„Mamy nową Oprah” – napisał dziennikarz „USA Today”, komentując informację o rekordowym kontrakcie Shondy Rhimes z serwisem streamingowym Netflix. Za wyprodukowanie ośmiu seriali Rhimes otrzyma od Netflixa rekordową w branży sumę 150 mln dol. Jeśli jej filmy spodobają się publiczności, dochód Shondy może wzrosnąć kilkukrotnie. „Potrzebowaliśmy kogoś, kto sprawi, że Netlflix będzie tak samo popularny w Korei, jak jest w Kansas. Rhimes jest kluczową osobą w tym planie” – tłumaczył szef serwisu Ted Santos.
Rzeczywiście: seriale, których autorką jest Rhimes, podbiły cały świat. „Chirurgów” emitują stacje w 120 krajach, serial doczekał się gry komputerowej, a wydana na płycie ścieżka dźwiękowa pokryła się platyną. Kolejne tytuły („Skandal” oraz „Sposób na morderstwo”) nominowane były do Złotych Globów i regularnie gromadziły przed telewizorami za oceanem dziesięciomilionową widownię. Producent wykonawczy seriali, telewizja ABC, podliczył, że w ciągu 13 lat emisji produkcje autorstwa Rhimes przyniosły ponad 2 mld dol. zysku dla stacji. „Jeśli myślicie, że w Netflixie będą powstawać kolejne wersje »Chirurgów«, to grubo się mylicie. Przyjęłam tę propozycję właśnie po to, aby zrobić coś zupełnie nowego. Bez ograniczeń ze strony reklamodawców czy cenzury obyczajowej” – skomentowała zmiany sama Rhimes.
Sława w mgnieniu oka
Porównywanie 48-letniej Rhimes do Oprah Winfrey jest jak najbardziej na miejscu. Obie kobiety są Afroamerykankami, swoją działalnością zmieniły telewizję i zarobiły fortunę. Na tym jednak analogie się kończą. Rhimes, w przeciwieństwie do Winfrey, pochodzi z inteligenckiej rodziny. Jej ojciec, profesor informatyki, jeszcze do niedawna wykładał na Uniwersytecie Kalifornijskim; matka, wychowując szóstkę dzieci, obroniła doktorat z administrowania szkołami wyższymi. „Dorośli zawsze traktowali nas poważnie. Gdy miałam trzy lata, zaczęłam wymyślać opowiadania, które spisywała moja mama. To doświadczenie sprawiło, że później nigdy nie bałam się, że napiszę coś głupiego” – wspomina Rhimes.
Była typem samotnika. Po lekcjach wspinała się na drzewo w ogrodzie i czytała książki z biblioteki rodziców. „Nie ma nic groźniejszego niż banda szkolnych nastolatków szukających ofiary. Brzydzę się tymi ludźmi i panicznie się ich boję” – notowała w pamiętniku. W wieku 17 lat w teatrze na Broadwayu zobaczyła przedstawienie „The Colored Museum” z Whoopi Goldberg w roli głównej. „Nagle mnie olśniło, przede mną stała czarnoskóra kobieta, bez kompleksów, z dystansem, mająca w nosie role społeczne, jakie ma dla niej system. Chciałam być taka jak Whoopi, wolna i twórcza” – wspomina.
Studiowała amerykańską literaturę, scenariopisarstwo, angażowała się w teatr, była wydawcą uniwersyteckiej prasy. „Cierpiała na niezależność intelektualną. To pochłaniało ją całkowicie. Nawet jej współczułem” – żartował jeden ze znajomych z tamtego okresu. Nad łóżkiem w pokoju Shondy w akademiku wisiało zdjęcie Toni Morrison, czarnoskórej pisarki, laureatki Nagrody Nobla. Pragnęła pójść w jej ślady: napisać wielką powieść, która otworzy ludziom oczy i zmieni ich życie. „To jest bardzo słabe, nie chce mi się wierzyć, że z pani inteligencją tego pani nie dostrzega” – powiedział Rhimes wydawca po przeczytaniu jej rękopisu. Z miejsca porzuciła marzenia o literaturze i zajęła się pisaniem scenariuszy. „Serial o chirurgach dojrzewał we mnie od chwili, gdy jako nastolatka byłam wolontariuszką w domu starców. Trudno mi było uwierzyć, że te wszystkie historie dzieją się naprawdę. Jeszcze dziwniejsze było, że nikt ich nigdy nie spisał” – mówiła.
