FELIETONY | Teksty zgromadzone w zbiorze „Planeta LEMa. Felietony ponadczasowe” dowodzą, że autor „Cyberiady” bywał nie tylko blisko gwiazd, ale i blisko życia
Nie da się oszacować strat, jakie ponieśliśmy wraz z odejściem Stanisława Lema. Z pewnością były kolosalne. Niektórzy naukowcy twierdzą, że do wizji autora „Dzienników gwiazdowych” ludzkość dopiero powoli dorasta i jeszcze trochę będzie musiała podorastać. Ale nawet jeśli Lema nie do końca rozumieliśmy, już samo podziwianie go przynosiło nam sporą korzyść. Był przynajmniej ktoś, kto stanowił dla nas drogowskaz. Dzięki postaciom takim jak on jeszcze jako tako trzymaliśmy orientację. Dziś okazuje się, że pozostawieni sami sobie zupełnie się gubimy. Nikt chyba dobitniej niż Stanisław Lem nie uświadamiał nam, jak nieskończona jest wielkość ludzkiego umysłu i jak nieskończona jest małość ludzkiej natury. „Naukowcy nie powiedzieli jeszcze ostatniego słowa i nie wiemy, jakie okropne Frankensteiny rzucą się teraz, aby wleźć na szczyty sławy. Na pewno jednak żyjemy w ciekawej epoce – po lądowaniu na Księżycu, po wyzwoleniu energii atomowej i po wyborach, z których wyniknął pan prezydent Bush. Nie dziwi mnie zasada, na jakiej zorganizowane są istoty żywe, dziwię się natomiast, że takich ciekawych czasów dożyłem” – pisał w 2001 roku. Trudno nie zadumać się nad tym, co autor „Solaris” powiedziałby w roku 2016, i nie poczuć żalu, że już się tego nie dowiemy.
Teksty zgromadzone w zbiorze „Planeta LEMa. Felietony ponadczasowe” dowodzą zresztą niezbicie, że wybitny pisarz bywał nie tylko blisko gwiazd, ale i blisko życia. Poświadczy o tym choćby taki jeszcze fragmencik perełka: „ziemska cywilizacja stanowi wynik procesu tak długiego, tak skomplikowanego i o tak silnym współczynniku przypadkowości, że prawdopodobieństwo jego powtórzenia się jest znikome. Stąd nowy paradygmat, wedle którego jesteśmy sami. A skoro jesteśmy sami, ciąży na nas zwiększona, a nie zmniejszona odpowiedzialność. Nie możemy się wykręcać, mówiąc, że inni jakoś lepiej się urządzą. Nie ma żadnych innych – a przynajmniej taka hipoteza wydaje się najbardziej prawdopodobna”. Trzeba przyznać, że u progu nowego tysiąclecia Lem niewiele miał dla nas pocieszeń, choć świat z jego książek niósł przecież tyle obietnic.
Pozostało
67%
treści
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Powiązane
Reklama