Nie spodziewałem się, że na filmie hiszpańskiego mistrza z zażenowania będę chciał się schować pod kinowy fotel.

Pedro Almodóvar nie ma dobrej passy. W ostatnich latach próbował naginać do swojego stylu kolejne z najpopularniejszych filmowych gatunków – melodramat („Przerwane objęcia”), a potem thriller („Skóra, w której żyję”). Efekt był przykry. Mistrz powoli tracił ów styl i zadziorność, a jego wierni fani wybierali nostalgiczne powroty do „Volvera” albo „Wszystko o mojej matce”. Dziś jednak Almodóvar wycina nam kolejny numer. Każe zatęsknić do swoich najbardziej nieudanych dzieł.

Podobno o „Przelotnych kochankach” mówił, że to zabawa konwencją niczym w komediach Billy’ego Wildera. Pogratulować samopoczucia. W istocie nowemu filmowi Almodóvara bliżej do najbardziej żałosnych sitcomów w historii telewizji. Wolę od niego „Świat według Kiepskich”. Jedynie „13 posterunek” jak dla mnie wytrzymuje porównanie. Autor „Porozmawiaj z nią” sklecił tym razem serię rozwleczonych ponad miarę gagów, których powstydziłby się podrzędny kabaret. Łączy je przaśnie erotyczna treść. Tutaj najwięcej mówi się o tym, kto komu „ob…ga”, a także chętniesię tę czynność wykonuje. Smaczne to i pikantne niczym bawarski pornos. Całość rozgrywa się na pokładzie samolotu z trójką zniewieściałych i skretyniałych stewardów, którzy w kulminacyjnym momencie odśpiewują hit Pointer Sisters „I’m So Excited”. Powodem licznych grubych żartów jest homoseksualizm. Jeśli Almodóvar chciał przysłużyć się gejom, ośmieszył ich i siebie. Najbardziej przykre zaś to, że wśród aktorów obsadzonych w tym potworku rozpoznajemy twarze dawnych ikon kina hiszpańskiego twórcy. Możemy powspominać sobie ich role w dawnych filmach Almodóvara. Konfrontacja wypada dla niego morderczo.

Na koniec kwestia gwiazdek. Najchętniej nie dałbym żadnej, ale trzymam się przyjętej w „Kulturze” skali.

Przelotni kochankowie | Hiszpania 2013 | reżyseria: Pedro Almodóvar | dystrybucja: Gutek Film | czas: 90 min | Recenzja: Jacek Wakar | Ocena: 1 / 6