Szkatułka stylu art deco - tak o wystawie "Spragnieni piękna" w Muzeum Narodowym w Warszawie, przygotowanej na 100-lecie Stowarzyszenia "Przyjaciele MNW", mówi kuratorka Renata Higersberger. Pokaz ma wprowadzać w atmosferę pierwszego balu dobroczynnego organizowanego przez Stowarzyszenie.

PAP: O najnowszej wystawie w Muzeum Narodowym, która się spotkała z dużym zainteresowaniem publiczności, można powiedzieć, że "małe jest piękne".

Renta Higersberger: Cieszymy się z tego. W jednej, niezbyt przestronnej sali, prezentujemy aż 85 obiektów: od obrazów, rzeźb, plakatów, druków reklamowych po meble, stroje, przedmioty toaletowe i biżuterię. Wystawa jest taką szkatułką w stylu art deco, daliśmy jej tytuł "Spragnieni piękna".

PAP: Kto zatem jest spragniony piękna?

R.H.: Myślę, że wszyscy jesteśmy jego spragnieni, a szczególnie goście muzeum i przyjaciele naszej placówki. Ten pokaz dzieł sztuki z okresu międzywojennego jest wydarzeniem związanym ze 100-leciem Stowarzyszenia "Przyjaciele MNW", które przed wiekiem rozpoczęło swoją działalność, i balem charytatywnym. Dyrekcja MNW podkreśla, że organizacja balu jest w pełni inicjatywą stowarzyszenia. Pragniemy uczcić ten imponujący jubileusz, stąd pomysł pokazu przywołującego karnawałową atmosferę międzywojennej Warszawy. Chcieliśmy przypomnieć radość, entuzjazm, dynamizm przemian w odrodzonym, niepodległym państwie; pokazać piękno przedmiotów z tamtych lat.

Wystawa jest tak różnorodna, jak różnorodna była sztuka dwudziestolecia międzywojennego. Mówiąc o sztuce międzywojnia, pamiętać należy, że były to dwa odrębne stylistycznie dziesięciolecia - lata 20., pełne euforii po zakończeniu wojny, wypełnione były tańcem, muzyką, dźwiękami jazzu i poczuciem szczęścia, które widoczne było i w sztuce, i w życiu codziennym. Międzynarodowy styl zdobnictwa określany mianem art deco, w Polsce nazywany niekiedy „stylem odrodzonej niepodległości”, był wyrazem afirmacji życia i chęci jego upiększania. Następujące potem - lata 30., są już obciążone kryzysem, zagrożeniem ze strony zbrojących się Niemiec. Pojawia się wtedy refleksja, że należy szanować ten dobry czas, bo on może przeminąć. Wydaje mi się, że udało nam się pokazać jak różniły się te dwa następujące po sobie style i jak w atmosferę beztroskiej radości wkrada się pewien nastrój melancholii i przeczucia końca dobrych czasów. Europie zaczęła znowu zagrażać wojna. I jeśli uda się z wystawy odczytać i taką myśl, że piękno nie jest dane na zawsze, że o nie trzeba dbać i je chronić, to będzie przesłaniem i dla nas współczesnych.

Te nastroje lęku oddaje np. obraz Edwarda Okunia "My i wojna", malowany w latach 1917-23. Przedstawia on parę małżonków kroczących wśród kłębowiska smoków; za parą podąża starsza kobieta o pooranej zmarszczkami twarzy, o bosych dużych stopach. Ta symboliczno-fantastyczna kompozycja wyraża niepokój artysty wobec ówczesnej sytuacji politycznej Europy. Obraz ten jest eksponowany w otoczeniu dwóch monumentalnych rzeźb autorstwa Xawerego Dunikowskiego. Flankujące obraz postaci silnych dam kojarzyć się mogą z I i II wojną światową.

PAP: Wystawiane dzieła sztuki prezentują różne style: w malarstwie jeszcze widać symboliczne podejście i elegancję Młodej Polski, a w rzeźbie zaznacza się już wyraźnie nowoczesna epoka?

