Uważajcie na to, co się dzieje w realu, bo przecież o realu to dużo nie wiemy. Można naprawdę wdepnąć.

Scenopis

16+. Zmysłowy. Wkręcający. Tajemnica. Staroświecki język.

Scena wstępna

Tablica z komunikatem: „Dialogi mogą zawierać treści wywołujące poruszenie emocjonalne, wydzielanie hormonów lub przyspieszoną akcję serca”.

Scena 1

Zwykły wiosenny park. Ławka, której kolory (czerwony, pomarańczowy, żółty, zielony, niebieski, granatowy, fioletowy) mile kontrastują ze zgaszoną zielenią podsuszonej roślinności. Na ławce siedzi Dziewczyna, w sportowym stroju; jak widać, dbając o kondycje psychofizyczną, biegała. Do zestawu ławka plus Dziewczyna podchodzi nieśmiały Chłopak. Zatem nieśmiało pyta:

– Czy ewentualnie mógłbym się dosiąść?

Ona kiwa głową, że oczywiście, dodaje jednak:

– Tylko...

– Tak, oczywiście – przerywa jej – znam Regulację, usiądę z brzegu (wyjmuje linijkę, zbliżenie kamery ukazuje nam na niej napis: „Twój dotyk może kogoś dotknąć”) w odległości nie mniejszej niż 55 cm. Czy mam Twoją zgodę, by usiąść?

– Masz.

Chwila milczenia... Wreszcie odzywa się ona:

– Fajnie, że są Regulacje, nie? Nie wiem, jak ludzie bez nich kiedyś żyli.

On, skwapliwie:

– No właśnie. Jak oni żyli? Pozornie, rzecz jasna, swobodnie. Dzikie czasy, dzikie...

Scena 2

Ta sama Dziewczyna, lecz w pomieszczeniu – można sądzić, że jest w telewizyjnym studio i odpowiada na pytania dziennikarzy:

„Chłopak był miły, taki wygaszony. Miło się z nim rozmawiało. Niczego nie podejrzewałam. Niczego”.

Scena 3

Widać, że klei się rozmowa dwojga oddalonych od siebie na przepisową odległość.

Ona, nieco rozbawiona:

– Nigdy o tym nie słyszałam. Jak?

On:

– Kowboje. Tak się na nich mówiło, no, od tych krów. A właściwie powinni się nazywać od tych koni, na których wspaniale jeździli, całymi dniami. Bo takie mieli zadanie, żeby wielkie stada wielkich krów przepędzać z pastwiska do miejsc, gdzie odbywały się targi. Ciężka praca dla prawdziwych... No, ciężka praca, w słońcu, w kurzu.

Ona:

– Kowboj... A „boj” to od czego?

On, z ociąganiem:

– Nooo, że „chłopcy”. Bo to zwykle byli chłopcy. W skórzanych kurtkach i kapeluszach od tego słońca. A żeby jacyś obwiesie nie kradli krów, to mieli winchestery. Pewno nie wiesz, co to jest winchester?

Ona:

– Nie przypominam sobie.

On:

– Taki bardzo klasyczny karabin. Trzeba było mieć krzepę, żeby z niego strzelać, za to jak już ktoś dostał, to na amen. Trup albo wyrwany kawał ciała. Nie patyczkowali się. Takie czasy... O, rety, zapomniałem się przedstawić. Honoriusz.

Ona:

– Gloria. Zaimki ona, jej. Ale nie w piątek, no bo w piątek, w sensie wieczór, to jestem „oni, ich”. Łatwo zapamiętać, nie? A ty?

On:

– Ja... On. Jego. Przez cały tydzień.

Scena 4

Dziewczyna w domniemanym wnętrzu studia telewizyjnego, jak w poprzedniej takiej scenie. Mówi ożywiona:

„Wtedy... no coś mnie jakby wtedy tknęło. «O rety»? «Obwiesie». K...a, myślę sobie, w sensie, jacy to k...a obwiesie. Ale powiem prawdę – to było takie jakby tknięcie przez chwilę. Bo w sumie to się słuchało go dobrze. Był taki szczery. Powiedzmy, że było jakby przeczucie, no, ale ja za tą emocją nie poszłam. Wolałam rozmawiać, a nawet więcej to słuchałam, niż mówiłam. Coś jakbym była w muzeum i mówiła do mnie osoba przewodnicka? No, coś takiego. Tak to czułam”.

