ELEKTRONIKA | Podczas rozmowy z „Kulturą” w zeszłym roku o jej pierwszym po ośmiu latach solowym albumie „Hairless Toys” irlandzka wokalistka Róisín Murphy zdradziła, że w studiu powstało znacznie więcej materiału, niż zmieściło się na „Hairless Toys” i nic nie stoi na przeszkodzie, by zapełnił jej kolejny krążek. Po roku słowa artystki nabrały rzeczywistego wymiaru. Oto mamy czwarty solowy album Róisín, „Take Her Up To Monto”.
Dziennik Gazeta Prawna

Trwa ładowanie wpisu

Tytuł krążka nawiązuje do irlandzkiego folkowego klasyka rozpowszechnionego w latach 60. przez jeden z najbardziej znanych zespołów folkowych w kraju Guinnessa, The Dubliners. „Take Her Up To Monto”, znane też jako „Monto”, przez lata królowało w pubach, a jednym z wyznawców tej kompozycji był ojciec Róisín. Sama przyznaje, że przez lata tata śpiewał jej tę piosenkę, zapewne też jako dziecko próbowała ją nucić podczas występów z zespołem swojego wujka Jima (zdjęcia z ich wspólnego występu można znaleźć na facebookowym profilu Róisín). Sam materiał na „Take Her Up To Monto” nie jest jednak skierowany wstecz, nie jest rozliczeniem z przeszłością. Da się tu za to poczuć charakterystyczny przez lata dla jej twórczości klimat retro elektroniki, którą Murphy przerabia we własny sposób. Artystka określa go jako miks disco, mrocznego kabaretu i klasycznego house’u. Podobnie jak na „Hairless Toys” nie ma na „Take Her Up To Monto” singlowych przebojów na miarę dokonań z Moloko czy z solowego „Overpowered” z 2007 roku. Znakomicie wyprodukowany krążek (ponownie współpracowała ze swoim wieloletnim muzycznym partnerem Eddiem Stevensem) wypełniony jest głosem Róisín brzmiącym niebanalnie i różnorodnie jak nigdy wcześniej. Elektronika, jaka jej towarzyszy, bywa synthpopowa, w stylu downtempo, minimal albo zahaczająca o klimaty jazzujące czy r’n’b. Pięknym pokazem jej możliwości i aktualnego myślenia o muzyce jest „Thoughts Wasted”. Słychać tu pianino, przestrzenną elektronikę, smyczki, powtarzający się prosty bit, pojedyncze zaskakujące dźwięki i głos Murphy: raz rytmicznie wyśpiewuje tekst, innym razem przechodzi w melorecytacje z mocnymi słowami w stylu „humans are fucked”. Jej zakręconą muzyczną osobowość i wizualne szaleństwo dobrze oddają jej stroje, dodatki których używa (próbka na okładce „Kultury”), oraz teledysk do znakomitego singla „Ten Miles High”, zrealizowany przez Róisín. Wielokrotnie zmieniająca stroje, zaskakująco łącząca różne style, dziwnie poruszająca się w różnych londyńskich przestrzeniach artystka spotęgowała wizualne doznania, wykorzystując lustrzane efekty. Ten miszmasz trafnie podsumował jeden z internautów, pisząc: „The future is here”. Róisín kroczy niebanalnymi, niełatwymi ścieżkami na własnych zasadach. To czyni ją jedną z najciekawszych obecnie artystek.
Róisín Murphy | Take Her Up To Monto | PIAS