Biznes, który wyrastał z rodzącą się Polską, własne stacje telewizyjne, firmy fonograficzne, dyskoteki, prasa, miliony odbiorców. „Przez lata mało kto traktował disco polo poważnie, a to błąd” - powiedziała PAP autorka książki „Nikt nie słucha. Reportaże o disco polo” Judyta Sierakowska.

W badaniach CBOS „Popularność muzyki disco polo” przeprowadzonych w 2018 roku czytamy, że „jedynie 3 proc. ankietowanych – czyli o 13 punktów procentowych mniej niż w roku 1996 – nie kojarzy tego gatunku muzycznego”. 63 proc. badanych odpowiedziało, że lubi disco polo, z kolei 45 proc. wskazało, że charakteryzuje go „znikoma wartość muzyczna i literacka, prymitywizm”.

„W rankingach, statystykach popularności, muzyka taneczna króluje od lat 80., czyli właściwie od czasu kiedy w ogóle zaczęto robić badania na ten temat. Dekadę później, kiedy pojawił się termin disco polo, już pełnoprawnie trafiał na pierwszym miejscu podobnych badań” - zauważa Judyta Sierakowska, autorka książki „Nikt nie słucha. Reportaże o disco polo”. O swojej książce mówi: „To w sumie nie jest książka od disco polo, to przede wszystkim książka o Polsce i zachodzących w niej przemianach. Dla mnie disco polo to fenomen, chyba najciekawsze zjawisko ostatnich kilkudziesięciu lat. Im bardziej nie przyznajemy się, nie słuchamy, tym ono bardziej rośnie w siłę”.

Sierakowska przeprowadziła wywiady z muzykami disco polo, właścicielami wytwórni fonograficznych, dyskotek. Opisuje narodziny gatunku, momenty przełomowe, przejście muzyki do podziemia i ponowny wybuch popularności. „Początki disco polo to były czasy bezprawia, chałupnicze nagrywanie, nikt nie miał pojęcia, co to są prawa autorskie” - mówi Sierakowska. „Teraz nie ma tej samowolki. Teraz sukces jest często wyważony, zaplanowany. Są castingi, na które zgłasza się setki osób. Wielu chce uszczknąć sławy i pieniędzy” - dodaje.

„Walczy się o wyświetlenia na YouTube. Nastąpiła profesjonalizacja branży, pojawiły się firmy typu Fabryka Przebojów, gdzie profesjonaliści przygotowują gotowe piosenki. To jest zupełnie inne myślenie niż marzycielskie, o którym mówił mi Marcin Miller z zespołu Boys. Szczytem marzeń było dla niego wydanie kasety, wystąpienie w Białymstoku. Dzisiaj disco polo traktuje się poważniej, bo w kategoriach przyciągnięcia widowni. Z disco polo liczy się każdy organizator imprezy plenerowej. Trudno wyobrazić sobie dni miasta, pożegnanie lata, juwenalia, sylwestry bez koncertów disco polo. Przychodzą na nie tłumy. Muzyka na dobre zagościła w telewizji” - zauważa autorka.

Jakie były początki gatunku? „Moim zdaniem nie można wskazać jednego momentu narodzin disco polo” - mówi Sierakowska. Z jednej strony przywołuje piosenki podwórkowe sprzed wieku, stare rubaszne przyśpiewki weselne. „Z drugiej strony Mały Władzio czy Bobby Vinton, którzy dotarli do nas zza Oceanu na pocztówkach dźwiękowych. Były i Polskie Orły, a swoje dołożył również i Janusz Laskowski. Nie chce być wiązany z disco polo, ale jest poniekąd ojcem chrzestnym gatunku. Zresztą występował w kultowym programie telewizyjnym +Disco Relax+ - tak jak Krzysztof Krawczyk - i wydał kilka płyt w stricte discopolowej wytwórni Blue Star. Disco polo garściami czerpało z euro disco – Modern Talking czy Italo disco” - stwierdza Sierakowska.

Można odnaleźć kilka przełomowych momentów, które wpłynęły na środowisko discopolowe i jego postrzeganie. „Choćby Gala Piosenki Popularnej i Chodnikowej w Sali Kongresowej w 1992 r. To nagłe wejście na salony wspomina wielu muzyków, którzy wtedy zaczynali. Wielu z nich wcześniej występowało wyłącznie na weselach czy w dopiero tworzonych dyskotekach, którymi były wielkie popegeerowskie hale. Tutaj, w jeden wieczór, nieśmiali, nieopierzeni muzycy weszli na salony” - zauważa autorka „Nikt nie słucha. Reportaże o disco polo”. „Na scenie Kongresowej zbudowano olbrzymią, podświetloną makietę Pałacu Kultury i Nauki, z ogromnymi skrzydłami wiatraka. Po lewej stronie zza chmurki lekko świeciło tekturowe słonko, a po prawej księżyc. Pod słoneczkiem stał jeleń z obfitym porożem, również tekturowy, a po bokach sceny umieszczono wielkie czerwone usta oraz serce przebite strzałą. Były i tekturowe łabędzie, i stroje ślubne (…) w przerwie przedstawienia wystąpił kwartet smyczkowy, który wykonał +Białego misia+ w aranżacji stylizowanej na Mozarta” - pisze w książce Sierakowska. Na gali wystąpili m.in. Zenek Martyniuk, Jacek Skubikowski, zespoły Fanatic, Atlantis, Top One. „Frekwencja na gali przeszła najśmielsze oczekiwania. Licząca prawie 2900 miejsc Kongresowa była wypełniona po brzegi. Fani z całego kraju dojeżdżali autokarami. Chętnych było tak wielu, że zorganizowano dwa koncerty z rzędu” - pisze Sierakowska.