Scena 5

Zbliżenie na twarz Chłopaka. Łagodnym ruchem zdejmuje okulary, przeciera je, nakłada. Lekko się uśmiecha. Wrażenie nieco psuje lekki tik nerwowy. Chłopak oddycha głęboko.

Scena 6

Dziewczyna w studio mówi dalej, zamyślona:

„Ale też nie oszukujmy się. Nie widziałam, bo chciałam widzieć coś innego. Kogoś innego. Że ten ktoś zwraca na mnie uwagę, że mówi jakby specjalnie do mnie. Dobrze się z tym czułam. Bo akurat w poprzednich dniach zerwałam relację w mediach społecznościowych z dwiema osobami i czułam się z tym niekomfortowo. Nawet samotnie”.

Scena 7

Ławka, On nieco przesuwa się w jej stronę. Ona widzi to... i odwraca wzrok, jakby nie widząc. Rozmawiają dalej, a słońce wciąż świeci, a majowe kwiatki etc., etc.

On:

– Harpunnik to był megagość, którego wszyscy mega szanowali. Sobie tylko wyobraź: szalupa, kilkunastu gości wiosłuje, wiatr lodowaty, morze lodowate, fale lodowate i w ogóle, a on stoi na dziobie łodzi. W dłoni stalowy harpun. Przez cały czas gotowość. Bo gdzieś w topieli czai się wieloryb.

Ona:

– W topieli? A nie w morzu?

On:

– No w morzu. Takim bardzo wzburzonym. I ten wieloryb... No, wiesz, to może nawet nie jest do końca ryba, ale wielki to on jest. I on na nią czyha, żeby harpun wbić. Potem... Musisz koniecznie obejrzeć „Moby Dicka”. To bardzo stary film. Vintage jak nie wiem. Nigdzie w sieci nie ma, ale ja mam w domu. Czasem sobie z kolegami oglądamy.

– Film o harpunnikach? Nigdy czegoś takiego nie widziałam. Czyli musisz mnie kiedyś zaprosić!

Uśmiecha się.

Scena 8

Dziewczyna i Chłopak rozmawiają, gestykulują, śmieją się. Uwagę zwraca, że siedzą już niemal biodro w biodro.

Scena 9

Dziewczyna w studio, jakby przepraszającym tonem:

„Oczywiście, mogłam po prostu wstać i pójść. Albo zawołać Strażnikosoby. Tylko to tak się łatwo mówi. No, wstanę, myślę sobie, i pójdę – i dokąd pójdę? Tak plastycznie to wszystko opowiadał, że prawie widziałam morskie fale. Czułam, no, prawie czułam zimny wiatr na plecach. Przez chwilę pomyślałam, nie oszukujmy się, że sięgnę po komórkę, żeby zobaczyć, co tam nowego, ale akurat, pomyślałam, a wolę zostać w realu i jeszcze trochę pogadać. Uprzedzam wszystkich, teraz, no bo wtedy tobym nie uprzedzała – uważajcie na to, co się dzieje w realu, bo przecież o realu to dużo nie wiemy. Można naprawdę wdepnąć”.

Scena 10

Chłopak wyraźnie kontynuuje opowieść, bardzo zabawną. Oboje promiennie się śmieją:

– I ci goście, normalnie, mieli w tych kapturach wycięte otwory na te oczy i wyglądali, o, ot, tak, a na plecy szyli sobie białe płaszcze z czarnym krzyżem...

W kadr wbiegają trzy osoby w cywilnych ciuchach (przebraniach):

– Stać! Nie ruszać się!

Dziewczyna ma oczy jak spodki. Jedną ręka zasłania usta. Chłopak kurczowo łapie się ławki. Najstarszy z napastników wyjmuje legitymację:

– Biuro Ochrony Konstytucji! Tym razem przesadziłeś, Pawełku... Nielegalne stowarzyszenie, kolportaż zakazanych druków i filmów, podryw... Uzbierało się. Kryska na Matyska, jak to mówicie!

