Chciałam, żeby to był film o tym, kim jesteśmy bez ról, które dobrze znamy oraz o tym, co nas określa. Co robimy, gdy tracimy funkcje społeczne – mówi Agnieszka Smoczyńska, reżyserka „Fugi”, która na 43. FPFF w Gdyni otrzymała Nagrodę za debiut lub drugi film oraz Nagrodę za zdjęcia. Film zdobył również Kryształową Gwiazdę Elle oraz wyróżnienie Sieci Kin Studyjnych.

"Fuga" będzie miała premierę na początku grudnia, ale podczas ostatniego FPFF w Gdyni już po raz drugi zetknęłaś się z polską publicznością.

Wcześniej pokazywaliśmy film na Nowych Horyzontach we Wrocławiu. Tak samo jak w Gdyni, to było fantastyczne doświadczenie. Za każdym razem opowiedziana historia rezonuje z publicznością, a to dla mnie jest najważniejsze.

W jaki sposób widzowie odebrali "Fugę"?

Bardzo różnie. Po projekcjach mieliśmy kilka spotkań z publicznością. Bardzo się cieszę, że film powstał dopiero teraz. Ma zupełnie inny wymiar niż trzynaście lat temu, kiedy zaczynały się prace nad scenariuszem.

Dlaczego?

Od rozpoczęcia zdjęć do dziś przeszłam długą drogę. Podobnie Gabrysia Muskała. W "Fudze" opowiadamy o kobiecie, która dojrzewa, podlega emancypacji i próbuje odnaleźć własne "ja".

Rozmawiając o widzach nie mogę wspomnieć o innym filmie pokazywanym w Gdyni. "Kler" rozbił box office i budzi emocje publiczności. Odbierając nagrodę za najlepszy debiut/film drugi dziękowałaś Wojciechowi Smarzowskiemu. Za co doceniasz "Kler"?

Poruszył mnie. Uważam, że jest bardzo ważny. Wymagał też od Wojtka ogromnej odwagi. Każda decyzja wobec "Kleru" podczas festiwalu w Gdyni była polityczna. W Polsce Kościół jest wszechpotężny, dlatego chciałabym, aby film rozpoczął dyskusję.

O czym?

O ciągłym zamiataniu pod dywan przewinień czy zbrodni, które przecież uczy hipokryzji i pielęgnuje stan bezkarności. Jak długo jeszcze można spłacać dług wobec instytucji za to, że za czasów Solidarności wspierała opozycję. Trudno mi się również pogodzić z naszym ludowym katolicyzmem uczącym rasizmu, ksenofobii i nienawiści do innego. Film Smarzowskiego zmusza do krytycznego myślenia o kościele jako instytucji, o naszej mentalności i całym społeczeństwie, i to jest jego wielka siła.

Wracając do "Fugi". Podczas gali zamknięcia powiedziałaś, że bez Gabrieli Muskały nie byłoby filmu.

To ona opowiedziała historię zaginionej kobiety, którą zobaczyła w programie "Ktokolwiek widział, ktokolwiek wie". Czterdziestolatka nie wiedziała nawet, jak ma na imię, ani skąd pochodzi. Nagle obudziła się na ławce. Do programu zgłosił się człowiek, który powiedział, że jest jej sąsiadem, a ona ma męża i dwójkę dzieci. Pomyślałam, że to niesamowity temat na film o człowieku wracającym do swojego domu. On nie jest już jego miejscem, a bliscy ludzie są kompletnie obcy.

Fuga to po łacinie "ucieczka". Czy Alicja ucieka przed samą sobą?

W pewnym sensie tak. Fuga dysocjacyjna to rozproszenie. Mózg stara się uciec przed wspomnieniami z powodu lęku. Dysocjacja jest próbą odreagowania traumatycznych wydarzeń, w momencie, gdy człowiek nie może sobie poradzić. Nie potrafi o nich zapomnieć, ale też nie może znaleźć słów do ich opisania. Wtedy chora osoba wymazuje wspomnienia i przyjmuje nową tożsamość. I to się przydarza Alicji. Jej osobowość - w tej nowej wersji - jest dużo bardziej prymitywną i uboższą wersją siebie z poprzednich doświadczeń życiowych. Poznajemy ją, gdy zaczyna budować siebie na nowo.

Alicja poszukuje również odpoczynku od ról społecznych.

Żony, matki, córki, kochanki, przyjaciółki, nauczycielki…Chciałam, żeby był to film o tym, kim jesteśmy bez ról, które dobrze znamy oraz o tym, co nas określa. Co robimy, gdy tracimy nasze funkcje społeczne.

A przecież role społeczne dają nam poczucie bezpieczeństwa...

Nie tylko. Dodajmy jeszcze schematyzm i przymus podporządkowania się - gombrowiczowskiego upupiania. Alicja się temu sprzeciwia, działa wbrew regułom.

Ucieka od męża i zostawia swoje dotychczasowe życie. Jak tworzyliście postać Krzysztofa?

