Album „Beautiful Lies” to kolejny ważny krok w karierze brytyjskiej wokalistki Birdy
Dziennik Gazeta Prawna

Trwa ładowanie wpisu

Nie jestem buntowniczką, nie będę wrzeszczeć ani epatować kontrowersyjnymi strojami czy zachowaniem, żeby zwrócić na siebie uwagę” – mówiła kilka dni temu w wywiadzie dla „The Telegraph”, urodzona jako Jasmine Lucilla Elizabeth Jennifer van den Bogaerde, wokalistka o pseudonimie Birdy. Brytyjka nie musi się silić na kontrowersje, by być słyszaną, wystarczy jej niesamowity głos i wzruszające melodie, którymi czaruje na swoim już trzecim albumie. Ma zaledwie 19 lat i na pewno nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa.
Trzy lata temu, przy okazji promocji jej drugiej płyty „Fire Within” pisałem, że strach pomyśleć, jak dobry materiał może nagrać w wieku 30 lat, skoro już jako nastolatka tworzy tak wyjątkowe płyty. Świadoma dużych możliwości swojego głosu, pisząca szczere, poruszające folkpopowe kompozycje, dobierająca doświadczonych współpracowników Birdy zyskuje coraz większe grono fanów. Zasłużenie. „Beautiful Lies” to kolejny ważny krążek i krok w przód w jej karierze.
Pierwszą płytę, zatytułowaną po prostu „Birdy” i wypełnioną coverami m.in. Bona Ivera, The XX, The National, Fleet Foxes, wydała w wieku 15 lat. Na Wyspach, we Francji i w Niemczech materiał sprzedał się w kilkuset tysiącach egzemplarzy. Drugim krążkiem „Fire Within”, już z własnymi kompozycjami, również podbiła fanów na całym świecie. Nie inaczej powinno być z „Beautiful Lies”.
Birdy jest trochę zaprzeczeniem współczesnej gwiazdy pop. Nie epatuje seksualnością, nie błyszczy w kolorowych gazetach, nie wywołuje kontrowersji. Jest antidotum na ekspansywne gwiazdy typu Rihanna czy Katy Perry, a jednocześnie nie stara się powtarzać pompatycznego sposobu śpiewania i czasami przesadnej duchowości bijących z Florence Welch czy Adele. Wokalnie na pewno bliżej jej do tych drugich, choć Birdy nie stara się im dorównać. Pochodząca z artystycznego, szlacheckiego domu Jasmine jest na swojej płycie wyciszona, choć nie znaczy to, że jej głos jest mało słyszalny. W wielu numerach towarzyszy jej głównie fortepian albo skrzypki i delikatny, wysoki wokal idealnie z nim współgra. Opisująca ciemne i jasne strony dojrzewania Birdy śpiewa w przejmujący sposób jak niegdyś Kate Bush, ale potrafi też być przebojowa. Dowodem single „Keeping Your Head Up” i „Wild Horses”. Wyprodukowany przez współtwórców sukcesów Shakiry, Adele, Arcade Fire czy Florence And The Machine album „Beautiful Lies” bez problemu powinien podbić serca fanów mocnych, poruszających kobiecych głosów.
We wspomnianym wyżej wywiadzie Birdy powiedziała, że dawniej trochę się przejmowała tym, że jest za bardzo wycofana, że poczucie zakłopotania nie pozwala jej się bardziej wybić. Dziś, jak mówi, już wie, że nie musi się tego obawiać, bo nie śpiewa dla sławy, tylko dlatego, że sprawia jej to przyjemność. Słychać to na „Beautiful Lies”. Birdy prawdopodobnie nie powtórzy sukcesu Adele czy Florence, jest za mało przebojowa. Ale poruszy na pewno nie mniej.
Birdy | Beautiful Lies | Warner Music