Dzieciaki z „Lekcji harmonii” nie miałyby wstępu do „Klasy” Laurenta Canteta.

W nagrodzonym Złotą Palmą filmie krnąbrni uczniowie dali się okiełznać pedagogowi, który przygotował ich do życia w wielokulturowym społeczeństwie. Debiut Emira Baigazina jest przepełniony większą dawką goryczy. Trudno się temu dziwić. Z kazachskiej prowincji do Paryża prowadzi przecież daleka droga wypełniona kulturowymi i ekonomicznymi barierami. Miejsce akcji urasta do rangi największych zalet „Lekcji…”. Kazachstan nie przypomina już groteskowej Nibylandii z „Borata” ani neokolonialnej wizji ukazanej w „Miłości z Księżyca” Veita Helmera. Dzięki nagrodzonemu na Berlinale filmowi Baigazina kino byłej republiki Związku Radzieckiego donośnie przemówiło własnym głosem.

Młody reżyser zdradza doskonałe wyczucie kontrastu. W swoim filmie eksponuje jednocześnie piękno i okrucieństwo kazachskiej przyrody. Przede wszystkim jednak zestawia prawdy przekazywane bohaterowi podczas lekcji ze szkołą życia fundowaną chłopcu przez nienawistnych kolegów. Baigazin portretuje dezorientację młodego Aslana, który łączy instynktowne pragnienie zemsty z potrzebą respektowania norm kulturowych. Sytuacja chłopca nie napawa optymizmem. W pobliżu brakuje autorytetów zdolnych do rozjaśnienia wątpliwości, a niemal wszystkie relacje w otoczeniu Aslana wydają się ufundowane na przemocy. Wyraźnie oskarżycielski film Baigazina nie pozostawia wątpliwości. Sportretowani przez Kazacha bohaterowie jeszcze długo będą mieć problem z przyswojeniem tytułowych lekcji harmonii.

Lekcje harmonii | Francja, Niemcy, Kazachstan 2013 | reżyseria: Emir Baigazin | dystrybucja: Aurora Films | czas: 120 min | Recenzja: Piotr Czerkawski | Ocena: 4 / 6