Ruszyła fala popularności disco polo. W tym samym roku artyści tego gatunku pojawili się na festiwalu w Opolu, obok m.in. Bajmu i Oddziału Zamkniętego. Branżę zmieniło również „pojawienie się wyspecjalizowanych firm, które wydawały disco polo - Blue Star (1990), Green Star (1994). I takie discopolowe Opole - Ogólnopolski Festiwal Muzyki Tanecznej w Ostródzie – w tym roku po raz 24., pierwszy raz w Olsztynie. Rangę podniosła też sama zmiana nazwy, z muzyki chodnikowej na disco polo” - stwierdza Sierakowska.

Bardzo ważne było powstanie kultowych dla gatunku programów telewizyjnych „Disco Relax” i „Disco Polo Live”. „Zawsze ważne były też wielkie przeboje” - przekonuje reporterka. Wskazuje najsłynniejszy pastisz, który stał się hymnem disco polo, czyli „Mydełko Fa”, wykonane przez Marlenę Drozdowską i Marka Kondrata, z tekstem Andrzeja Korzyńskiego. Oprócz tego „Jesteś szalona”, „Wszyscy Polacy”, ale też zaangażowane politycznie kawałki, jak choćby „Wujek Lenin” Atlantis czy „Jelcyn, Jelcyn” Toy Boys.

Sierakowska opisuje również mariaże disco polo z polityką. Top One nagrał piosenkę dla Aleksandra Kwaśniewskiego, Bayer Full śpiewali dla Waldemara Pawlaka. Z disco polo korzystała Samoobrona. Na początku XXI wieku dla disco polo przyszły jednak ciężkie czasy. „Nastały w 2002 r., kiedy program +Disco Relax+ przestał być emitowany (powrócił 2012 na Polo TV). Branża się wtedy rozbiła, pomagały lokalne rozgłośnie czy telewizje. Jedni poszli w wesela, bo to są pewne pieniądze. Niektórzy zawiesili działalność, inni zacisnęli zęby, przekwalifikowali się i przetrwali. Marcin Miller wspomina, że nagle z naprawdę dobrych pieniędzy grało się niemal dosłownie za paliwo” - powiedziała Sierakowska. „Po kilku latach prohibicja muzyczna na disco polo się skończyła i muzyka wyszła z podziemia. Internet pokazał prawdziwe gusta Polaków, powstało Polo Tv, które stało się najpopularniejszym programem muzycznym. Gwiazdy disco polo ponownie trafiły do telewizji” - dodała.

„Ona tańczy dla mnie” zespołu Weekend było pierwszym polskim teledyskiem z Polski, który na YouTube osiągnął liczbę ponad stu milionów wyświetleń. To też pierwsza polska piosenka w zestawieniu światowych hitów Top 100 serwisu. Pytany w książce przez Sierakowską Marcin Siegieńczuk, były wokalista Toples, jak określiłby typowego wielbiciela disco polo odpowiada: „Fani disco polo to przekrój społeczeństwa. Na imprezach bywają i profesorowie, i doktorzy, i robotnicy. Ja na przykład słyszałem taką opinię, argument przeciwko naszej muzyce, że disco polo słuchają i lubią dzieci z zespołem Downa, niedorozwinięte, że to jest muzyka dla takich ludzi. Ale jest jedna rzecz, o której krytycy zapomnieli: tacy ludzie są bardzo szczerzy. Więc o czym to mówi? O szczerości. Tutaj nie ma nic sztucznego”.

Książka „Nikt nie słucha. Reportaże o disco polo” ukaże się 16 października nakładem Wydawnictwa Poznańskiego. Tydzień wcześniej premierę miała inna książka opisująca fenomen disco polo - „Polski bajer. Disco polo i lata 90.” Moniki Borys (W.A.B.). Autorka pisze o korzeniach gatunku, o popularności w latach 90., o tym jakie tematy w tekstach poruszają muzycy, o pastiszach oraz o tym, jak disco polo jest odbierane współcześnie. Wspomina film Macieja Bochniaka „Disco polo”, przytacza fragmenty współczesnych dyskusji o tym gatunku. Odwołuje się też do przytoczonych na początku badań CBOS z 2018 r. Przytacza m.in. taką konkluzję z badania: „najwięksi sympatycy tego gatunku muzycznego deklarują, iż odczuwają dumę z bycia Polkami/Polkami znacznie częściej (39 proc.) niż osoby, które go nie lubią (17 proc.)”. „Sam charakter badania i reakcje na wyniki potwierdziły raz jeszcze, że disco polo wciąż można traktować jako papierek lakmusowy nastrojów społecznych i zawsze jest ekspresją społecznego konfliktu. Nigdy nie neutralne, wręcz przeciwnie – wywołuje skrajne emocje: kocha się je lub nienawidzi” - pisze Monika Borys.