To jest książka o niszczeniu ludzi bogatych. Kto ich niszczy? Państwo działające przez aparat sądowo-policyjny. Dlaczego niszczy? Z zazdrości, niechęci albo niezrozumienia. Ale także dlatego, że bogaci przeszkadzają. Naruszają istniejące układy lub nie chcą się dopasować i podzielić majątkiem. Z lekkomyślności, nadmiernej pewności siebie czy zgubnej pryncypialności odrzucają oferty „nie do odrzucenia”, by stać się dojnymi krowami. Po czym lądują w areszcie tymczasowym.
Miejscem akcji tej książki jest Polska ostatnich kilku dekad, a wśród bohaterów znajdziemy nazwiska najgłośniejszych biznesowych męczenników III RP – zarówno ze starych, jak i z najnowszych czasów: Piotr Osiecki i Emil Wąsacz; Przemysław Krych i Wiesław Kaczmarek; Igor Gielniak i Marek Kubala. W sumie solidny zestaw portretów ludzi, którzy w pewnym momencie byli na szczycie, by niespodziewanie dla siebie i otoczenia runąć. Tracili stanowiska, majątki, zdrowie i rodzinę. Latami próbowali dochodzić swoich praw – często tylko po to, żeby na koniec odkryć, że nikogo to już nie interesuje. A doznana krzywda prawdopodobnie nigdy nie zostanie powetowana.
Książka ma ambicję, by działać na czytelnika zarówno na poziomie emocjonalnym, jak i rozumowym. Z tym pierwszym trudno polemizować, tak jak trudno było nie współczuć trzem biznesmenom z filmu „Układ zamknięty” Ryszarda Bugajskiego z 2013 r., których zniszczył obrzydliwy prokurator Andrzej Kostrzewa grany przez Janusza Gajosa. Film ten zresztą stanowił jedną z inspiracji dla autorów „Polowania”. Moim zdaniem jest jednak problem z systemową wymową tej książki. Czytając ją, ma się wrażenie podobne do tego, jakie towarzyszy widzowi „Faktów” TVN albo „Wiadomości” TVP. Owszem, materiałem, na którym się tam pracuje, są prawdziwe zdarzenia i wypowiedzi. Ale sposób ich przedstawienia jest na tyle jednostronny i niepozostawiający najmniejszego miejsca na wątpliwości, że u odbiorcy zapala się lampka ostrzegawcza. „Oho! Czy ktoś tu przypadkiem nie przegina i nie przedstawia mi zbyt czarno-białego opisu rzeczywistości?” – pyta niejeden widz. Tak samo jest z „Polowaniem”. Brak jakichkolwiek oznak namysłu nad racjami państwa patrzącego na ręce biznesowi czyni tę książkę przekonywaniem przekonanych. Ta część opinii publicznej, która uważa, że państwo jest zawsze złe, głupie, opresyjne i tłamszące, utwierdzi się w swoim przeświadczeniu. Pozostali przejdą pewnie obok „Polowania” obojętnie, czując tu na kilometr zapach biznesowej martyrologii robionej wedle starych schematów z wcześniejszych etapów polskiej transformacji. ©Ⓟ