Pozbawiona ironii i dystansu „Obietnica” Anny Kazejak to zbiór psychologicznych banałów i fatalnych dialogów.

Nowy film Anny Kazejak nie spełnia nadziei na dobre kino. Zamiast stworzyć realistyczny portret współczesnej młodzieży, polska twórczyni wysyła nam pocztówkę z Ciemnogrodu. Licealiści z „Obietnicy” to pozbawieni zainteresowań, osobowości i myślowych horyzontów smarkacze, którym w najlepszym razie chciałoby się spuścić porządne lanie. Młodzi bohaterowie okazują się jednak na tyle mało zajmujący, że już po kilkunastu minutach filmu myślimy raczej o udaniu się na wagary. Kazejak niby próbuje zainteresować widza historię tragicznej w skutkach miłości Lili i Janka, lecz bynajmniej nie zadaje sobie trudu, by wytworzyć jakąkolwiek chemię między zakochanymi. Chwilami wydaje się, że za uzasadnienie ich związku mogłaby służyć wyłącznie – szeptana przez Roberta Gonerę w niesławnym filmie Barbary Białowąs – fraza „fucking big love”.

Osobny problem sprawiają rodzice Lilki. Zadowoleni z siebie burżuje zachowują się, jakby rzadko opuszczali swoje willowe osiedle i utrzymywali jakikolwiek kontakt z zewnętrznym światem. W jednej z najbardziej kuriozalnych scen matka robi awanturę koledze córki, który ośmielił się zaciągnąć nastoletnią Lilkę do łóżka. Podobnie zachowania bohaterów Kazejak obserwuje z kamienną twarzą i nie potrafi zdobyć się nawet na odrobinę zbawiennej ironii. Wypada żałować, że do montażowni „Obietnicy” nie zakradł się w pewnym momencie ktoś zdolny zamienić ten smętny dramat w antymieszczańską farsę.

Gwoli sprawiedliwości, reżyserkę należy pochwalić choćby za odkrycie aktorskiego talentu debiutującej Elizy Rycembel. Kazejak ma też ciekawą wrażliwość wizualną i sprawnie operuje językiem filmu. Kłopot w tym, że naprawdę niewiele z tego wynika. Mimo że autorka zapowiadała zwrócenie szczególnej uwagi na sposób komunikacji między ludźmi, to właśnie wygłaszane przez bohaterów kwestie stanowią największy problem „Obietnicy”. Treść umieszczonych w filmie rozmów mogłaby się stać inspiracją dla artykułu pod tytułem „Bardzo niedobre dialogi są, czyli dlaczego polskie kino nie ma nam nic do powiedzenia”. Na wyżyny sztuki słowa Kazejak wspina się zwłaszcza w scenie, w której ojczym Lilki uzasadnia brak kontaktu z córką krótkim: „Nie jestem na bieżąco, mieszkam w Kopenhadze!”. Polska twórczyni za jednym zamachem ominęła w ten sposób problem psychologicznego pogłębienia relacji między bohaterami i wypełniła zobowiązania koprodukcyjne wobec Danii. Po obejrzeniu oderwanej od rzeczywistości „Obietnicy” łatwo zresztą odnieść wrażenie, że ostatnie lata Kazejak sama spędziła gdzieś „w Kopenhadze”.

Obietnica | Polska, Dania 2014 | reżyseria: Anna Kazejak | dystrybucja: Kino Świat | czas: 97 min | Recenzja: Piotr Czerkawski | Ocena: 2 / 6