„Na czym polega sukces Shondy Rhimes?” – zastanawiał się kilka lat temu recenzent „New York Timesa”. „Bohaterkami jej seriali są kobiety, które wzbudzają sympatię faktem, że są niesympatyczne” – brzmiała odpowiedź. Z tą diagnozą zgadza się sama producentka. „Pamiętam, jak pokazywaliśmy odcinek pilotażowy »Chirurgów« szefom ABC. W sali siedzieli sami biali mężczyźni, w milczeniu obejrzeli film, po czym stwierdzili, że żadna Amerykanka nie będzie chciała oglądać serialu o kobietach, które skupiają się na pracy, nie mają rodziny, sypiają z kolegami i na domiar złego ze sobą rywalizują” – opowiadała w jednym z wywiadów. W ostatniej chwili Paul Lee, szef ABC, zgodził się na emisję odcinka, raczej ze względu na poniesione koszty produkcji niż wiarę w przedsięwzięcie. Tymczasem serial stał się przebojem, finał pierwszego sezonu śledziło przed telewizorami ponad 22 mln Amerykanów, w większości młodych i wykształconych. Idealny target dla reklamodawców. „Gratuluję, wiedziałaś coś, o czym my nie mieliśmy pojęcia” – powiedział do ucha Shondy szef stacji podczas przypadkowego spotkania w windzie.
„Nigdy nie starałam się tworzyć oryginalnych postaci czy wątków. Pisałam o ludziach, których widzę na co dzień: moich przyjaciołach i rodzinie. Dopiero później okazało się, że bohaterka, która kocha swoją pracę, nie widzi w sobie ofiary i przy tym wszystkim nie jest przerysowana czy komiczna, to nowość na srebrnym ekranie” – tłumaczy Rhimes. Podkreśla, że wszystkie bohaterki jej seriali są do niej podobne. Walczą z dominującymi matkami, nadwagą i własną ambicją. I z pewnością nie zabiegają o ludzi. „Zawsze kiedy ktoś mówi, że moja postać zachowała się jak świnia, jest mi trochę przykro” – żartuje.
Cierpienie drogą do sukcesu
W 2005 r. wraz ze swoją współpracowniczką Betsy Beers Rhimes założyła Shondaland. Firma zajmowała się produkcją „Chirurgów” oraz rozwojem nowych formatów telewizyjnych. „Shonda od początku współpracy zachowywała się jak twardy gracz. Czasem miałem wrażenie, że nasze rozmowy i negocjacje oglądam później w telewizji” – żartował Paul Lee. Gdy ABC kupiło od niej pomysł na serial „Skandal” i później „Sposób na morderstwo”, jej zarobki były najwyższe w branży. Jak pisał magazyn „Forbes”, w 2013 r. Rhimes otrzymywała 1 mln dol. za każdy odcinek serialu, którego jest zazwyczaj producentem wykonawczym i głównym scenarzystą. W zamian za wyłączność amerykańska stacja wypłacała jej dodatkowo 10 mln dol. rocznie. Gdy w 2015 r. ABC sprzedała prawa do emisji archiwalnych odcinków „Skandalu” i „Chirurgów” innym amerykańskim stacjom, Rhimes otrzymała blisko 50 mln dol. za prawa autorskie. Mimo umowy z Netflixem, wciąż będzie pracować dla ABC. Amerykański nadawca obciął jej jedynie bonusową kwotę za klauzulę wyłączności. „Jej majątek przekroczy 1 mld dol. najpóźniej za dwa lata” – zawyrokował „Forbes”. „Chciałabym, aby Shondaland stał się dużym graczem na rynku telewizyjnym, streamingowym czy nawet kinowym. Chcemy dla Netflixa być tym, czym Marvel stał się dla Disneya” – zdradza plany na przyszłość Rhimes.