Dziewczyna:

– Paweł? To przecież Honoriusz. Co wy robicie?

Dwoje agentów podnosi z ławki Pawła i skuwa kajdankami, odchodzą. Główny agent pochyla się nad Dziewczyną:

– I o czym nawijał? O Bractwie Kurkowym? O Kozakach?

Ona, z niedowierzaniem i ociąganiem:

– O harpunnikach...

Agent tylko zaśmiał się cicho.

Scena 11

Paweł, krótko ostrzyżony, w bluzie z napisem „KonstTYtucJA”. Za nim szaro pomalowana ściana. Siedzi na stołku i mówi zgaszonym głosem:

„Do Gildii Prawdziwych Chłopaków przystąpiłem, jak miałem 17 lat. Wciągnął mnie kolega, koszykarz. Strasznie mi imponował. Te kocie ruchy... No, w każdym razie, podobało mi się. Fajna atmosferka. Stawianie zadań, a nie tylko ten samorozwój i samorealizacja, samorealizacja i samorozwój. A tu chcą czegoś od ciebie. Jak spartolisz, to rozliczają. A jak się okażesz chojrakiem, to nagradzają. Wspólne akcje... I jeszcze mi imponowało, że wszystko tajne. Same chłopaki, same chojraki. No, tak mówiliśmy. A wobec obcych, cicho sza. Ani mru-mru”.

(po chwili)

„Lubiłem to. Wtedy”.

(po chwili)

„I miałem jeszcze ostatnią próbę. Jak zaliczę – to zostaję członkiem Gildii. Takim na poważnie. To się spiąłem. Wylosowałem próbę bardzo trudną. Wszyscy mi tak mówili, no, Honoriuszu, łatwo nie będzie. Ale ja to nawet lubię, jak nie jest łatwo. To miałem poderwać dziewczynę w maju w parku. No, poderwać. Tak mówiliśmy. Znaczy, zagadać i umówić się. Wszystko w realu. I nawet dobrze mi poszło. Fajna dziewczyna nawet. No, nie wiedziałem, że już jestem namierzony od jakiegoś czasu”.

Scena 12

Dziewczyna, studio. Tym razem trochę łez...

„No było mi przykro i w ogóle jak się o wszystkim dowiedziałam. W sumie nic złego nie zrobiłam, ale i tak wyszłam na kompletną idiotkę. Prawdziwe Chłopaki? No, kurde... Możemy na chwile przerwać?”.

Scena 13

Paweł, w dekoracji z poprzedniej sceny. Ożywia się:

„W ogóle, to chcę podziękować funkcjonariuszom biura, że takich jak ja zgarniają. Bo dają nam szansę. W sumie niewiele mi zostało do wyjścia, niecałe trzy lata, a mogę mieć nadzieję na warunek. Zrozumiałem swój błąd. Chciałem być kimś innym, lepszym, a nie widziałem, gdzie jest mój problem. Nie rozumiałem dobrze świata. Nie chcę winić rodziców, bo się starali, nie mogę powiedzieć, ale, psiakrew, ktoś mi ten pierwszy western pokazał, jak byłem mały, nie? «Psiakrew» to też się od ojca nauczyłem”.

Wstaje, idzie do drzwi – widzimy, że jesteśmy w więziennej świetlicy, na ścianach plakaty „Odważ się informować” i „Twoja płeć, twój wybór”. Odwraca się jeszcze do kamery i mówi poważnie:

„Nie zmarnuj swego życia”.

Scena końcowa, z komunikatem:

„Ministerstwo Rozwoju przypomina, że rozmowa podejmowana z intencją bliższego poznania drugiej osoby bez poinformowania jej o tym zamiarze i uzyskania zgody wyrażonej poprzez podpis na formularzu A-17 jest przestępstwem ściganym z mocy obwiązującego prawa (lex Dziaders) zagrożonym wyrokiem bezwzględnego więzienia do lat pięciu”. ©℗

fot. Rabbixel/Shutterstock