W Bredzie w sobotę rozpoczną się dwudniowe uroczystości upamiętniające wyzwolenie tego miasta przez 1. Polską Dywizję Pancerną spod niemieckiej okupacji.
PAP: W jaki sposób Holendrzy upamiętniają postać gen. Stanisława Maczka i żołnierzy 1. Polskiej Dywizji Pancernej?
Jan Józef Kasprzyk: Pamięć o 1. Dywizji Pancernej dowodzonej przez gen. Stanisława Maczka jest wśród Holendrów nadal żywa. Warto podkreślić, że 1. Dywizja Pancerna wyzwoliła wiele krajów zachodniej Europy - Francję, Belgię, Holandię, ale to właśnie w Holandii jest bardzo duża wdzięczność miejscowej ludności, przenoszona w pamięci pokoleniowej.
Należy też pamiętać o tym, że wielu żołnierzy 1. Dywizji Pancernej, nie mogąc wrócić do Polski zniewolonej przez komunistów, pozostało w Holandii i założyło własne rodziny. Zdarza się, że dzieci, czy wnuki pochodzące z tych związków, nie mówią już wiele po polsku, ale na coroczne uroczystości w Bredzie ubierają się w oryginalne lub wzorowane na "pancerniackich" mundury swoich dziadków.
Wdzięczność jest duża z wielu powodów. Po pierwsze - za wolność, którą Polacy dali Holendrom w 1944 roku; a po drugie - istnieje wśród nich wdzięczność, nazwijmy to, natury kulturowej. Dzięki geniuszowi gen. Stanisława Maczka, będącego wybitnym humanistą, absolwentem Wydziału Filozofii Uniwersytetu Lwowskiego, Breda nie legła bowiem w gruzach. Maczek miał pełną świadomość tego, iż działania zbrojne należy poprowadzić tak, aby zabytkowe miasta niderlandzkie nie uległy zniszczeniu, za co Holendrzy do dziś są Polakom niezmiernie wdzięczni. Nie był to zresztą przypadek - Maczek w swoich wspomnieniach pisał, że głęboko przemyślał prowadzenie zdobycia Bredy: jak działać i wykorzystać efekt zaskoczenia, aby Niemcy nie zniszczyli i nie wysadzili miasta - jednego z elementów naszej kultury europejskiej i cywilizacji łacińskiej.
Wdzięczność znajduje swój wyraz w uroczystościach organizowanych wspólnie przez stronę holenderską i polską na licznych cmentarzach, gdzie pochowani są żołnierze Polskiej Dywizji Pancernej. W tym roku również odwiedzimy kilkuset Polaków, którzy zginęli w wyniku działań zbrojnych. Rzeczą niezwykle charakterystyczną jest to, że gen. Stanisław Maczek, zmarły w 1994 r., zamarzył sobie, aby być pochowanym wśród swoich żołnierzy właśnie w Bredzie. Stąd też coroczne uroczystości w tym mieście dla naszych weteranów mają podwójny wymiar - jadą odwiedzić miejsce, które wyzwalali w roku 1944, ale jadą też z pielgrzymką do grobu swojego ukochanego dowódcy, którego pieszczotliwie nazywali "bacą". Obrazkiem absolutnie filmowym są blisko stulatkowie prężący się na baczność przed grobem swojego dowódcy w Bredzie, gdzie spoczął wśród kolegów.
PAP: Ten obrazek pokazuje, jakim szacunkiem "maczkowcy" darzyli swojego dowódcę.
J.J.K.: Gen. Stanisław Maczek był dowódcą przede wszystkim szanowanym i jego polecenia wykonywano również z szacunku. To nie był dowódca wyzwalający w podkomendnych bojaźń. Weterani mówią o nim z ogromnym podziwem, nigdy ze strachem. Potrafił wpłynąć na swoich żołnierzy autorytetem, opiekuńczością. Maczek był jedynym dowódcą Wojska Polskiego w czasie II wojny światowej, który dowodząc różnymi jednostkami bojowymi nie przegrał żadnej bitwy; m.in. dlatego, że nie szafował krwią żołnierską. Wdzięczność i pamięć w stosunku do dowódcy takiego, jakim właśnie był Maczek, jest przepięknym świadectwem.
PAP: Jaki charakter ma ta pamięć historyczna w Holandii?
