ROZRYWKA | Rekordowa liczba sprzedanych biletów, rekordowo wielu widzów na polskich filmach i wysokie wpływy z polskich produkcji w Wielkiej Brytanii
/>
W pierwszej piątce najchętniej oglądanych ubiegłego roku w Polsce filmów znalazły się aż trzy rodzime tytuły: „Listy do M. 3”., na które udało się sprzedać prawie 3 mln biletów, „Botoks” – 2 mln 315 tys., i „Sztuka kochania. Historia Michaliny Wisłockiej” – 1 mln 803 tys. widzów. Obok nich największym powodzeniem cieszyły się „Gru, Dru i Minionki”, na które sprzedano niemal 2 mln biletów, i „Ostatni Jedi”, który choć miał premierę w połowie grudnia, to do końca roku zdążyło go obejrzeć 1 mln 737 tys. widzów.
Rynkowym fenomenem, i to drugi rok z rzędu, są filmy reżysera Patryka Vegi. W 2016 r. na jego „Pitbulla” oraz „Pitbull. Niebezpieczne kobiety” sprzedano ponad 4 mln biletów.
W 2017 r. do kin poszło ponad 56 mln osób, z czego 13,5 mln na polskie produkcje. To kolejny z rzędu rok, gdy branża filmowa bije u nas rekordy i wyraźnie widać, że spory w tym udział mają polskie filmy.
Nasze filmy pobiły także rekordy popularności na rynku brytyjskim. Po niezłym 2016 r., gdy do kin na Wyspach trafiło 14 polskich produkcji, w ubiegłym roku było ich już 16, a wpływy ze sprzedaży biletów wyniosły 3 mln 135 tys. funtów – pół miliona więcej niż rok wcześniej. – Oczywiście polskie kino jest w Europie wciąż niszowe. Ale na rynku brytyjskim, dzięki sporej grupie pracujących i mieszkających tam Polaków, mamy już całkiem sporą grupę widzów spragnionych polskich filmów – mówi nam Krzysztof Terej, członek zarządu Watchout Productions i producent filmu „Sztuka kochania. Historia Michaliny Wisłockiej”.
Na rynku brytyjskim dużo jest wyświetlanych filmów pochodzących z państw, z których pochodzą mniejszości narodowe, ale sukces „Botoksu” pokazuje, jak wysoki jest potencjał polskiego kina. Film w pierwszy weekend wyświetlania zebrał 792 tys. funtów z biletów i był bardziej dochodowy niż kolejna część serii „Resident Evil: Ostatni rozdział”.
– Przed polskimi producentami filmowymi teraz otwierają się jeszcze jedne drzwi – dystrybucja w globalnych platformach VOD. One mają ogromne zasięgi i warto na nie spojrzeć podobnie jak na tradycyjną dystrybucję kinową – zachęca Terej i jako przykład podaje właśnie „Sztukę kochania”. Prawa do jej dystrybucji na cały świat – z wyjątkiem Polski, gdzie mają je stacje telewizyjne – kupił Netflix. I w tym roku film o Wisłockiej będzie dostępny dla ponad 100 mln widzów na całym świecie.