Tworzył swój system przez ponad trzydzieści lat. Usiłował w nim udzielić odpowiedzi na wszelkie pytania – mówi PAP prof. Stanisław Pieróg, filozof z Uniwersytetu Warszawskiego. 165 lat temu, 9 sierpnia 1853 r., w Neuilly-sur-Seine pod Paryżem zmarł Józef Hoene-Wroński, twórca idei mesjanizmu, matematyk, fizyk, filozof.

PAP: W młodości Józef Hoene-Wroński zapowiadał się na świetnego, zdolnego oficera. W pewnym momencie nastąpił w jego życiu przełom. Czym było spowodowane jego zainteresowanie filozofią?

Prof. Stanisław Pieróg: Odpowiedź na to pytanie nie jest łatwa. Zapewne zdecydowało o tym zetknięcie z ówczesną filozofią najwyższego lotu, czyli myślą Immanuela Kanta i niemieckich idealistów. Wroński dopiero po porzuceniu służby wojskowej mógł w pełni poświęcić się filozofii. Urodził się w 1776 r. w Wolsztynie. Swego czasu w moim seminarium uczestniczyło dwóch słuchaczy z tego miasta. Dowiedziałem się od nich, że funkcjonuje tam grupa wielbicieli jego filozofii i dokonań w obszarze techniki. Wydali nawet książkę poświęconą m.in. związkom Wrońskiego z tym miastem.

Uczył się w poznańskiej Szkole Wydziałowej. W 1792 r. postanowił porzucić dom rodzinny i zaciągnął się jako kadet do korpusu artylerii. Dwa lata później wziął udział w Insurekcji Kościuszkowskiej. Dało mu to okazję do pokazania swych niemałych talentów wojskowych. Jeszcze w czasie powstania awansował do stopnia porucznika. Po klęsce maciejowickiej dostał się do niewoli, ale niemal natychmiast zaciągnął się do wojska rosyjskiego. Przez dwa lata służył pod rozkazami Suworowa. W 1797 r. został zwolniony na własną prośbę i zachował ważne uprawnienia, takie jak pobieranie pensji oraz możliwość noszenia munduru. Z wojska wystąpił po uzyskaniu samodzielności finansowej wynikającej z otrzymania spadku po śmierci ojca.

Był to dla niego moment przełomowy, ponieważ zyskał możliwość studiowania filozofii. Udał się do Królewca, gdzie zetknął się z myślą Kanta, który nie prowadził już aktywnej działalności naukowej, ale wciąż wpływał na tamtejsze życie naukowe. Nie wiemy, czy miał okazję osobistego spotkania z wielkim filozofem.

Po wyjeździe z Prus opublikował w 1803 r. w Marsylii dzieło poświęcone filozofii Kanta, które było być może pierwszą francuskojęzyczną pracą tego rodzaju. Pokazuje to również jego uzdolnienia językowe. Pamiętajmy, że wszystkie jego dzieła były publikowane po francusku. Można powiedzieć, że do pewnego stopnia był filozofem francuskim. Nawet listy prywatne pisał po francusku. Sam uważał się za kosmopolitę, choć wiązał swoją myśl z przekonaniem o dziejowej misji narodów słowiańskich. Rolę przywódczą przypisywał jednak Francuzom, a wśród narodów słowiańskich przede wszystkim Rosjanom. Jego mesjanizm był nawet określany jako mesjanizm francusko-słowiański.

PAP: Jego doktryna wydaje się całościowa i inspirowana Kantem oraz Heglem…

Prof. Stanisław Pieróg: Raczej w mniejszym stopniu Heglem. Przede wszystkim Immanuelem Kantem i Friedrichem Schellingiem. W pewnym stopniu myśl Wrońskiego wpisuje się w nurt idealizmu absolutnego. Jest to jego polsko-francuska odmiana.

Przy tej okazji warto wspomnieć, że przyswajanie wrońskizmu to zjawisko dosyć późne. Został doceniony przez innych polskich filozofów, takich jak Bronisław Trentowski czy Karol Libelt, dopiero w latach czterdziestych XIX w.

Kariera filozofii Wrońskiego zaczęła się dopiero pod koniec XIX w., a szczyt jej popularności przypadł dopiero na okres międzywojnia. W latach dwudziestych w Polsce ukształtował się nurt neomesjanistyczny, którego centrum był Instytut Mesjanistyczny w Warszawie.

