70.
Czytanie pracy doktorskiej opublikowanej równo 90 lat temu jest pouczającym zajęciem. Nie tylko zresztą tej konkretnej – ale w ogóle starych prac naukowych z dziedziny ekonomii. Pierwszą reakcją jest zazwyczaj zdumienie. Nawykły do współczesnego ekonomicznego żargonu czytelnik odkrywa, że wówczas pisało się dużo przystępniej. Jakby bardziej po ludzku – z myślą, że tekst powinien zostać przeczytany nie tylko przez promotora i recenzentów. Na tle prac sprzed 100 lat dzisiejsze doktoraty wyglądają jak wyprane z jakiegokolwiek indywidualnego charakteru szablony.
Druga warstwa doświadczeń z czytania pracy takiej jak „Voltaire finansista” to oczywiście jej konkretny temat. Czyli stosunek wielkiego erudyty europejskiego oświecenia do pieniędzy. Skąd je brał? Jak się o nie troszczył? Jak gospodarowanie nimi wpływało na jego poglądy? Te wszystkie pytania są ciekawe i oryginalne. Bo przecież nie dowiemy się nic na ich temat, poznając Voltaire’a na lekcjach historii albo czytając jego najważniejsze prace.
I wreszcie „Voltaire finansista” to ciekawa sama w sobie panorama ekonomiczna czasów oświecenia. Voltaire nie siedział w jednym miejscu: nosiło go między Paryżem, Anglią, Prusami a Genewą. Nie bał się różnych instrumentów finansowych. Posługiwał się rentą dożywotnią (popularne narzędzie kredytowe w czasach, gdy pożyczki bankowe wciąż były dosyć podejrzane) czy wekslami. Miał podejrzliwy stosunek do obligacji. Momentami wierzył, że tylko ziemia potrafi skutecznie przechowywać wartość. Ale bywało też, że w to wątpił. Czytanie Koźmińskiego to fascynująca wyprawa w XVIII w. I zobaczenie tych czasów oraz tamtych ludzi od strony, od której rzadko mamy okazję ich oglądać.
Leon Koźmiński, „Voltaire finansista”, przeł. Małgorzata Dera, Wydawnictwo Naukowe Scholar i Akademia Leona Koźmińskiego, Warszawa 2019