„Sprowadziliśmy ten spektakl z powodu Danuty, która grała już u nas wcześniej w +Krumie+ Krzysztofa Warlikowskiego. Była w tej produkcji absolutnie nadzwyczajna. Kiedy reżyserka Yana Ross, którą znam, powiadomiła mnie, że zrobiła przedstawienie z Danutą powiedziałem, że chcę, aby pokazała je w naszym teatrze” – mówił w rozmowie z PAP Melillo.
Jak dodał, scenę BAM Fisher otwarto w roku 2012 i dopóki nie istniała, nie można było pokazywać tego rodzaju spektakli. Programowanie w intymnej przestrzeni wydarzeń teatralnych, muzycznych czy tanecznych określił jako eksperyment. „Koncert życzeń” uznał za dokonanie w pełni reprezentatywne dla nowoczesnej i innowacyjnej twórczości z jakiej znana jest Polska od czasu Grotowskiego, czy Kantora.
„Współczesny teatr Polski jest bardzo ważną częścią światowej kultury i oczywiście Nowego Jorku, toteż z przyjemnością stworzyłem nowojorczykom możliwość zobaczenia tego właśnie przedstawienia przez tę polską aktorkę, a także przez tę reżyserkę” – wskazał producent.
Sztuka Franza Xavera Kroetza z roku 1971 jest oryginalnym przedsięwzięciem. Nie ma dialogów, lecz tylko didaskalia, które wzbogaca kilka fragmentów dostosowanego do realiów amerykańskich radiowego koncertu życzeń z piosenkami. Milczenie kobiety skontrastowane jest z odgłosami swoistych "aktorów" spektaklu, jak pralka, czajnik, mikrofalówka, itp. sprzęt domowy.
Nie licząc zakończenia, akcja sceniczna zredukowana jest do mało atrakcyjnych z reguły czynności z codziennego życia. Stenotypistka w średnim wieku przychodzi z pracy do utrzymanego we wzorowym porządku mieszkania, przebiera się, przygotowuje i je kolację, zmywa naczynia, pierze, ogląda telewizję, słucha radia, bądź przegląda korespondencję oraz nadesłane reklamy.
Uzasadniając swe zainteresowanie sztuką Ross wyjaśniła PAP, że jeszcze przed laty zafascynowało ją znalezienie na sześciu stronnicach tekstu tak „wybuchowego dramatu”. Kiedy zaś zobaczyła Stenkę w przedstawieniu „Drugiej Kobiety” w TR Warszawa, wiedziała, że tylko z tą aktorką jest możliwe wystawienie „Koncertu życzeń”.
„Chciałam postawić genialną aktorkę w obliczu wyzwania, żeby zagrała w milczeniu. Ponieważ zaś zwykle pracuję z dużym zespołem, praca z jedną aktorką stanowiła także dla mnie wyzwanie. Uwielbiam wyzwania” – powiedziała PAP reżyserka.
Rutynowe zajęcia domowe w interpretacji Stenki wykonywane są pedantycznie, beznamiętnie, z niezwykłą dokładnością i precyzją. Usiłuje zastąpić tym rytuałem inne potrzeby życiowe, a nade wszystko kontakt z człowiekiem. Automatyzm jej ruchów jeszcze bardziej uwydatnia poczucie izolacji, bezradności i osamotnienia.
Kameralna scena festiwalowa BAM Fisher, na której rozgrywa się opowieść Kroetza, ustawiona jest w środku tak, aby publiczność otaczała ją ze wszystkich stron. Widzowie, z których większość stoi, zachęcani są, aby się przemieszczali z miejsca na miejsce. Tylko niewielu korzysta z tej rady.
Brak podczas 70-minutowego spektaklu żywego dialogu, zaskakujących zmian, ostrego konfliktu, czy dynamicznej akcji wywołuje normalnie w teatrze nudę. Aktorka zdołała najwyraźniej tak zahipnotyzować nowojorskich widzów, że w skupieniu czekali na możliwe do przewidzenia, ale dzięki grze Stenki poruszające, a zarazem porażające końcowe rozwiązanie. Zareagowali ciszą. Dopiero po chwili, kiedy ochłonęli, zgotowali artystce burzliwą owację.
Aktorka tłumaczyła PAP, że od dawna namawiano ją, aby wystąpiła w monodramie. Choć lubi ryzyko, obawiała się, że nie potrafi sprostać zadaniu. Zmieniła zdanie kiedy zagrała w składającej się niemal z jednego wielkiego monologu sztuce „Lód” Wladimira Sorokina. Wkrótce Ross namówiła ją na udział w „Koncercie życzeń”.
„Była to dla mnie całkowicie nowa przygoda: monodram, brak dialogów, a w dodatku gra z widownią dookoła, bez trzech bezpiecznych ścian, jak na scenie klasycznej. Dopóki jednak mam w sobie coś z ciekawskiego szczeniaka, który lubi obwąchiwać nowe historie i słuchać nowych rzeczy, dopóty będę wierzyła w sens uprawiania przeze mnie tego zawodu” – zapewniała aktorka.
Zaskakujące jest dla niej, że nawet z tego samego spektaklu niektórzy ludzie wychodzą nieraz zawiedzeni, bo przyszli zobaczyć ciekawą akcję, czy posłuchać zabawnych dialogów, a jednocześnie inni są roztrzęsieni, wręcz płaczą na widowni.
Za najtrudniejsze w wykreowaniu roli uznała bliskość widowni. Mówiła, że padł na nią "blady strach". Oswoiła się z sytuacją, kiedy reżyserka zaproponowała, aby zapraszać na próby różnych ludzi.
„Kiedy na premierze w trakcie Boskiej Komedii (festiwal teatralny w Krakowie – przyp. PAP) okazało się, że jest za dużo widzów, stawali bardzo blisko i zaczęliśmy się zastanawiać czy ich nie odgrodzić, zdałam sobie sprawę, że tego nie chcę. Wiedziałam już, że widzowie dookoła mojego mieszkania są jego ścianami i murami” – oceniła Stenka.
Przedstawienie przygotowane przez Teatr Łaźnia Nowa i TR Warszawa i wystawiane przy współpracy z Instytutem Kultury Polskiej w Nowym Jorku będzie prezentowane na festiwalu w BAM do soboty.
Z Nowego Jorku Andrzej Dobrowolski (PAP)