Co począć z Franćois Ozonem – bezczelnym megalomanem, uroczym hochsztaplerem? Intuicje podpowiadające, że obok pięknej obudowy kino Ozona zawsze ukrywało intelektualną pustkę i snobistyczną żonglerkę emocjami (tylko ładni aktorzy, tylko smutne tematy), w ostatnich latach nabrało szczególnej mocy. „Ricky”, „Czas, który pozostał”, „Angel”, „Schronienie” – były ponurymi niewypałami. Tym bardziej cieszy sukces „U niej w domu”.

Pupilek wraca do łask. Ozon kręci dzisiaj inne filmy niż przed laty.Zdecydowanie mniej ryzykuje formalnie, nieoczekiwanie stał się entuzjastą klasycznej narracji, a kino w końcu zaczęło sprawiać mu przyjemność. Wnowym filmie Ozon mówi o pasji czytania. Książka to flirt. Radości z lektury nie zastąpią wpisy na Facebooku ani omówienia na blogach. Przeczytać kilka stron ulubionej powieści to dać się uwieść.Afekt ma również ciemne strony: Ozon przez lata specjalizował się w drenowaniu mrocznej podszewki osobowości, fascynowały go tematy turpistyczne w zderzeniu z erotycznymi.

Seks i śmierć tworzą w jego kinie wspólny, często uwodzicielski danse macabre. Siłą Ozona był także wdzięk i poczucie humoru.Dopóki sam nie uwierzył, że jest pieszczochem europejskiego filmowego salonu, cierpkie kino twórcy „Ośmiu kobiet” łamała słodycz zbawiennego dystansu. Po kilku filmowych niepowodzeniach autor „Potiche”postanowił powrócić do początków, przefiltrowanych przez dojrzałość doświadczonego realizatora. „U niej w domu”, adaptacja poczytnej powieści Juana Mayorgi „Chłopiec z ostatniej ławki”, będzie być może w jego filmografii tytułem granicznym.Trochę starego Ozona, trochę nowego. Frywolność formalna została zastąpiona inwencją przesłania, a queerowemu, kiczowatemu wdziękowi towarzyszą celne, niemal reporterskie spostrzeżenia. Pisarz w średnim wieku (Fabrice Luchini) i z przeciętnymi sukcesami na koncie kontra brawurowy nastolatek (Ernst Umhauer).

Germain napisał jedną powieść i na tym poprzestał. Uczy teraz w liceum, ale jego podopieczni nie wykazują specjalnego zainteresowania, z ziewającej magmy wyróżnia się jedynie Claude. Chłopiec z ostatniej ławki jest bystry, a jego wypracowanie wprawia profesora w osłupienie.Dalszy ciąg ich wzajemnej relacji będzie zręczną gatunkową żonglerką kina obyczajowego, soap opery, kryminału.Z kolejnych odcinków opowieści o tym, co wydarzyło się „u niej w domu”, wyłania się rozbita na rozdziały przypowieść o pierwszym erotycznym zauroczeniu, odcieniach przyjaźni oraz fascynacji wykładowcy uczniem, w której tyle samo jest bezinteresowności, co projektowania własnych niespełnień na cudze wątłe barki. „Poezja nie jest wyładowaniem emocji, lecz ucieczką przed nimi” – pisał Eliot.

„U niej w domu” Franćoisa Ozona mówi o pożytku płynącego z ciągłego rozwoju: pisanie, czytanie, analiza. Ucieczka od miernoty życia.

U niej w domy | Francja 2012 | reżyseria: Francois Ozon | dystrybucja: Kino Świat| czas: 105 min | Recenzja: Łukasz Maciejewski | Ocena: 4 / 6