Po kilkudziesięciu latach przerwy maestro Ennio Morricone skomponował muzykę do westernu. Namówił go do tego Quentin Tarantino
Dziennik Gazeta Prawna
Bloomberg / STEPHEN SHADRACH
Jeszcze kilka miesięcy przed przystąpieniem do pracy nad „Nienawistną ósemką” Ennio Morricone zarzekał się, że nie będzie pracował z Tarantino. Nie do końca był zadowolony z użycia przez reżysera swoich wcześniejszych tematów, no i narzekał na brak czasu. Tarantino wykorzystał jego kompozycje w swoich filmach: „Kill Bill”, „Death Proof”, „Bękarty wojny” i „Django”. Jak przyznaje Quentin w wielu wywiadach, zawsze marzył o tym, by Ennio skomponował dla niego całą ścieżkę dźwiękową. Udało się dopiero przy „Nienawistnej ósemce” (to pierwszy film, w którym Tarantino korzysta ze skomponowanej specjalnie dla niego ścieżki dźwiękowej, a nie z nagranych wcześniej piosenek), choć jak przyznają i Quentin, i Ennio – nie było łatwo.
W jednym z wywiadów Tarantino zdradził: „Ennio jest moim ulubionym kompozytorem, nie tylko jeśli chodzi o twórców muzyki filmowej, ale kompozytorów w ogóle. Kiedy zapytałem go, czy nie zechciałby napisać dla mnie muzyki, niestety był akurat zajęty. Dlatego miał na początku napisać tylko temat przewodni. Ale tak go ten projekt pochłonął, że napisał całą ścieżkę dźwiękową”.
Ennio bardzo chciał, by tematy różniły się od tego, czym zachwycał w filmach Sergia Leone. W wywiadzie dla magazynu „Rolling Stone” mówił: „Minęło niemal 60 lat od czasu, kiedy zacząłem pracę z Sergiem. Mój pomysł na muzykę w tym czasie bardzo się zmienił. Podstawą było dla mnie stworzenie czegoś, co odróżniałoby się znacząco od moich wcześniejszych kompozycji dla westernów. Wyszedł z tego soundtrack nie do końca westernowy, przypomina raczej ilustracje do horroru”.
Sporo w tym prawdy. Zresztą reżyser przyznaje się do inspiracji filmem „Coś” Johna Carpentera z 1982 roku. Zagrał w nim Kurt Russell, jeden z głównych bohaterów „Nienawistnej ósemki”. Przy pracy nad filmem Tarantino Morricone wykorzystał nawet niektóre pomysły, które opracował przed laty do „Coś”. Zapewne dlatego pasujące do zimowego krajobrazu „Nienawistnej ósemki” kompozycje mają klimat trochę jak z horroru.
Ennio przyznaje, że Quentin dał mu pełną wolność przy pracy nad muzyką do jego filmu. Urodzony w Rzymie niemal 88 lat temu, stworzył ścieżkę, która różni się od jego westernowych przygód w latach 60. Przyniosły mu one sławę, ale są zaledwie procentem w bogatej filmowej dyskografii Morricone. Kompozytor przed zeszłorocznym koncertem w Polsce przyznał: „Kojarzą mnie z westernami, a tymczasem stanowią one około siedmiu procent filmów, przy których pracowałem”. Warto pamiętać, że wśród 500 filmów, do których napisał muzykę, są oprócz „Pewnego razu na Dzikim Zachodzie” czy „Za garść dolarów” takie legendarne produkcje jak „Misja”, „Nietykalni” czy „Cinema Paradiso”. Co ciekawe, mimo pięciu nominacji Ennio nigdy nie dostał Oscara za swoje genialne ścieżki dźwiękowe. W 2007 roku odebrał za to – z rąk, jakże by inaczej, Clinta Eastwooda – honorową statuetkę. Kilka dni temu Morricone odebrał kolejną nagrodę, tym razem Złoty Glob za muzykę do „Nienawistnej ósemki”.
Kompozycje zarejestrował z Czeską Narodową Orkiestrą Symfoniczną. Już od otwierającej film „L’Ultima Diligenza di Red Rock” wieje grozą. Piskliwe skrzypce, przenikający mroczny fagot i narastające z każdą minutą napięcie wprowadzają złowieszczy klimat. Sprawdzają się idealnie w mroźnym, spowitym śnieżycą klimacie „Nienawistnej ósemki”. Zresztą Ennio wspominał, że w zasadzie jedną z niewielu wskazówek, jakie dawał mu reżyser, była ta, jak ważny jest w filmie śnieg i mroźny klimat. Oprócz skrzypiec można usłyszeć jeszcze chociażby obój i trąbki. Ten złowieszczy motyw przewija się przez całą ścieżkę dźwiękową.
Jak zwykle w przypadku soundtracków do filmów Tarantino wplecione są tu najlepsze, a raczej najbardziej efektowne kwestie znakomitych aktorów Quentina. Można też posłuchać śpiewającej Jennifer Jason Leigh. Na płycie znalazły się również trzy piosenki – w wykonaniu The White Stripes, Roya Orbisona i Davida Hessa. Co charakterystyczne w przypadku muzyki do „Nienawistnej ósemki”, to to, że Tarantino używa jej oszczędnie. Oczywiście buduje klimat wielu scen, tak jak znakomitego otwarcia, ale są długie minuty, kiedy jej nie słyszymy, nie przeszkadza dialogom, nie podbija sztucznie i tak już krwawej atmosfery.
Tarantino dokonał doskonałego wyboru, przekonując Morricone, by to właśnie on skomponował muzykę. Podobno musiał specjalnie pojechać do rzymskiego domu Ennio ze scenariuszem, by ten znalazł dla niego czas. Tarantino zdarzały się soundtracki genialne, jak „Pulp Fiction” czy „Jackie Brown”, ale jego sposób na odświeżanie starych numerów i ich kolaż nie zawsze się sprawdzał. Można się pokusić o stwierdzenie, że w ósmym filmie Tarantino autorska muzyka Włocha przebija jakością obraz.
Jest szansa, że wkrótce usłyszymy fragmenty z „Nienawistnej ósemki” w Polsce. Legendarny kompozytor wystąpi bowiem 23 lutego we wrocławskiej Hali Stulecia.
Ennio Morricone | The Hateful Eight Soundtrack | Universal