„Kertu – miłość jest ślepa” intryguje i rozczula jak uroczy list od nieznanego adresata. Wątek pocztowy odgrywa zresztą w filmie Ilmara Raaga istotną rolę dramaturgiczną.

Tytułowa Kertu właśnie za pomocą listu wyznaje miłość lokalnemu lowelasowi – Villu. Następstwem tego kroku staje się jedna z najbardziej osobliwych relacji uczuciowych w dziejach kina. Kertu przypomina marzycielkę w stylu Amelii, którą złośliwy demiurg przeniósł z Paryża na estońską prowincję. Villu, pijak i chuligan, wydaje się natomiast postacią rodem z filmów Akiego Kaurismakiego. Choć bohaterowie tworzą niedobraną parę, dzielą ze sobą status odesłanych poza margines społeczny wyrzutków. Raag bez zastanowienia bierze stronę dwojga zakochanych i nie powstrzymuje się przed ostrą krytyką prowincjonalnej obłudy, fałszu i nietolerancji. Z drugiej jednak strony reżyser zdradza również fascynację życiem podporządkowanym naturze i wciąż silnie powiązanym z prastarymi obrzędami. Nieprzypadkowo jedna z najważniejszych sekwencji „Kertu” rozgrywa się w trakcie nocy świętojańskiej. Raag nie ma wątpliwości, że rytuał ośmiela bohaterów, by oderwali się od rutyny i postąpili zgodnie z własnymi pragnieniami. Uzyskana w ten sposób szansa na uczucie stanowi dla bohaterów zemstę na otoczeniu i pozwala, by swoją odmienność zaczęli wreszcie traktować jako powód do dumy.