On czuje się porzucony. Nagle, z dnia na dzień zostaje bez żony, sam z trzyletnim synem. Musi się zmierzyć z nieprzepracowaną żałobą. Formalnie nawet nie może pochować swojej żony. Krzysztofa gra Łukasz Simlat, który przyszedł na próbę z wydrukowanym listem. Napisał go do swojej filmowej żony. To pomogło mu przejść aktorski proces stawania się postacią. Uruchomiło w nim emocje ukrywane przez Krzysztofa.

Wiem, że inspiracją dla Ciebie i Łukasza był album Karoliny Jonderko.

To wielokrotnie nagradzana polska fotografka. Jej albumy skupione są wokół straty i samotności. Pierwszy - "Autoportret z matką" - powstał po śmierci jej mamy, drugi - "Zaginieni" - stworzyła we współpracy z fundacją ITAKA, która poszukuje osób zaginionych. W momencie, gdy ktoś bliski odchodzi i nie możesz odbyć żałoby, czujesz bezradność. Ten stan nie pozwala rozwijać się duchowo. Filmowy Krzysztof jest zawieszony pomiędzy dwoma stanami. To powoduje ogromny stres. Postanawia wybudować grób dla Alicji, by się z nią symboliczne pożegnać. Kiedy wydaje mu się, że jest już po drugiej stronie, ona nagle wraca.

Dla mnie to film o odejściu.

Inaczej odebrał go Grzegorz Zygadło. Uznał, że opowiedziałam o powrocie dybuka. Przyjeżdża pozamykać swoje sprawy. Alicja dla męża i najbliższych umarła, ale wraca jako dybuk. Dla rodziców jest przecież córką, która zmartwychwstała. Syn przed nią ucieka, a w nocy sprawdza czy oddycha. Alicja żyje na granicy dwóch rzeczywistości. Pomiędzy dwoma światami. Ta interpretacja jest mi bardzo bliska.

Po powrocie Alicja nie potrafi poruszać się po "swoim" terenie. W poprzednim życiu była nauczycielką geografii. Teraz nawet nie zna własnego ciała.

To mąż jest przewodnikiem po jej ciele. Wiele scen przedstawia próbę ich fizycznego zbliżenia: sekwencja gwałtownej szarpaniny, seksu oralnego w samochodzie i namiętnego w sypialni, aż wreszcie przytulenia się. Kluczowy jest jednak moment tańca. Bardzo lubię opowiadać o relacjach "pomiędzy słowami". Zaprosiłam Kaję Kołodziejczyk, choreografkę, by za pomocą ruchów przedstawiła historię kochanków. Piosenkę "Lovers are Strangers" Michelle Gurevich (znanej jako Chinawoman) znalazłam długo przed powstaniem "Fugi".

W klubie festiwalowym puszczono piosenkę "Lovers are Strangers". Wszyscy od razu skojarzyli ją z "Fugą".

Dzięki takim momentom uświadamiam sobie, co jest sercem mojego filmu.

Po raz kolejny zaprosiłaś do współpracy operatoraJakuba Kijowskiego. Jego zdjęcia oscylują w spektrum brązów, zieleni i beżów. Odkrywacie wspólnie nowe horyzonty sztuki filmowej?

Kuba nie chce powtarzać tego, co zrobił wcześniej. Z każdym kolejnym projektem idzie o krok dalej. Przekracza granicę, a to jest dla mnie bardzo inspirujące. Wspólnie, dla każdej historii, próbujemy tworzyć nowy język. W "Fudze" kolory kojarzą się z samotnością głównej bohaterki. Alicja nie czuje się komfortowo w "chłodnym" domu. Przestrzeń podkreśla jej niedopasowanie do sytuacji. Szerokie kadry oddają jej odizolowanie od otoczenia i najbliższych.

Czy teraz patrząc z dystansu na główną bohaterkę "Fugi" uważasz, że tworzycie nowy model kobiecości?

W pewnym momencie zrozumiałam, że Alicja musi pozostawać w kontrze do swojego powrotu i do poprzedniego życia. Wtedy pomyślałem, że mamy dobrą historię. Bardzo mi zależało, aby główna bohaterka stanowczo upomniała się o swoje prawa i autonomię. Nie dla każdego rodzina musi być najważniejsza. Kobieta nie musi brać odpowiedzialności za najbliższych i w pewnym momencie ma prawo powiedzieć: dość.

Rozmawiał: Marcin Radomski

Agnieszka Smoczyńska zaprasza na swój spektakl "Wasza Wysokość", który znajdziecie na stronie Kultury Na Widoku.

Filmy Agnieszki Smoczyńskiej znajdziecie w legalnych źródłach, m.in.:
"Córki dancingu" (2015): vod.pl | Chili Cinema
"Aria Diva" (2007): vod.pl | TVP VOD | Ninatek

ikona lupy />

Artykuł powstał we współpracy z www.legalnakultura.pl

Fundacja prowadzi Bazę Legalnych Źródeł, które udostępniają treści zgodnie z prawem i wolą twórców.