Sukces czarnoskórej producentki szybko zwrócił uwagę amerykańskich mediów. Rhimes nie szukała jednak popularności, konsekwentnie odrzucała propozycje udziału w programach telewizyjnych czy wykładów. „Panicznie bałam się wystąpień publicznych. Tłumaczyłam sobie, że jestem scenarzystką, nie aktorką, jednak wkurzało mnie to ograniczenie. Postanowiłam z właściwą sobie konsekwencją zająć się tym problemem. Po prostu przyjęłam propozycję pojawienia się w talk-show na swoich warunkach” – pisze w swojej książce „Year of Yes: How to Dance It Out, Stand in the Sun and Be Your Own Person”, która jest wykładnią życiowej filozofii Rhimes. Możną ja streścić w kilku punktach: kochaj, ciężko pracuj, doceniaj siebie, ryzykuj, nie bój się być przywódcą i w końcu nie czekaj, działaj. „To nie jest kolejny poradnik pozytywnego myślenia. To raczej powrót do korzeni. Autorka odkurza wyświechtane, trywialne prawdy, przypominając ich pierwotne znaczenie. Warto jej posłuchać” – napisał po premierze książki recenzent „New Yorkera”.
Rhimes zaczyna „Year of Yes” od opowieści o wygranej walce z nadwagą. „Wraz z każdym sukcesem przybywało mi kilogramów, w pewnym momencie nie mogłam zapiąć pasa bezpieczeństwa w samolocie, był za krótki na moją talię. Nie mogłam schudnąć, nic na mnie nie działało. Przełom nastąpił dopiero wtedy, gdy zdałam sobie sprawę, że żeby być szczupłą, trzeba cierpieć. Zatrudniłam trenera, przeszłam na dietę i bardzo ciężko pracowałam. Udało mi się zrzucić 53 kg. Mój cały sekret to nieprzyjemna, monotonna praca. Jeśli ktoś obiecuje wam sukces bez ciężkiej pracy, bezczelnie was zwodzi” – pisze. Shonda podkreśla, że chce być zdrowa dla swoich najbliższych. Bo oni są najważniejsi. Jest mamą trójki dziewczynek, dwie zostały przez nią adoptowane, trzecią urodziła surogatka. „Gdy miałam pięć lat, wiedziałam, że będę mieć trójkę dzieci i wszystkie będą dziewczynkami. Wiedziałam też, że nigdy nie będę mieć męża” – zwierzyła się niedawno w programie Oprah Winfrey. „Jak to? Nie wierzę, że nie lubisz flirtować” – dopytywała prowadząca. „Oczywiście, że lubię facetów. Lubię chodzić na randki, spotkać się na kolacji, ale wizja mężczyzny kręcącego się po domu mnie przeraża. Nie ma dla niego miejsca w moim życiu” – tłumaczyła Rhimes. „System nakłada na kobiety obowiązek posiadania partnera. Kobiety same zresztą go najbardziej egzekwują. Od dziecka wiedziałam, że nie dam się na to nabrać” – pisze w swojej książce. Rhimes podkreśla, że zawsze stara się poświęcać pracę dla rodziny. „15 minut zabawy z córką sprawia, że wracam na ziemię bez względu na to, jak daleko jestem” – dodaje. Miłość to jednak dla Shondy nie tylko relacja z dziećmi, to także pielęgnowanie przyjaźni jeszcze ze szkoły podstawowej czy codzienna lampka czerwonego wina, którą wypija zawsze o 17.
Jak poradzić sobie z kryzysem
„Długo zajęło mi docenienie życia, jakie prowadzę. Pamiętam, jak przed lustrem próbowałam powtarzać sobie, że jestem mądra, utalentowana, pracuję ciężko i czułam się idiotycznie. A uznanie własnej wartości to coś, co nam się należy. Bez tego trudno sprawnie funkcjonować czy budować zdrowe relacje” – pisze. „Czy słyszeliście, żeby Beyoncé powiedziała, że jest ładna?” – odpierała po premierze książki zarzuty, że zbytnio wiktymizuje kobiety. Docenianie siebie, nawet infantylne czy przesadne, zdaniem Shondy nigdy nie obraca się w narcyzm, przeciwnie: pomaga dostrzec innych ludzi. Osobny rozdział w „Year of Yes” Shonda poświęca pięciu osobom, które pomagają jej w gospodarstwie domowym. „Długo wstydziłam się tego, że zatrudniam ludzi do pomocy w domu. Nie tylko chce im podziękować, ale też uwolnić się od poczucia winy, że zamiast przyrządzać obiad, wolę porozmawiać z córkami czy poczytać” – pisze w swojej książce. Ważnym elementem życiowej filozofii producentki jest zasada „nie czekaj, działaj”. „Kiedy ktoś mówi, że czeka na odpowiedni moment, żeby spełnić swoje marzenia, wiem, że nigdy się to nie wydarzy. Czekanie to wielki błąd. Nie wiesz, co robić? Posprzątaj mieszkanie, może przyjdzie ci coś do głowy” – radzi.
