„Wallace i Gromit” to znany angielski film animowany o przygodach pana i jego psa. Ten drugi w jednym z odcinków czyta książkę pt. „Astrofizyka dla psów”. Co jest najlepszym dowodem na jego wielką inteligencję.
Podobnie należy chyba traktować pozycję „Astropolitik. Klasyczna geopolityka w erze kosmicznej”. To także jednoznaczna manifestacja. Roszczenie do tego, by w polskiej dyskusji o sprawach geostrategicznych zająć miejsce – by tak rzec – strategiczne. Na tym polu od dłuższego czasu toczy się otwarta wojna o rację, wpływy oraz palmę starszeństwa. I o czytelnika, który się w geostrategii rozsmakował. Dawno minęły już czasy, gdy o tych kwestiach dyskutowało paru zakurzonych doktorantów stosunków międzynarodowych. Dziś jest w czym wybierać. Jest Jacek Bartosiak, który wprowadził geopolitykę pod strzechy. Są autorzy, którzy – krytykując jego „Armię nowego wzoru” – dobrze wpisali się w plany rozbudowy polskich sił zbrojnych. Swój kawałek rynku chce też odkroić ambitne środowisko Nowej Konfederacji. A „Astropolitik” to kolejna w ostatnich miesiącach książka o tematyce geostrategicznej opublikowana przez to wydawnictwo.
Tym razem mamy do czynienia z tłumaczeniem klasycznej pozycji Everetta C. Dolmana. Amerykanin (łączący zawodową ścieżkę akademika i konsultanta amerykańskiej armii) napisał ją 20 lat temu. Jest więc „Astropolitik” zapisem spostrzeżeń z czasów, gdy właśnie skończyła się zimna wojna, a rywalizacja mocarstw w przestrzeni kosmicznej wkroczyła w fazę zamrożenia. Była to jednak chwilowa pauza, bo do eksploracji kosmosu swój akces zgłosiły zarówno kapitał prywatny, jak i nowe globalne mocarstwa z Chinami na czele. Co oznacza, iż do przestrzeni pozaziemskiej wróciło – by tak rzec – życie polityczne. Przejawiające się w nawrocie gry sił oraz rywalizacji. Co za tym zaś idzie, nieodzowne stało się objęcie kosmosu strategicznym namysłem.
Wszystko to jasne. Pytanie brzmi tylko, czy Dolman ze swoją „Astropolityką” nadal trzyma rękę na pulsie? Czytając o „czterech regionach kosmosu” albo o radziecko-amerykańskich rokowaniach, miałem momentami wrażenie ramoty. Ale może nie mam racji. Może tak, jak każdy inteligentny pies powinien czytać „Astrofizykę”, tak i każdy szanujący się czytelnik na poziomie powinien mieć na półce „Astropolitik” Dolmana? Jeśli tak jest, chętnie odszczekam swoje wątpliwości. ©Ⓟ