"Madryt 1987" to przenikliwa farsa, która nieoczekiwanie przekracza granice własnej trywialności.

Film Davida Trueby przechodzi od przaśnej anegdoty do zgrabnej metafory, od beztroski Raya Cooneya do egzystencjalnej refleksji Philipa Rotha. Hiszpański reżyser ze swadą snuje opowieść o spotkaniu seksownej adeptki dziennikarstwa i – uznawanego przez nią za autorytet – cherlawego satyra. Kilkugodzinna rozmowa ma w sobie jednocześnie coś z randki, kłótni i mentorskiego wywodu przerywanego co chwilę uwagami krnąbrnej studentki. Próba zdefiniowania własnej relacji prowadzi bohaterów do intrygującej gry zmysłów i intelektu, pożądania i niedostępności.

Reżyser intensyfikuje ekranowe emocje za sprawą wprowadzenia osobliwego konceptu narracyjnego. Intelektualista i jego uczennica pozostają skazani na własne towarzystwo, gdyż przypadkowo zatrzasnęli się w tej samej łazience. Ciasne pomieszczenie urasta na naszych oczach do rangi klaustrofobicznego labiryntu namiętności. Choć atmosfera wokół mężczyzny i kobiety aż kipi od seksualności, reżyser nie pozwala jednak Erosowi, by do reszty zawładnął umysłami bohaterów. Trueba woli stopniować uczuciowe napięcie, niż rozkoszować się jego spełnieniem, zamiast ostentacyjnych gestów wybiera pełen dwuznaczności dialog.

Trwa ładowanie wpisu

Mnożenie błyskotliwych ripost i prowokacyjnych pytań pozwala na utrzymanie dynamicznego tempa intrygi. Pod wpływem intensywnej wymiany zdań bohaterowie dojrzewają do emocjonalnej przemiany. Coraz bardziej skomplikowane dyskusje na temat moralności, filozofii i polityki podają w wątpliwość zajmowane wcześniej stanowiska i zaciekle bronione przekonania. Granice między pewnym siebie mentorem a naiwną adeptką ulegają zatarciu. Wzajemne lekceważenie ustępuje miejsca dojrzałej fascynacji.

Akcja „Madrytu 1987” nieprzypadkowo zostaje osadzona w okresie kojarzącym się Hiszpanom z przemianami społecznymi i obyczajowymi. Film Trueby sprawia wrażenie opowieści o przechodzeniu od pozy do autentyzmu. W pewnym momencie sędziwy intelektualista nie chce już dawać towarzyszce lekcji życia, a młoda kobieta przestaje dążyć do kompromitacji pożądliwego starca. Bohaterowie dojrzewają do tego, by przerwać dotychczasową konfrontację i zaakceptować rodzącą się między nimi potrzebę wzajemnej bliskości. Aprobata kompromisu nie przychodzi łatwo, gdyż wymusza przyznanie się przed partnerem do własnych słabości. Tym samym film Trueby zamienia się w pochwałę nagiej prawdy, która przebija atrakcyjnością uwodzicielski fałsz.

Madryt 1987 | Hiszpania 2011 | reżyseria: David Trueba | dystrybucja: Vivarto | czas: 100 min | Recenzja: Piotr Czerkawski | Ocena: 4 / 6