Niewątpliwie z idealizmem niemieckim myśl Wrońskiego łączy poszukiwanie filozofii wszechogarniającej, której przedmiotem będzie wszystko, absolut. Nie miała ona mieć charakteru mistycznego, przeciwnie: miała przybrać formę systemu pojęciowego. Pojawia się więc pytanie o narzędzia budowania takiej filozofii.

W obrębie idealizmu niemieckiego nastąpił wyraźny rozdźwięk między Friedrichem Schellingiem, który chciał budować system filozoficzny na podstawie intuicyjnego (a więc bezpośredniego) poznania całej („absolutnej”) rzeczywistości, pojmowanej jako „niezróżnicowana jednia”. Spotkał się jednak z krytyką Georga Wilhelma Hegla, który w „Fenomenologii ducha” próbował wykazać nierealizowalność takiego projektu. Wszelkie tworzenie dyskursywnej (a więc pojęciowo wyrażanej) wiedzy wymaga – zdaniem Hegla – wprowadzania rozróżnień, wszelkie ujmowanie pojęciowe czegoś wymaga negowania czegoś innego. Budowanie systemu filozoficznego należy zaczynać od pojęć. Pojęć najogólniejszych, ale pojęć – nie intuicji „wszechjedni bytu”.

Sukces heglizmu polegał na zbudowaniu systemu, który wiedzę o absolucie przedstawia dialektycznie, nie wychodzi od zespołu gotowych prawd dotyczących bytu. Wiedza o absolucie miała być konstruowana stopniowo, w długich rozumowaniach mających dialektyczny charakter.

Podejście Wrońskiego jest nieco inne. Jego system miał być wyprowadzony z „ukrytych” (ezoterycznych) i pojęciowo niewyrażalnych założeń charakteryzujących istotę absolutu. Ten problem (w pewnym sensie problem metody) stał się zarzewiem dramatycznych sporów dotyczących racjonalistycznej (względnie irracjonalistycznej) natury systemu Wrońskiego. Tworzył on swój system przez ponad trzydzieści lat, mniej więcej od roku 1803. W latach trzydziestych XIX w. nazwał go mesjanizmem. Usiłował w nim udzielić odpowiedzi na wszelkie pytania, także te o charakterze światopoglądowym. System miał być „ostateczną unią filozofii i religii”, a więc pewnym rodzajem filozoficznej gnozy.

PAP: Jak Wroński był postrzegany przez środowisko polskiej emigracji we Francji?

Prof. Stanisław Pieróg: Pojęcie mesjanizmu zapożyczył od Wrońskiego Adam Mickiewicz i szeroko rozpowszechnił w swoich czterech kursach prelekcji paryskich. Od tego momentu rozpoczęła się kariera mesjanizmu.

Pamiętajmy jednak, że mesjanizm Wrońskiego bardzo różnił się od mesjanizmu towiańczyków. Wzajemne stosunki Wrońskiego i tego środowiska były wrogie. Wroński był oburzony, gdy dowiedział się, że Mickiewicz wiąże mesjanizm z mistyczną myślą Towiańskiego. Mówił o „bandach piekielnych”, które wykorzystują jego idee.

Wroński odcinał się od nich, ponieważ odcinał się od wszelkiego mistycyzmu i uważał go za zniekształcenie filozofii. Te stosunki pokazują różnice pomiędzy dwoma sposobami myślenia o rzeczywistości (w szczególności rzeczywistości historycznej), które często niesłusznie „wrzucamy do jednego worka”, nazywając je mesjanizmem. Nie chodzi więc o konflikty osobiste, lecz o zupełnie różne sposoby myślenia.

Historycy znajdują w myśleniu mesjanistycznym pewne charakterystyczne pojęcia, m.in. pojęcia mesjasza jednostkowego i zbiorowego, czyli rewelatora oraz realizatora „zbawczej prawdy”. Ważna jest dla nich również idea „królestwa bożego na ziemi”, czyli końca historii i całkowitej reorganizacji życia ludzkości, a zatem idea zbiorowego, ziemskiego zbawienia.

