"Wszystkich w naszej rodzinie" ogląda się jak odcinek "Trudnych spraw" napisany przez scenarzystę wspomagającego się LSD.

Ze względu na klaustrofobiczną atmosferę i pokłady czarnego humoru dzieło Radu Jude przypomina także wschodnioeuropejską odpowiedź na „Rzeź”Polańskiego. W rumuńskim filmie łagodna sprzeczka o opiekę nad dzieckiem niepostrzeżenie zamienia się w karczemną awanturę. Zachowania rozwiedzionych rodziców wzbudzają jednocześnie przerażenie i fascynację. W rozdrapywaniu ran z przeszłości byli małżonkowie chwilami odnajdują prawdziwie perwersyjną satysfakcję. Potyczkom bohaterów przychodzi z pomocą także ekspresyjny język rumuński, który wydaje się wręcz stworzony dla pełnych przekleństw tyrad. W spojrzeniu na coraz bardziej absurdalną intrygę reżyser odznacza się daleko posuniętą samoświadomością. Dzięki niej „Wszyscy...” z powodzeniem dają się odczytać jako ironiczna refleksja na temat magnetycznej siły barbarzyństwa i fotogeniczności wszelkiej patologii.

Bohaterowie wszystkich dotychczasowych filmów Jude wydają się niewprawnymi aktorami odgrywającymi swoją codzienność w konwencji bulwarowej farsy. Tak działo się w – prezentowanej również na ekranach polskich kin – „Najszczęśliwszej dziewczynie na świecie”. W tamtym filmie nastolatka z prowincji miała szansę wygrać luksusowy samochód pod warunkiem uczestnictwa w głupkowatej reklamie soku. Podobne pomysły fabularne nie pozostawiają wątpliwości. Choć Jude jest z pewnością dowcipniejszy niż Cristian Mungiu czy Calin Peter Netzer, w swoim spojrzeniu na współczesną Rumunię przemyca ten sam ładunek goryczy. We „Wszystkich...”bynajmniej nie dziwi więc konkluzja, że najdojrzalszą bohaterką filmu wydaje się pięcioletnia Sofia. Zwaśnieni rodzice urządzają jej jednak prawdziwą lekcję rodzinnego życia. Wypada tylko mieć nadzieję, że dziewczynka nie okaże się pojętną uczennicą.

Wszyscy w naszej rodzinie | Holandia,Rumunia 2012 | reżyseria: Radu Jude | dystrybucja: Aurora Films | czas: 107 min | Recenzja: Piotr Czerkawski | Ocena: 4 / 6