W życiu Rhimes zawsze była wierna tej zasadzie. Gdy jako początkująca scenarzystka marzyła o własnym serialu, zgodziła się napisać film „Crossroads – Dogonić marzenia” z Britney Spears w roli głównej. Głupkowata komedia dla nastolatków zbesztana została przez krytyków, dla Shondy okazała się jednak świetną lekcją hollywoodzkiego show-biznesu. Kiedy rok później skończyły się jej pieniądze, przyjęła pracę copywritera w dużej agencji reklamowej, jednocześnie stażując za darmo w firmie producenckiej należącej do Denzela Washingtona. W tym samym czasie zdecydowała się na adopcję dziecka. „Po prostu pruj naprzód. Nie ma innego sposobu” – podkreśla. Rhimes wyznaje, że w prowadzeniu firmy najtrudniejsze było dla niej podejmowanie ryzyka. „To ma wiele wspólnego z zaufaniem. Pamiętam, jak pierwszy raz poszłam na kolację branżową z przeświadczeniem, że te rekiny show-biznesu albo mnie zjedzą, albo zignorują. Okazało się, że poznałam masę fantastycznych ludzi, z którymi do dziś współpracuję” – mówi. Gdy trwał casting do „Chirurgów”, stacja naciskała na angaż znanej aktorki do głównej roli doktor Cristiny Yang. Shonda miała poczucie, że propozycja jest nietrafiona. „Po raz pierwszy w życiu powiedziałam im głośne »nie« i następnego dnia przedstawiłam Sandrę Oh, która wkrótce stała się filarem serialu i przez dziesięć kolejnych sezonów jego największą gwiazdą. Największe ryzyko to nie podejmować żadnego ryzyka” – pisze.
Niedawno dziennikarze amerykańskiego programu informacyjnego „Nightline” odwiedzili Shondę w jej firmie. W gabinecie producentki obok zdjęć córek znajduje się oprawiony cytat nieznanego autora: „Mierny nauczyciel mówi. Dobry – tłumaczy. Znakomity – daje przykłady. Wielki – inspiruje”. „Bardzo długo uczyłam się być przywódcą, aż zrozumiałam, że to trochę jak z byciem nauczycielem i wychowywaniem młodzieży. Najważniejszy jest dobry przykład” – podkreśla. W Shondalandzie pracuje dziś 750 osób, firma prowadzi blisko 20 pro jektów, wciąż produkuje „Chirurgów” i „Sposób na morderstwo”. Są jeszcze: serial o dzielnych kobietach strażakach, prawniczkach i nowe seriale dla Netflixa. Akcja jednego z nich dzieje się w czasach niewolnictwa, innego w kuchni Białego Domu, kolejny to opowieść o harcerkach, którym udaje się przeżyć koniec świata. Kamera programu podpatrywała Shondę, jak prowadzi spotkanie produkcyjne dotyczące kolejnego odcinka „Sposobu na morderstwo”. „Panuje spokój i skupienie, nawet lekka nerwowość, Rhimes rządzi niepodzielnie, nigdy nie podnosi głosu, jej autorytet jest niekwestionowalny” – mówi głos zza kadru. „Czy jest jeszcze coś, co chcesz osiągnąć?” – pyta Shondy dziennikarka. „Pytanie, które sobie zadaję, brzmi inaczej. Czy jestem osobą, którą chciałam być? Jak na razie odpowiedź jest twierdząca, jeśli jednak zacznę mieć wątpliwości, jestem gotowa na zmiany” – wyjaśnia.
Specjaliści podkreślają, że najbliższe lata będą kluczowe dla kariery Rhimes. Oglądalność „Chirurgów” systematycznie spada, jej dwa nowe seriale dla stacji ABC zostały zdjęte z ramówki zaledwie po dwóch sezonach. Przyszłość kolejnych dwóch, z racji kiepskich wyników, stoi pod znakiem zapytania. „Oprah w momentach kryzysu swojej marki potrafiła przypominać o swoim geniuszu, Shonda stoi właśnie przed takim wyzwaniem. Czy zasłuży na miano królowej telewizji, okaże się wkrótce” – dodaje komentator „USA Today”.