Film "Dzięki Bogu" nie jest głosem wymierzonym przeciwko Kościołowi. Choć ukazuję historię z punktu widzenia ofiar, chciałem zachować neutralność i udzieliłem głosu wszystkim postaciom – mówił reżyser François Ozon. Oparta na faktach opowieść o pedofilii w Kościele katolickim - w kinach od 20 września.

Głównymi bohaterami filmu są trzej mężczyźni, którzy w dzieciństwie byli wykorzystywani seksualnie przez lyońskiego duchownego ks. Bernarda Preynata. Alexandre Guerin (Melvil Poupaud) jest mężem, ojcem piątki dzieci i praktykującym katolikiem. Znajduje się na tym etapie życia, kiedy ma już odwagę mówić publicznie o swojej traumie. Wraz z ateistą François Debordem (Denis Menochet) i Emmanuelem Thomassinem (Swann Arlaud) zakłada stowarzyszenie, którego celami są walka z tuszowaniem tego typu przestępstw przez Kościół, rozliczenie sprawców, a także jednoczenie ofiar przestępstw seksualnych i zapewnianie im wsparcia.

Scenariusz filmu nawiązuje do prawdziwych wydarzeń, które miały miejsce w 2016 r. we Francji, gdy dzięki skardze złożonej przez stowarzyszenie byłych skautów Słowo Oswobodzone wyszły na jaw oskarżenia o pedofilię kierowane wobec ks. Preynata. Według członków stowarzyszenia, czyny pedofilskie duchownego miały miejsce w latach 80. i 90. XX w. W 2016 r. wszczęto również dochodzenie przeciwko arcybiskupowi Lyonu kard. Phillippe’owi Barbarinowi, który – jak podkreślają członkowie stowarzyszenia – wiedział o postępowaniu podwładnego już w 2001 r., gdy tylko przybył do Lyonu. Prokuratura uznała jednak, że zarzuty wobec arcybiskupa dotyczą "czynów przedawnionych" i zamknęła dochodzenie. Domniemane ofiary ks. Preynata, pragnąc zmusić kard. Barbarina do wytłumaczenia się przed sądem, wytoczyły mu sprawę z oskarżenia prywatnego.

Jak podkreślił Ozon, "Dzięki Bogu" nie jest głosem wymierzonym przeciwko Kościołowi. "Mój film jest za Kościołem. Nie podaje prostych rozwiązań, tylko stawia pytania. Choć ukazuję historię z punktu widzenia ofiar, chciałem zachować neutralność i udzieliłem głosu wszystkim postaciom" – mówił podczas spotkania z warszawską publicznością, zorganizowanego w Kinotece.

Dodał, że wcale nie miał zamiaru reżyserować filmu o pedofilii i Kościele Katolickim. "Chciałem wyreżyserować historię o męskiej wrażliwości, bo wydaje mi się, że w kinie to głównie kobietom przypisuje się emocjonalność. Szukałem punktu zaczepienia. Okazało się nim świadectwo Alexandre’a, jednego z głównych bohaterów filmu. Bardzo poruszyła mnie walka, jaką stoczył, by został uznany jego status ofiary, a ks. Preynat nie miał już nigdy kontaktu z dziećmi. Zainteresowało mnie, że on – zagorzały katolik – walczy o sprawiedliwość wewnątrz kościoła. Kiedy w końcu się spotkaliśmy, wręczył mi cały stos dokumentów – listów i maili wymienianych z kościołem. Powiedział, żebym zrobił z tym, co uznam za stosowne" – wspomniał reżyser.

Ozon zaznaczył, że rozmowy z Alexandrem, Emmanuelem i François pozwoliły mu "uświadomić sobie, o czym będzie ten film". "Uznałem, że opowiem o konsekwencjach wykorzystywania seksualnego – nie tylko dla ofiar, ale także ich najbliższego otoczenia. Słuchając wspomnień ofiar, najbardziej dotknęło mnie, że molestowane dziecko jest jak bomba z opóźnionym zapłonem. Kiedy już wybuchnie, dotyka nie tylko ich samych, ale także osób najbliższych. Dlatego tak ważne było dla mnie ukazanie, co dzieje się z ich żonami, dziećmi i innymi członkami rodziny" - wyjaśnił.

Jak przyznał, początkowo rozważał, że jego film będzie dokumentem, ale ze względu na reakcje ofiar zmienił zdanie. "Ci ludzie zaufali mi m.in. dlatego, że jestem reżyserem fabuł. Mieli nadzieję, że wraz z tym filmem zamkną ten rozdział swojego życia, powierzając zadanie przedstawienia go aktorom. Dlatego ostatecznie zdecydowałem się, że +Dzięki Bogu+ będzie fabułą. Kiedy moi bohaterowie po raz pierwszy zobaczyli efekt finalny, poczuli, że film oddaje im hołd, ale równocześnie byli pełni obaw, jakie będą reakcje otoczenia. Np. żona Alexandre’a nigdy wcześniej nie mówiła otwarcie, że sama padła w dzieciństwie ofiarą molestowania. Po premierze wszyscy byli bardzo zadowoleni. Także stowarzyszenie otrzymało mnóstwo wsparcia z zewnątrz" – wspomniał Ozon.