R.H.: Młodopolska w formie jest jeszcze kompozycja Okunia („My i wojna”) o znamionach secesyjnej stylizacji, następnie pokazujemy na kilku przykładach wielość stylów okresu międzywojnia. Wśród głównych kierunków kształtujących się wtedy w sztuce należałoby wymienić ekspresjonizm, surrealizm, futuryzm czy jego polską wersję-formizm. My, trzymając się estetyki bliskiej modzie art deco, prezentujemy głownie portrety z tzw. Szkoły wileńskiej, Ecole de Paris, z warszawskiej Szkoły Sztuk Pięknych czy konserwatywnego ugrupowania Pro Arte. Jeśli chodzi o rzeźbę, która rozwijała się w międzywojniu bardzo dynamicznie, to istotnie czuje się w niej powiewy bardzo nowoczesnych tendencji - przykładem mogą być „Rytm” i „Portret Kazimierza Wierzyńskiego” – autorstwa Henryka Kuny, czy rzeźby tworzących w Paryżu: Miki Mickun („Kobieta siedząca na cokole” z 1939 r.) czy Jana Lamberta-Ruckiego („Kobieta z dyskiem” z 1930).

Podobnie działo się w grafice ilustracyjnej. Pokazujemy plakat Witolda Jurgielewicza „Hades. Rzeczy wesołe i niepożyteczne” zaprojektowany w 1911 r. dla kabaretu Hades we Lwowie. Kabaret firmowany m.in. przez Kornela Makuszyńskiego ostatecznie nie został otwarty, ale plakat Jurgielewicza okrzyknięto pierwszym plakatem w stylu art deco. Artysta z powodu działalności konspiracyjnej przeciw władzy rosyjskiej musiał opuścić kraj i zmienić nazwisko na Witold Gordon. Studiował i mieszkał w Paryżu, potem wyjechał do Stanów Zjednoczonych, gdzie był autorem plakatów, scenografii i kostiumów dla Metropolitan Opera w Nowym Jorku i teatrów na Broadwayu. Gordon zasłynął, jako wykonawca fresków w Rockefeller Center czy malowideł ściennych na Wystawie Światowej w Nowym Jorku w 1939 r.

Z modą art deco wiąże się nie tylko plakat Jurgielewicza, ale też meble, które eksponujemy: część kompletu sypialnianego: toaletka i fotel z ok. 1909 r. autorstwa Karola Tichego oraz lustrzana gablotka na kosmetyki z 1937 r. czy geometrycznie zdobione przedmioty toaletowe, stroje i biżuteria.

PAP: Pokaz odbywa się z okazji 100-lecia Stowarzyszenia "Przyjaciele Muzeum". Co to znaczy być przyjacielem muzeum?

R.H.: Dzięki przyjaciołom muzeum, dzięki Stowarzyszeniu, które działa coraz prężniej, czujemy wsparcie społeczne, spodziewamy się życzliwej krytyki i inicjatyw, które będziemy mogli wspólnie realizować. Grono przyjaciół zawiązało się w 1916 r., kiedy z inicjatywy księżnej Maryi Zdzisławowej Lubomirskiej, Czesława Baczyńskiego, Bronisława Gembarzewskiego, Jana Krywulta, Jana Lewińskiego oraz Tadeusza Rychtera powstało Towarzystwo Przyjaciół MNW. Miało ono właśnie na celu wspieranie Muzeum Narodowego w Warszawie: "poprzez gromadzenie na jego rzecz funduszy, a co za tym idzie zakup dzieł sztuki i kultury, a także przeciwdziałanie niszczycielskim skutkom Wielkiej Wojny".

Nazwa i forma działalności Stowarzyszenia zmieniały się na przestrzeni lat, ale podstawowe cele, czyli gromadzenie funduszy, promowanie Muzeum Narodowego w Warszawie, poszerzanie grona jego Przyjaciół oraz pogłębianie wiedzy o kulturze i sztuce, pozostały niezmienne.

PAP: I w tym karnawale odbędzie się w Muzeum Narodowym w Warszawie wielki bal?

R.H.: W atmosferę tego balu wprowadzić ma właśnie nasz pokaz dzieł sztuki "Spragnieni piękna". Ideą organizowanego 27 lutego przez Stowarzyszenie "Przyjaciele MNW" pierwszego Balu Dobroczynnego pod tym samym tytułem, co wystawa, jest nie tylko świętowanie stulecia Stowarzyszenia, ale przede wszystkim poszerzanie grona przyjaciół i gromadzenie funduszy na rzecz warszawskiego muzeum.

Renata Higersberger jest kustoszem w Zbiorach Sztuki Polskiej MNW, kuratorką organizowanego przez Muzeum i Stowarzyszenie „Przyjaciel MNW” pokazu "Spragnieni piękna". Pokaz trwać będzie do 26 marca w Muzeum Narodowym w Warszawie.

Rozmawiała Anna Bernat