Drugi dzień festiwalu Impact różnił się od pierwszego. Było mniej deszczu i ognia oraz fanów, ale za to ci byli bardziej oddani.

Różnicę między dwoma dniami festiwalu na Bemowie było czuć tuż po wejściu na teren lotniska. We wtorek rządziło starsze pokolenie metalowców. Środa należała do ich dzieci. Drugiego dnia od godziny 15 do samego finału wśród publiki przeważali nastoletni fani w koszulkach Paramore i Thirty Seconds To Mars. Już przy pierwszym koncercie tego dnia, warszawskiego zespołu metalowego Noko, obok sklepiku z koszulkami zaczęła ustawiać się spora kolejka. Przy występie drugiej gwiazdy włoskiego Negramaro nabrała już dużych rozmiarów, by w ciągu kolejnej godziny niemal przedzielić lotnisko na pół.

Fani (a raczej przede wszystkim fanki) ustawiali się w kolejce niczym ich rodzice i dziadkowie po mięso w PRL-u, by osobiście spotkać się z headlinerem, czyli pięknym Jaredem Leto i jego Thirty Seconds To Mars. Kapela podpisywała płyty i dawała się fotografować. Ta kolejka w oddali mogła zdziwić członków trzeciego zespołu w lineupie, czyli Asking Alexandria. Brytyjski band wyglądał trochę jak z lat 80. Dziury w spodniach, dużo przekleństw oraz melodyjny mocny rock - to ich znaki rozpoznawcze.

Można powiedzieć, że festiwal zaczął się na dobre, kiedy o godzinie 17.30 na głównej scenie pojawił się dobrze znany polskim fanom projekt IAMX. Chris Corner pokazał, że jest nie tylko mistrzem muzycznej mrocznej psychodelii, ale też scenicznej kreacji. Świetnie radzącemu sobie na żywo wokalnie muzykowi towarzyszył zespół, którego dwie członkinie wyglądały jakby pożyczone z Human League czy Visage.

Stylizacja na lata 80. robiła wrażenie, tak jak szaleńcza zabawa całej kapeli na scenie. Jak zwykle każdy grał na kilku instrumentach, do tego IAMX, jako jeden z niewielu zespołów wykorzystał telebimy. Nie tylko po to by pokazać się na bliższych ujęciach, ale można było zobaczyć tworzone na bieżąco kolaże. Zaczęli od swojego pierwszego przeboju „Kiss & Swallow” sprzed niemal 10 lat. Później przelecieli przez inne największe hity dając jeden z lepszych koncertów drugiego dnia Impact Festu.
Chwilę po występie IAMX na mniejszej scenie zameldował się były muzyk Metalliki Jason Newsted, ze swoim nowym projektem Newsted. Gitarzysta przywitał się naszym „cześć” i rozpoczął najostrzejszy koncert tego dnia. Kapela zagrała materiał, który znalazł się na mającym ukazać się już wkrótce debiucie „Heavy Metal Music”. Dobrym kontaktem z publiką i mocną porcją melodyjnego metalu Newsted przyciągnął pod scenę sporą liczbę fanów.

Tłum gęstniał i kiedy zaczął grać kolejny zespół było już wiadomo dlaczego. Amerykański Paramore ma u nas spore grono fanów. Publika znająca większość piosenek kapeli doskonale reagowała na wyjątkowo kontaktową Hayley Williams, która w żarówiastych włosach szalała na scenie. Hayley mówiła, że jest zdziwiona, że u nas Paramore jest kojarzone z muzyką metalową i występuje na takim festiwalu. Zdradziła, że w USA są poza tą sceną. Chyba nie do końca można się z nią zgodzić, bo gdyby Polska traktowała Paramore jako zespół metalowy to wystąpiliby raczej podczas pierwszego dnia Impactu, ale faktem pozostaje, że dali dobry koncert.

Warto było szybko przejść pod mniejszą scenę. Przed ostatnią gwiazdą imprezy zameldował się tam bowiem walijski zespół Stereophonics. Zaprezentowali materiał z ostatniej dobrej płyty „Graffiti on the Train” oraz swoje wcześniejsze przeboje. Przy klasykach typu „Mr. Writer” publika nie żałowała oklasków i bujała się w najlepsze.

Pod koniec koncertu Stereophonics pod główną sceną zebrał się już spory tłum. Kiedy poleciały pierwsze dźwięki z najnowszego krążka Thirty Seconds To Mars „Love Lust Faith + Dreams” ustawioną na scenie za prześwitującą kotarą kapele przywitały oklaski i wrzask fanek. Publiczność piszczała już do samego końca, a sam zespół tuż po koncercie na Twitterze skwitował swój występ krótko: „Polsko, powodujecie, że czujemy się u was jak w domu”...

To był dobry festiwal, z drobnymi momentami zawahania, głównie z powodu deszczu. Może zabrakło tylko jeszcze jakiejś dodatkowej spektakularnej gwiazdy, która przyciągnęłaby większą publikę. Oby udało się za rok.