„Dziewczyny do wzięcia” w warszawskim Teatrze Powszechnym wywołują salwy śmiechu. Bardziej to jednak dłuższy kabaretowy numer niż pełnoprawne przedstawienie

Reżyser Piotr Ratajczak w przenoszeniu na scenę filmowych historii ma zasługi niepodważalne. Zrealizował choćby „Dzień świra”, „Wodzireja”, „Bohatera roku”. Filmowego bohatera, znanego z arcydzieła Andrzeja Munka „Zezowate szczęście”, miało też jedno z jego najlepszych przedstawień – przygotowany w poznańskim Teatrze Polskim ponad rok temu „Piszczyk” z wybitną tytułową rolą Łukasza Chrzuszcza.

„Dziewczyny do wzięcia” to spektakl o zupełnie innej, znacznie mniejszej skali. W kontakcie z nim jestem widzem specyficznym. Nie wzdycham do filmu Andrzeja Kondratiuka, bo nigdy nie był dla mnie dziełem ważnym. Nie porównuję zatem obsesyjnie, nie mam przeświadczenia, że powtórka musi być gorsza od oryginału. Może dlatego też trudno mi dać się uwieść tej przepisanej na nowo historii. Zwłaszcza że autor Piotr Rowicki umieszczając ją we współczesnej Polsce, gubi gdzieś naturalność i wdzięk oryginału.

Fabuła pozostała bez zmian. Dziewczyny z prowincji przyjeżdżają na chwilę do stolicy z nadzieją, że zaczepią się w wielkim świecie. Spotykają facetów, którzy przesiadują na placu Zbawiciela, znają teatry Krzyśka i Grześka, ale poza hipsterskim lansem nie proponują nic. Na niczym więc musi się skończyć. Każdy wróci do siebie.

Krótkie przedstawienie Ratajczaka ogląda się zgrabnie, jednak autorowi nie udało się zostawić na tej historii własnego świata. Piotr Rowicki napisał ją językiem znanym z dzisiejszych SMS-ów, ale ten zabieg po krótkiej chwili męczy, po dłuższej zaś irytuje. W efekcie przedstawienie przypomina rozciągnięty ponad miarę kabaretowy skecz. Brakuje w nim napięcia, trudno też kibicować komukolwiek z bohaterów. Chociaż całość toczy się w miarę wartko, w czym zasługa aktorów Powszechnego. Katarzyna Zielińska, Eliza Borowska oraz Agnieszka Przepiórska znajdują sposób, by ich bohaterki nie nudziły się widzom. Grzegorz Falkowski i Michał Napiątek są wobec nich raczej na pozycjach defensywnych. Ale i tak najlepiej zapamiętuje się epizod Piotra Ligienzy jako celebryty od telewizyjnych prognoz pogody. Jak na pozycję z głównego nurtu repertuarowego to jednak zbyt mało. Jak na pokazywany od czasu do czasu drobiazg może wystarczy.

Dziewczyny do wzięcia | reżyseria: Piotr ratajczak | Teatr Powszechny w Warszawie | Recenzja: Jacek Wakar | Ocena: 3 / 6