Przez cały czas trwania zdjęć film "Dzięki Bogu" funkcjonował pod tytułem "Alexandre". "Gdybym od razu podał ostateczny tytuł, każdy bez trudu odgadłby, o czym będzie film, bo w Lyonie fraza +dzięki Bogu+ od razu nasuwa skojarzenia z aferą związaną z kard. Barbarinem. Dlatego mówiłem, że mój film opowiada o mężczyznach, którzy w przeszłości się przyjaźnili, a później spotkali się po latach. Sądzę, że gdybym nie utrzymał w sekrecie tematu filmu, nie otrzymałbym pozwolenia na kręcenie w miejscach sakralnych" – stwierdził reżyser.

Problemy twórców filmu zaczęły się tuż po premierze zwiastuna. "Wytoczono mi kilka procesów. Jeden ze strony adwokatów ks. Preynata, którzy uznali, że +Dzięki Bogu+ narusza zasadę domniemania niewinności i zaczęli walczyć, by film mógł być pokazywany dopiero po wydaniu wyroku na duchownego. Problem w tym, że wyroku do tej pory nie wydano. Nie wiadomo, kiedy to nastąpi, a ksiądz na pewno i tak odwoła się od tego orzeczenia. Pozwała nas także psycholożka kościelna Regine Maire, która nie chciała, żeby jej imię i nazwisko pojawiło się w filmie. Sąd francuski zważył trzy wartości: wolność słowa, swobodę twórczą i domniemanie niewinności. Dwa dni przed premierą wydał wyrok, w którym orzekł, że mój film jest dziełem użytku publicznego i mam prawo używać imienia i nazwiska tej osoby. Wcześniej naiwnie sądziłem, że skoro już i tak prasa podawała te dane, mogę użyć ich w filmie. Najwyraźniej nie doceniałem siły kina i tego, że może wywoływać strach" – powiedział Ozon.

Po światowej premierze filmu, która odbyła się w lutym podczas festiwalu w Berlinie, publiczność nie miała wątpliwości, że "Dzięki Bogu" to "opowieść o traumie i prawdzie, która ją leczy". "François Ozonowi nie można odmówić rzetelności, dokładności i terminowości, a napisy końcowe wskazują, że sprawa Preynata i jej następstwa nadal są pilnym tematem" – pisał Jonathan Romney ("Screen Daily"). Obraz uhonorowano Srebrnym Niedźwiedziem – Wielką Nagrodą Jury.

W samej Francji film wywołał burzliwą dyskusję. Miesiąc po światowej premierze, 7 marca, kard. Barbarin został skazany na pół roku więzienia w zawieszeniu za niezgłoszenie czynów pedofilii popełnionych przez Preynata. Duchowny ogłosił, że złoży rezygnację na ręce papieża Franciszka. Ojciec Święty nie przyjął dymisji. Ostatecznie Barbarin postanowił zaprzestać pełnienia posługi duszpasterskiej i udać się do klasztoru. Z kolei ks. Preynat w lipcu został wydalony ze stanu duchownego. Jego proces ma odbyć się do końca 2019 r.

"Wśród przedstawicieli Kościoła nastąpiła zmiana optyki. Na początku byli nieufni wobec tego filmu, ale kiedy już wszedł na ekrany kin, odniósł sukces. Recenzje były bardzo pozytywne. Ks. Preynat został wydalony ze stanu duchownego, a wielu katolików i księży przyznało, że zmienili zdanie co do moich intencji. Kapłani opowiadali, że nawet nie zdawali sobie sprawy, że po tylu latach ofiary wciąż tak bardzo cierpią. Sądzę, że w ogóle w społeczeństwie francuskim wzrasta świadomość tego, czym jest wykorzystywanie seksualne" – zwrócił uwagę reżyser.

Dopytywany, dlaczego przez tyle lat państwo francuskie nie zabrało głosu w tej sprawie, Ozon odparł, że "nie było reakcji, ponieważ nikt nie zgłaszał przypadków pedofilii na policję". "Lyon jest miastem katolickim. Takie sprawy próbowano rozstrzygać wewnątrz kościoła, ale – jak widzimy na przykładzie Alexandre’a, który wierzył, że rozmową z kard. Barbarinem coś wskóra – to niczego nie zmienia. Instytucje przede wszystkim bronią swoich interesów. Wystarczy spojrzeć na najwyższą instancję, papieża Franciszka, który mówi o zerowej tolerancji wobec pedofilów, a jak przychodzi co do czego, odmawia dymisji kard. Barbarinowi. Potrzeba było sporo czasu, by ofiary zrozumiały, że takie rzeczy załatwia się na zewnątrz kościoła. Na szczęście także biskupi zaczynają to dostrzegać i bardzo często zdarza się, że współpracują z policją" – powiedział twórca.

Film będzie można oglądać w polskich kinach od 20 września. Jego dystrybutorem jest Against Gravity.