Krzysztof Zanussi, którego najnowszy film "Eter" będzie miał w piątek swą premierę w Rzymie, powiedział PAP, że unikając "gwałtownych środków", porusza mocną, "krwawą" tematykę. Podkreślił, że jego film jest wyzwaniem światopoglądowym.

"Eter" jest koprodukcją Polski, Ukrainy, Węgier, Litwy i Włoch. Opowiada o lekarzu wojskowym pracującym na obrzeżach Cesarstwa Rosyjskiego na początku XX wieku. Przeprowadza on eksperymenty medyczne, robiąc zastrzyki z eteru, by zadać ból i manipulować ludźmi.

W filmie grają między innymi: Jacek Poniedziałek, Andrzej Chyra, Ostap Vakuliuk, Maria Riaboshapka, Małgorzata Pritulak.

W rozmowie przed premierą filmu na festiwalu w Wiecznym Mieście Krzysztof Zanussi podkreślił: "Nie sięgam po żadne gwałtowne środki, bo tego unikam, jak mogę. Nie polewam moich aktorów keczupem, chociaż opowiadam o sprawach krwawych. Ale chodzi mi o zastanowienie, trochę bardziej filozoficzne, nad światem".

"To zawsze - zaznaczył - w kulturze jest nurt poboczny".

"Odwołuję się do Tomasza (Thomasa) Manna, do +Fausta+ Goethego, do mitu człowieka, który zaprzedaje duszę, czyli to, co ma najcenniejsze, a jeszcze zaprzedaje ją w czasach, kiedy nikt w duszę nie wierzy" - wyjaśnił reżyser.

Podkreślił: taka tematyka to "wyzwanie światopoglądowe, bo mówię coś, co nie jest masowo przyjęte".

"Taka jest rola sztuki, żeby powiedzieć czasem coś inaczej niż mówią inni" - stwierdził Zanussi.

Zdaniem reżysera rezultatem tego, że rynek filmowy jest masowy, jest to, że "najniższy wspólny mianownik powoduje największe sukcesy i wiele osób chce się na to orientować".

Wyjaśnił, że chciałby mieć dużą, szeroką publiczność, ale zarazem rozumiejącą jego język filmowy i zainteresowaną problemami, które dotyczą egzystencji.

"To nie jest przywilej elit, że się czymś takim interesują, bo elity bywają bardzo powierzchowne i mało mądre w podejściu do życia. Czasem od prostego człowieka słyszę najpoważniejsze pytania o to, co warto, co ma sens i czy sens w ogóle istnieje" - wyznał Zanussi.

Dodał: "Dzisiaj jest o tyle trudno, że w czasach w miarę pokojowych, zamożnych, gdy ludzie bogacą się z roku na rok, właśnie to szalenie odciąga myśl od podstawowych pytań, po co my w ogóle żyjemy, jaki jest sens i pożytek i czym naprawdę warto się cieszyć" - dodał.

Zaznaczył, że "nie zawsze poważny problem mija się z szeroką publicznością". Jak przypomniał, "La Strada" Federico Felliniego była filmem bardzo popularnym, a zarazem "niezwykle głębokim, o tym, że świat przeniknięty jest sensem, tylko trzeba ten sens odgadnąć".

"Jednocześnie właśnie +La Strada+ była przedmiotem wielkiego oburzenia sfer klerykalnych w Rzymie, watykański dziennik +L’Osservatore Romano+ opublikował niezwykle niemądry tekst na temat tego filmu" - stwierdził polski reżyser.

Jego zdaniem istnieją nadal widzowie, którzy w kinie szukają refleksji, zastanowienia, odpowiedzi na ważne pytania.

"Przekonuję się, że Polska ma znacznie gęstszą tkankę inteligencką niż może się wydawać z perspektywy wielkich metropolii. W małych miejscowościach, które ostatnio odwiedziłem, zbierało się po kilkadziesiąt osób chętnych do poważnej rozmowy. Dla mnie jest to powód do optymizmu" - powiedział.

Zanussi zapytany o to, jak postrzega papieża Franciszka, odparł: "Coś ważnego zmienia w Kościele; (papież) ma skłonność do powrotu do elementarnych ewangelicznych zasad i to w wielu ludziach budzi różne demagogiczne uczucia; czasem chcą go sobie zawłaszczyć albo przekręcić jego nauczanie. Niepotrzebnie".

"Innym językiem niż poprzedni papieże (Franciszek) mówi rzeczy bardzo Kościołowi potrzebne w tej chwili i, co ważne, również robi wiele istotnego, także jako administrator wziął się za tę Sodomę i Gomorę, o której wiedzieliśmy wszyscy. Już jego poprzednik wykonał wiele mocnych ruchów, ale Franciszek robi jeszcze mocniejsze" - stwierdził Zanussi w rozmowie z PAP.

W przeddzień premiery "Eteru" na festiwalu w stolicy Włoch reżyser spotkał się w ambasadzie RP z przedstawicielami świata włoskiej kinematografii i dziennikarzami filmowymi. Prowadzący spotkanie z nim zastępca redaktora naczelnego dziennika "Il Messaggero" Alvaro Moretti powiedział: "Brakowało filmu Krzysztofa Zanussiego w Rzymie".