Za tą ogólną charakterystyką kryją się jednak bardzo istotne różnice. Wrońskizm jako pewien typ myślenia jest bardzo bliski ówczesnej filozofii niemieckiej („idealizmu absolutnego”), ożywionej ambicją stworzenia systemu wiedzy absolutnej. Towiańczycy za źródło wiedzy uważali indywidualne objawienie. Ta wiedza ma mistyczny charakter, jest ezoteryczna i nie przybiera formy pojęciowego systemu. Dla towiańczyków, w tym Mickiewicza i w pewnym stopniu Juliusza Słowackiego, filozofia niemiecka, także filozofia Wrońskiego, jest zniekształceniem „prawdziwej mądrości”, która nie ma „książkowego” charakteru i w istocie ma być przede wszystkim praktykowana, a nie wykładana na uniwersytetach.

Propagowaniem takiego sposobu rozumienia owej mądrości zajął się Mickiewicz we wspomnianych już czterech kursach paryskich. Szczególnie przedostatni z nich jest poświęcony krytyce idealizmu niemieckiego. W ostatnim Mickiewicz zajął się upowszechnianiem towianizmu i przygotowywaniem rewolucji moralnej, jaka miała się dokonać (za sprawą „męża bożego”) w życiu jednostek i całych narodów. Ten mesjanizm miał więc inny charakter i inne cele niż ten głoszony przez Hoene-Wrońskiego.

PAP: Hoene-Wroński zdobywał fundusze od osób zafascynowanych jego wizją. Jego działania wzbudzały również wiele dyskusji…

Prof. Stanisław Pieróg: Hoene-Wroński bezwzględnie wykorzystywał wszelkie okazje do czerpania środków na publikowanie swoich dzieł i realizowanie swoich pomysłów wynalazczych, szczególnie w dziedzinie lokomocji. Przed wojną wybitny polonista, Józef Ujejski, napisał znakomitą książkę „O cenę absolutu”, która została bardzo źle przyjęta przez członków Instytutu Mesjanistycznego. Ujejski pokazał, jak Wroński instrumentalnie wykorzystywał swoich licznych „sponsorów”, szczególnie francuskiego bankiera P. Arsona, któremu „sprzedał” formułę absolutu (choć intuicyjna wiedza o istocie absolutu w założeniu miała być pojęciowo niewyrażalna).

Arson doszedł do wniosku, że nie otrzymał tej formuły, i wytoczył Wrońskiemu proces sądowy. Bankier przegrał, ponieważ nie był w stanie udowodnić, że nie otrzymał „formuły absolutu”. Zapłacił za nią ogromną sumę 108 tys. franków. Wroński doprowadził go do ruiny i samobójstwa. Wykorzystywał również majątki innych sponsorów: nie do realizacji celów prywatnych, co prawda, lecz do tworzenia i propagowania dzieł o znaczeniu – jak sądził – uniwersalnym: dzieł filozoficznych oraz technicznych wynalazków. Wroński jest postacią kontrowersyjną i niezwykłą. Był to niewątpliwie geniusz, ale jednocześnie, jak pokazał Ujejski, człowiek moralnie wielce niejednoznaczny.

Inna książka, wybitnego matematyka Samuela Dicksteina, wydana pod koniec XIX w. eksponowała znaczenie odkryć Wrońskiego w dziedzinie matematyki. Otrzymaliśmy bardzo różne wizerunki naszego myśliciela. Trudno zbudować jakiś spójny i „jednolity” jego portret: uczonego, filozofa i człowieka. Łatwiej chyba mówić o jego projekcie filozoficznym niż o nim samym. Na jego temat napisano sporo, ale nie jest on powszechnie znany. Często zapomina się, że to on, a nie Mickiewicz, jest twórcą terminu „mesjanizm”. Sam wieszcz przyznawał się do zapożyczenia tego terminu od Hoene-Wrońskiego, choć ten odżegnywał się od jakichkolwiek związków z mistycyzmem towiańczyków. Miał swoje racje. Olśnienie, które Wroński miał przeżyć w 1803 r. na balu w Marsylii, nie było chyba objawieniem mistycznym; było raczej nagłym odkryciem jakiejś filozoficznej prawdy. Miewali podobne olśnienia także inni filozofowie, np. Kartezjusz, który opowiedział nam o pewnym niezwykłym momencie swego życia – momencie odkrycia tzw. metodycznego sceptycyzmu.

Rozmawiał Michał Szukała (PAP)