J.J.K.: Nazwałbym to pamięcią lokalną, dlatego że uroczystości, które są obchodzone od szeregu lat (jeszcze w okresie, kiedy Holandia, w przeciwieństwie do Polski, należała do wolnego świata), były organizowane zarówno przez Polaków mieszkających w Holandii, jak i Holendrów posiadających - lub nie - korzenie polskie. Natomiast była to i jest nadal oddolna inicjatywa społeczna Holendrów, potrafiących przywoływać hasła sprzed 73 lat: "Dziękujemy wam Polacy"; słowa głęboko zakorzenione w umysłach Holendrów.
PAP: Przez pamięć o tym wydarzeniu z 29 października 1944 r. Breda do dziś określana jest najbardziej polskim miastem w Holandii...
J.J.K.: Pamięć o wyzwoleniu, o ocaleniu miasta jest bardzo żywa. Udział Holendrów w tych uroczystościach odbywa się na wysokim szczeblu - władze miasta traktują je jako święto wolności Bredy. I stale pamiętają, komu tę wolność zawdzięczają. Najlepszym dowodem, że pamięć i wdzięczność była od początku duża, jest fakt, iż w Holandii po II wojnie światowej osiadło naprawdę wielu "maczkowców".
PAP: Jak przekłada się ta pamięć o gen. Maczku na relacje polsko-holenderskie?
J.J.K.: Jest to ogromny punkt zaczepienia w różnorakich relacjach polsko-holenderskich. Wdzięczność, która cały czas funkcjonuje w umysłach Holendrów, jest atutem w jakichkolwiek rozmowach ze stroną holenderską. Osobiście byłem urzeczony dbałością o cmentarze polskie w Holandii, utrzymane na najwyższym poziomie, których opiekunami są Holendrzy. Nikt ich do tego nie zmusza; jest dla nich rzeczą oczywistą, że opiekują się miejscami spoczynku synów Polski, swoich wyzwolicieli.
PAP: Zbliża się kolejna rocznica wyzwolenia Bredy - proszę powiedzieć, ilu polskich żołnierzy zginęło w trakcie wyzwolenia. Jak wielka była ta ofiara?
J.J.K.: Gen. Maczek niezwykle ostrożnie szafował żołnierską krwią. Uważał, że życie każdego żołnierza jest bezcenne i dlatego walki o Bredę sprzed 73. lat nie były okupione wielkimi stratami, porównując je np. z ofiarą, jaką Polacy ponieśli pod Monte Cassino, Ankoną, czy Bolonią. W Bredzie rzecz wyglądała inaczej. Trzeba zaznaczyć, że Niemcy mieli już świadomość przegranej wojny, w związku z tym ich determinacja i opór były mniejsze niż np. na froncie włoskim. Szacuje się, że w walkach o Bredę zginęło 250 Polaków. Cała operacja wyzwolenia zaplanowana na 29 października 1944 roku opierała się na elemencie zaskoczenia Niemców, dzięki czemu ocalało miasto, a straty ludzkie nie były tak duże, jak w innych miejscach naszej walki o wolność Europy i Polski. A że składała się z wielu etapów, dlatego wokół Bredy znajdziemy sporą liczbę nekropolii, gdzie są pochowani polscy żołnierze.
Wyzwolenie Bredy jest symbolem tego, że hasło walczymy "za waszą i naszą wolność" nie jest puste, ma wymierny kształt. To dobry przykład na to, że w czasie II wojny światowej walczyliśmy nie tylko o niepodległość Polski, ale przywracaliśmy ład i porządek naruszony przez narodowo-socjalistyczną niemiecką III Rzeszę w odniesieniu do innych państw i innych narodów. Warto o tym mówić. Warto, by Europa nie zapomniała, komu również zawdzięcza wolność, jaka przyszła w 1944 i 1945 roku.
Gorzki jest fakt, że choć my, Polacy, "zachowaliśmy się jak trzeba" i, skutecznie walcząc, daliśmy Europie wolność, ponosząc duże straty, sami czekaliśmy na wolność jeszcze pół wieku. Gorzki jest też fakt, że gen. Maczek zmarł w 1994 roku, nie wróciwszy nigdy do Polski, pozbawiony przez rząd komunistyczny polskiego obywatelstwa.
Rozmawiała Katarzyna Krzykowska (PAP)