Miłość po francusku” to wariacja na temat produkcji spod znaku „Diabeł ubiera się u Prady” ze światem wielkiej mody w tle.

Niektórzy twierdzą, że złote czasy francuskiej komedii odeszły w przeszłość. To nie do końca prawda. Francuzi, nawet jeśli tworzą proste przeróbki amerykańskich komedyjek, potrafią do nich dodać pazur i odrobinę własnej przekory. „Miłość po francusku” to wariacja na temat produkcji spod znaku „Diabeł ubiera się u Prady” ze światem wielkiej mody w tle. I choć to rzecz mniej udana, ma sporo uroku i zgrabnie przełamuje stereotypy. David Moreau, który dotąd specjalizował się w horrorach, tym razem postawił na kino lekkie i niezobowiązujące.

38-letnia Alice (Virginie Efira) jest zdeklarowaną singielką po małżeńskich przejściach, która życie osobiste poświęca na rzecz kariery redaktorki magazynu modowego. Problem w tym, że zapomniała już, co to szaleństwo i seksapil. Nic dziwnego, że przebojowe koleżanki po fachu depczą jej po piętach. Bohaterka odkrywa się na nowo, poznając dwadzieścia lat od siebie młodszego Balthazara (Pierre Niney). Tych dwoje jest tak niedopasowanych, że ich perypetie miłosne nieustająco śmieszą. Wszystko stworzone według standardów poprawnej komedii romantycznej. Może z odrobiną francuskiej bezpruderyjności.

Miłość po francusku | Francja 2013 | reżyseria: David Moreau | dystrybucja: Monolith | czas: 92 min | Recenzja: Malwina Wapińska | Ocena: 4 / 6