"Egzekucja miała charakter odwetu na więźniach za sabotaż i akcje partyzanckie prowadzone na Lubelszczyźnie, a ofiarami byli głównie więźniowie przywiezieni z więzień w Lublinie oraz Radomiu w latach 1941-1942" – podał Cyra na swym blogu cyra.wblogu.pl.
Nieżyjąca już historyk z Muzeum Auschwitz Danuta Czech w "Kalendarium wydarzeń w KL Auschwitz" pod datą 28 października 1942 r. zapisała, że Niemcy w bloku 3 zgromadzili ok. 280 Polaków. "Po porannym apelu i wyjściu komand roboczych poza obóz do pracy, wyprowadzono (więźniów - PAP) do bloku nr 11 i tam rozpoczęto rozstrzeliwania" – wspomniała.
Egzekucję opisał w powojennym raporcie z 1945 r. rtm. Witold Pilecki. "Rano na apelu, w różnych blokach pisarze zaczęli wywoływać numery więźniów mówiąc, że wywołani mają pójść do +Erkennungsdienst+ (pracownia fotograficzna) dla sprawdzenia fotografii. Wywołano wyłącznie Polaków – jak później stwierdziliśmy – przeważnie lubliniaków. Na bloku 3 powiedziano im, że będą rozstrzelani; rzucali kartki kolegom, co mieli jeszcze żyć, z prośbą o przekazanie rodzinom. Postanowili umrzeć +na wesoło+, żeby wieczorem o nich dobrze mówiono. Od bloku 3 szli kolumną w piątkach, głowy spokojnie nieśli wysoko, miejscami - uśmiechnięte twarze" - pisał.
Pilecki wyjaśniał, dlaczego Polacy tak spokojnie szli na śmierć. "Zapowiadane przez władze, potwierdzane przez kolegów przyjeżdżających z wolności, wieści o tym, że za wybryk aresztowanego odpowiadała cała rodzina robiły swoje. Wiadomym było, że Niemcy w stosowaniu represji są bezwzględni i uśmiercają rodziny, wykazując w takich wypadkach bestialstwo, na jakie ich tylko stać. Jak wygląda bestialstwo? Któż od nas lepiej wiedział?" - pisał.
Rotmistrz wspominał, że pięciu skazanych przed egzekucją próbowało jednak wszcząć bunt, ale Ślązak, funkcjonariusz z bloku 11, zawiadomił esesmanów. Zastrzelili buntowników jako pierwszych.
Wśród zgładzonych był 23-letni Stanisław Dobrowolski z Nowego Krępca, związany z organizacją konspiracyjną założoną w Auschwitz przez Pileckiego. Cyra opisując tragiczne wydarzenia zacytował relację byłego więźnia Mieczysława Zawadzkiego. "Podczas apelu porannego stałem jak zwykle na lewym skrzydle. Skazanym na rozstrzelanie, których numery wyczytano pod koniec jego trwania, polecono wystąpić z szeregów i przejść na lewą stronę. Stanisław Dobrowolski, przechodząc koło mnie, wręczył mi swój zegarek ze słowami: +Jeżeli przeżyjesz, to oddaj go moim rodzicom i powiedz jak zginąłem+" – relacjonował świadek.
O Dobrowolskim wspominał po wojnie także były więzień Mieczysław Zając. "Miał piękny, męski, tenorowy głos. Często śpiewał. Lubił sentymentalne piosenki, których z przyjemnością słuchano. Do jego żelaznego repertuaru należały przedwojenne przeboje m.in. +Jesienne róże+ i +Ta ostatnia niedziela+. W nocy z 27 na 28 października śpiewał tak, jakby w sentymentalne słowa przebojów chciał przelać swe wszystkie uczucia, całą duszę. (…) A potem w trakcie porannego apelu pisarz blokowy wyczytał kilkanaście numerów, m.in. numer Dobrowolskiego. Wszyscy wiedzieli dobrze, że w warunkach lagrowych nie wróżyło to nic dobrego. Janek Stawarz stojący obok Dobrowolskiego usłyszał z jego ust: "na pewno rozwałka". W oczach śpiewaka ukazały się łzy" – relacjonował po wojnie Zając.
Więzień Jan Olszyński stracił w egzekucji ojca. "Ukryłem się w bloku nr 10 i poprzez drewniane "kosze" znajdujące się na jego oknach widziałem dokładnie załadunek na drewniany wóz ciał rozstrzelanych. Potem szedłem za tym wozem, trzymając w ręku czapkę zdjętą z głowy i towarzysząc ojcu aż do bramy z napisem "Arbeit macht frei" w tej jego ostatniej drodze do krematorium" – wspominał po wojnie.
Niemcy założyli obóz Auschwitz w 1940 r., aby więzić w nim Polaków. Auschwitz II-Birkenau powstał dwa lata później. Stał się miejscem zagłady Żydów. W kompleksie obozowym funkcjonowała także sieć podobozów. W Auschwitz Niemcy zgładzili co najmniej 1,1 mln ludzi, głównie Żydów, a także Polaków, Romów, jeńców sowieckich i osób innej narodowości.
Pod Ścianą Straceń Niemcy w latach 1941-43 rozstrzelali wiele tysięcy osób, głównie Polaków.