Nowa powieść Sylwii Chutnik opowiada o małych i większych klątwach, które przekazuje się z pokolenia na pokolenie
Dziennik Gazeta Prawna
Blokowisko jako sceneria dzieciństwa i jego swoisty mikroklimat, który miał ukształtować pokolenie współczesnych 30- i 40-latków, okazuje się motywem coraz częściej podejmowanym przez naszą literaturę. To znamienne: jeszcze dziesięć lat temu wspominając dzieciństwo, wracało się do małych ojczyzn; dla kolejnego pokolenia pisarzy rolę ułomnej Arkadii dzieciństwa spełniają osiedla z wielkiej płyty. Wałbrzyskie osiedle Piaskowa Góra stało się jednym z głównych bohaterów debiutanckiej powieści Joanny Bator. W ubiegłym roku blokowisko z okresu transformacji celnie opisała Dominika Słowik w książce „Atlas: Doppelganger”. Sylwia Chutnik odtwarza podobny klimat. Mieszkanie w bloku z wielkiej płyty determinowało wszak charakter zachowań społecznych. Określało relacje sąsiedzkie, sposób wychowania dzieci, wyznaczało rytm dnia i nocy. Tym wielu z nas nasiąkło i to z niejaką nostalgią dziś wspomina.
Jolanta, tytułowa bohaterka powieści Chutnik, należy do pokolenia, które wychowało się na podwórku. Tam poznawało się rówieśników, zabijało nudę, uczyło życia. Tam czekało się, aż matki wykrzyczą przez okno, że czas na obiad. W bloku ludzie żyli jak w szufladkach. Każdy miał takie M, jakiego się dorobił, a wszyscy z grubsza dorabiali się tego samego. Wąska kuchnia, ciemna łazienka, meblościanka, dwa fotele, barek z ciepłą wódką.
Środowisko, w jakim dorastała Jolanta, nie dopuszczało odstępstw od normy. Jednak bohaterka czuje, że jest nienormalna, że nie żyje naprawdę, odgrywa tylko jakieś role, których wyuczyła się na pamięć. To jej subiektywne odczucie. W istocie, dzieciństwo, dojrzewanie i młodość Jolanty upływają zgodnie z ustalonymi regułami, którym podporządkowuje się kilka pokoleń. Najpierw są mama i tata. Mama sprząta, gotuje, wychowuje dzieci. Tata wychodzi co rano do pracy; nic dziwnego, że gdy wróci, chce jeść, a od czasu do czasu musi się napić z kolegami. Ale przychodzi moment, gdy życie zaczyna ojca nużyć. Pewnego dnia pakuje rzeczy i wyprowadza się do kochanki. Teraz to matka zaczyna pić: najpierw wina i likiery, potem coraz mniej wyszukane alkohole, w coraz większych ilościach. W końcu umiera na zawał.
Bohaterka Sylwii Chutnik nosi rany po odejściu rodziców. Głębsze są te po ojcu. Każą jej myśleć o sobie jako o kimś, kogo zawsze się porzuca. Jolanta tęskni za normalnością, ale nie wie, że jedyna normalność, jaka ma przypaść jej w udziale, to ta, która ją otacza. Chutnik napisała powieść o klątwach, jakie przekazują sobie kolejne pokolenia. Nie ma ucieczki od schematów, których wyuczono nas w dzieciństwie. W swoim małżeństwie Jolanta instynktownie przyjmie pozycję swojej matki i będzie oczekiwać, że mąż zachowa się jak ojciec.
„Wszyscyśmy tu jednym ruszcie trzymani, w bloku wysypującym z siebie coraz więcej karaluchów i brudnych spraw. Razem musimy nieść swój brokerski krzyż i sobie pomagać” – mówi jeden z bohaterów powieści. Chutnik pisze o tym przyziemnych, cherlawych krzyżach, które dźwigają ludzie podobni do siebie jak krople wody.
Jolanta | Sylwia Chutnik | Znak 2015