„Wiedeńska gra” nie jest powieścią doskonałą. Widać w niej jeszcze błędy i niedociągnięcia początkującej wówczas pisarki.

Kiedy Carla Montero wydała swoją „Szmaragdową tablicę”, krytycy chętnie porównywali jej powieść z książkami Dana Browna. Porównanie to niezbyt szczęśliwe i dla hiszpańskiej pisarki krzywdzące. Montero jest daleka od chwytliwych trików, potrafi za to stworzyć pełnokrwistą opowieść. Kreuje wiarygodnych bohaterów, imponuje dbałością o detal, z jaką odwzorowuje realia historycznych epok. „Szmaragdowa tablica” była wciągającą opowieścią o tajemniczym obrazie, którego chorobliwie pożądał Hitler, a zarazem fascynującą historią miłosnego trójkąta.

W „Wiedeńskiej grze” przenosimy się w czasy poprzedzające wybuch pierwszej wojny światowej i poznajemy tajemniczą Isabel, młodą Hiszpankę, która wdaje się w niebezpieczne relacje z zamożnymi arystokratami. W tle są oczywiście zagadka i tajemnicza organizacja, odprawiająca osobliwe rytuały. „Wiedeńska gra” nie jest powieścią doskonałą. Widać w niej jeszcze błędy i niedociągnięcia początkującej wówczas pisarki. Pociąga klimat belle époque, oddany tu z wielką starannością.

Wiedeńska gra | Carla Montero | przeł. Wojciech Charchalis | Rebis 2013 | Recenzja: Malwina Wapińska | Ocena: 3 / 6