PAP: Co oznacza tytuł "Anty-Gone"?
Grzegorz Bral: Jestem zwolennikiem gry słów. Wyjątkowo dobrze funkcjonuje ona w języku angielskim. To zaczęło się od Szekspira, gdzie wieloznaczność angielskich słów była utrapieniem wszystkich tłumaczy. To samo było z "Ulissesem" i "Finnegans Wake" Jamesa Joyce'a. Maciej Słomczyński wykonał niewiarygodną pracę, tłumacząc prozę Joyce'a, ponieważ jest ona właściwie nieprzekładalna. O tym, jak genialnie to zrobił, świadczą dni tygodnia, które Joyce wymyślił, a które Słomczyński przetłumaczył tak: "pojękałek", "fetorek", "szkoda", "martwek", "cierpiątek", "sromota" i "biedziela". Ta gra słów zainspirowała bardzo mocno moją żonę Alicję, która jest dramaturgiem tego spektaklu. Jeden ze swoich poematów, składających się na drugi akt, zaczęła po angielsku, od słów "I was anti, so I am gone". Co znaczy: "ponieważ byłam przeciwna, nie ma mnie". Antygona zginęła, ponieważ przeciwstawiła się Kreonowi - znaleźliśmy sens słowa "Antygona". A jej siostra Ismena? Po angielsku "is man" oznacza "jest człowiek". Zachowawczość Ismeny również zawarta jest w jej imieniu. Oczywiście, to są tylko nasze artystyczne tropy, które nie mają nic wspólnego z źródłosłowem greckim, ale bardzo nam się spodobały i stąd ten tytuł "Anty-Gone" - who is anti, is gone.
PAP: Spektakl jest adaptacją, jak bardzo inspirował się dramatem Sofoklesa?
G.B.: Spektakl składa się z trzech aktów, które różnią się od siebie. Pierwszy akt przedstawiony jest z perspektywy Kreona, czyli władcy, i w zasadzie poza tym, że Alicja zmieniła stasimony czyli chóry i uwspółcześniła je, oddaje bardzo wiernie cały agon - starcie między Kreonem i Antygoną. Drugi jest poetycko-symboliczny, składa się z kilkunastu poematów Alicji zilustrowanych układem choreograficznym, które odzwierciedlają symboliczną, duchową naturę Antygony. Trzeci akt jest bitwą pomiędzy tymi dwoma postawami.
PAP: W przedstawieniach Teatru Pieśń Kozła bardzo ważną rolę odgrywa muzyka. Jak będzie w "Anty-Gone"?
G.B.: Muzykę do drugiego i trzeciego aktu skomponował Maciej Rychły. Natomiast w pierwszym akcie trudno nawet mówić o muzyce - jest to melodia greckich recytacji. Starożytny język grecki miał specyficzną melodykę, ponieważ był językiem tonalnym, tak jak chiński. Dimitris Varkas, Grek, który gra Kreona, studiował filologię grecką - zarówno antyczną, jak i współczesną. Razem z Kamilem Abtem, gitarzystą australijskim polskiego pochodzenia, na podstawie melodyki starogreckiego tekstu skomponował melodie recytacji. Ważnym aspektem w pierwszym akcie "Antygony" jest również rytm. Wyciągnęliśmy z tekstu starogreckiego rytmikę i ułożyliśmy z niej muzykę spektaklu. Melodyka i rytmika języka starogreckiego jest powielana w warstwie muzycznej spektaklu.
PAP: Tekst jako partytura?
G.B.: Zdecydowanie jest to partytura muzyczna, ale również ideologiczna. Po przeanalizowaniu "Antygony" doszedłem do wniosku, że zachłanność i chciwość władzy sprawia, że staje się ona demoniczna, ale zachłanność i chciwość ideologiczna oponenta, czy też opozycji, również prowadzi do demonizowania całej sytuacji. Problemów, które można rozwiązać za pomocą dialogu, nie da się rozwiązać w walce. O tym jest m.in. nasz dramat. Antagonizm Kreona i Antygony próbujemy przedstawić przy pomocy odmienności stylów muzycznych: muzyką Kreona jest heavymetalowy rock w stylu Led Zeppelin, a muzyką Antygony chóralne pieśni. W trzecim akcie mamy kompromis, współbrzmienie.
PAP: Dlaczego teraz zdecydował się pan na realizację "Antygony"?
G.B.: Zanim założyłem Teatr Pieśń Kozła, ale już po odejściu z Ośrodka Praktyk Teatralnych Gardzienice mierzyłem się z "Antygoną", więc ten temat chodzi za mną od dwudziestu kilku lat. Teraz znalazłem klucz. "Anty-Gone" jest dla mnie dziwnym przedsięwzięciem, ponieważ początkowo planowałem zrobić jeden akt: operowo - taneczny. Potem powstał drugi heavymetalowy, a następnie trzeci. To dzieło samo się rozrasta. Teraz Kamil Abt zaproponował, aby zrobić również wersję jazzową. Oprócz tego rozmawiamy również z Narodowym Forum Muzyki i być może uczynimy z naszej "Anty-Gone" symfonię. Muzykę, którą napisał Maciej Rychły, wykonuje ośmioosobowy chór wokalistów operowych, ale spokojnie można ją przełożyć na dużą orkiestrę symfoniczną. Ta "Anty-Gone" nie chce się nam jakoś zatrzymać - nie wiem, na czym to polega, żadne inne moje przedsięwzięcie tak się nie rozwijało. To dla nas bardzo ciekawy czas, bardzo trudny rok - na początku nie zapowiadało się w ogóle, że uda się nam ten spektakl zrobić. Finansowo było bardzo trudno, w tym roku straciliśmy bardzo dużo pieniędzy, ponieważ z zespołu odeszło 13 osób z różnych życiowych powodów. Musiałem więc zastąpić istniejący repertuar, co jest bardzo kosztowne, więc pieniądze przeznaczone na produkcje zostały "zjedzone" przez zastępstwa. Ale dzięki uprzejmości i szczodrości prezydenta Wrocławia Rafała Dutkiewicza dostaliśmy dodatkowe pieniądze na ten rok i mogliśmy ukończyć nasz spektakl.
PAP: Czy zamierza pan pokazać "Anty-Gone" za granicą?
G.B.: Bardzo lubię jeździć za granicę, bo tam weryfikuje się nasza praca - potwierdza się bowiem, że trudno być prorokiem we własnym domu. Mam poczucie, że w Polsce nie rozumie się skali zjawiska, jakim jest Teatr Pieśń Kozła, a które jest bardzo dobrze rozumiane na Zachodzie i na Wschodzie. Występujemy dosyć często w Chinach i tamtejsza publiczność bardzo dobrze rozumie metaforyzację świata teatralnego. Przede wszystkim szukam uniwersalnego języka teatralnego, komunikatywnego dla każdej kultury. Wydaje mi się, że Teatr Pieśń Kozła z powodu muzyczności swojej pracy ma duże możliwości, żeby budować światy uniwersalne, w których odnajdują się ludzie z każdej kultury.
Rozmawiała: Olga Łozińska