Oto książka wyjątkowa nie tylko w skali kraju. Bodajże jeszcze żaden straceniec przed Rafałem Donicą nie podjął się obejrzenia i przeanalizowania wszystkich istniejących filmów mających swoje korzenie w micie frankensteinowskim.

Ta sztuka pewnie mu się kiedyś powiedzie. Tak można sądzić przynajmniej, oceniając ogrom materiału opublikowanego w książce Rafała Donicy. Nawet jeśli musimy zadowolić się „jedynie” kilkoma setkami opisanych dzieł i dziełek kinematografii poświęconych monstrum. „Frankenstein. Sto lat w kinie” to pozycja napisana przez fascynata, który z detektywistycznym zacięciem tropi popkulturowy mit potwora Frankensteina. Sięga jednak nie tylko po symbolikę wprowadzoną przez legendarny film Jamesa Whale’a z Borisem Karloffem z 1931 r. Odwołuje się przecież także do gotyckiej tradycji literackiej i powieści Mary Shelley, do powielanego po wielokroć mitu o naukowcu, który chce wyrwać bogom sekret życia. Donica zestawia, analizuje i porównuje bez akademickiego zadęcia, pisze językiem lekkim, ale fachowym. Leksykonowa forma książki sprawia, że da się ją czytać na wyrywki. Można zacząć od ulubionych pozycji, można czytać po kolei z pewnością, że nasz faworyt znalazł się gdzieś pośród bogactwa tytułów. Monumentalność tej publikacji jest również jej – chyba jedyną –wadą. Czasem bowiem wkrada się do książki edytorski chaos, zaś niektóre informacje i ciekawostki w sekcjach dodatkowych wydają się po prostu zbędne.

Frankenstein. 100 lat w kinie | Rafał Donica | Yohei 2013 | Recenzja: Bartosz Czartoryski | Ocena: 5 / 6