Po kuriozalnych „Trzech sercach” Benoit Jacquot wraca na dobrze znane terytorium kina kostiumowego. „Dziennik panny służącej” jest na pewno dziełem lepszym od nieszczęsnego poprzednika. Niestety, przy tym wszystkim okazuje się boleśnie zbędny. Film pod tym samym tytułem już pół wieku temu nakręcił przecież sam Luis Bunuel. Jak łatwo się domyślić, francuski przeciętniak Jacquot wyraźnie przegrywa konfrontację z mistrzem światowego kina.
Oba filmy stanowią adaptację tej samej powieści Octave’a Mirbeau. Nie jest niespodzianką, że wersja Bunuela sprawia wrażenie dowcipniejszej i intensywniejszej emocjonalnie. Paradoksalnie wydaje się jednak również bardziej aktualna politycznie. Hiszpański mistrz, uciekinier z rządzonej przez frankistowski reżim ojczyzny, pokazywał niesionych gniewem i żądzą zemsty bohaterów, którzy przyłączają się do faszystowskiego pochodu. W czasie gdy w całej Europie rosną dziś notowania skrajnie prawicowych populistów, sceny z „Dziennika...” Bunuela wracają do naszej pamięci na prawach upiornego déja vu. Jacquot nie wykorzystał szansy, by zaktualizować tamtą wizję i pchnąć swój film w stronę alegorii politycznej. Fascynacja służącej Celestyny brutalnością ogrodnika Józefa nie wydaje się aktem desperacji i potrzeby powierzenia swego losu dyktatowi prymitywnej, zwierzęcej siły. W filmie Jacquota decyzja bohaterki wydaje się wynikać po prostu z upodobań seksualnych, które pozostają pozbawione szerszego kontekstu i wnikliwego psychologicznego uzasadnienia. W swej analizie zachowań postaci Jacquot zadowala się wtórną w gruncie rzeczy krytyką salonowej hipokryzji i demaskacją mechanizmów damsko-męskiej gry w uwodzenie. „Dziennikowi...” daleko jednak do „Niebezpiecznych związków”, a pozorna odwaga w mówieniu o seksualności kamufluje interpretacyjne tchórzostwo Jacquota.
Od klęski film francuskiego reżysera ratuje właściwie tylko wyśmienita kreacja aktorska. Obsadzona w tytułowej roli Léa Seydoux – kolejny raz po „Życiu Adeli” Kechiche’a – udowadnia, że potrafi zrobić znakomity użytek ze swojego uroku osobistego. Młoda aktorka doskonale wygrywa napięcie pomiędzy szczerością i kokieterią, a pewność siebie godzi z manifestowaną momentami kruchością. Wyłącznie wymykająca się schematom kreacja Seydoux wprowadza jakąkolwiek głębię do płaskiego i konwencjonalnego filmu. Prawdopodobnie stanowi także jedyny element, który wzbudziłby uśmiech aprobaty u wymagającego mistrza Bunuela.
Dziennik panny służącej | Belgia, Francja 2015 | reżyseria: Benoit Jacquot | dystrybucja: Best Film | czas: 96 min