Przedstawiciele kilkudziesięciu czasopism chcą uporządkowania reguł podziału funduszy przyznawanych przez resort Piotra Glińskiego.
Jak wynika z opisanych w DGP w zeszłym tygodniu wyliczeń (na podstawie informacji resortu kultury), przez ostatnie osiem lat wszystkie czasopisma idei o profilu liberalnym i lewicowym uzyskały w programie łącznie niecałe 600 tys. zł wsparcia – siedmiokrotnie mniej niż w poprzedniej ośmiolatce. W tym samym czasie niemal prawie 13-krotnie więcej – 7,5 mln zł – zebrały czasopisma związane z prawą stroną ideowego spektrum. Równocześnie wyraźnie niższy niż w poprzedniej ośmiolatce był udział w dotacjach pism kulturalnych i artystycznych (ok. 26 proc. w porównaniu z wcześniejszymi 45).
Wyniki ogłoszonego w lutym ostatniego konkursu dotacyjnego są uznawane za najmniej pluralistyczne w historii tego mechanizmu. Dofinansowania o łącznej wartości niemal 2 mln zł zebrały tytuły o profilu konserwatywnym i narodowym (m.in. „Teologia Polityczna”, „Christianitas”, „Rzeczy Wspólne” czy „Polityka Narodowa”). Pieniędzy nie dostały z kolei miesięcznik „Znak”, liberalne kwartalniki „Res Publica Nowa” i „Przegląd Polityczny”, lewicowo-chrześcijański „Kontakt”, a także magazyny: „Pismo”, „Dwutygodnik”, „Mały Format” i „Czas Kultury”.
W zeszłym tygodniu o reformę ministerialnego systemu zaapelowała po raz kolejny grupa 36 czasopism. Wzywają one m.in. do trzykrotnego zwiększenia budżetu dotacyjnego – do 15 mln zł rocznie – i zastąpienia modelu konkursowego stałymi dotacjami o jasnych kryteriach (takich jak regularność ukazywania się, sprzedaż czy liczba wizyt na stronach internetowych) i przewidywalnym poziomie. Tym razem list trafił do ugrupowań opozycyjnych w Sejmie, by te – jak powiedział magazynowi „Press” jeden z sygnatariuszy – wprowadziły zmiany po ewentualnym przejęciu władzy.
Podobne postulaty, związane z ograniczeniem uznaniowości decyzji i zwiększeniem przejrzystości systemu, czasopisma kierowały do rządu już przed 2015 r. Pod wpływem koalicji kilkukrotnie modyfikowano wówczas regulamin konkursu i realizowano dodatkowe nabory.
– Przed 2015 r. środowiska będące w ideowo-politycznym sporze z władzą mogły liczyć na jakiś dostęp do pieniędzy, choć czasami wymagało to wysiłku: odwoływania się od decyzji resortu kultury czy mobilizowania środowiskowej presji. Około 2018 r. byłem zdania, że role po prostu się odwróciły. Ale teraz system jest jeszcze bardziej stronniczy niż kiedyś i pisma nieprzyjazne władzy w większości nie mogą liczyć na żadne finansowanie – ocenia w rozmowie z DGP Stanisław Krawczyk z magazynu „Kontakt”. Jednocześnie zwraca uwagę, że część środowisk z centrum i lewej strony spektrum, np. „Krytyka Polityczna”, po paru nieudanych próbach przestała w ogóle składać wnioski do MKiDN, a aktywność redakcji związana z naciskiem na władze zelżała.
– Należałoby system w maksymalnym możliwym stopniu odpolitycznić. Wzorem mogłyby być mechanizmy i standardy, jakie obowiązują przy rozdzielaniu środków unijnych. Komisje konkursowe powinny się składać z ekspertów, przy ich kształtowaniu powinny obowiązywać ścisłe zasady „higieny”, które eliminowałyby konflikty interesów – przekonuje Anna Radwan-Röhrenschef, szefowa Instytutu In.Europa, która przed dekadą była zaangażowana w budowanie koalicji czasopism i działania zmierzające do korekty systemu dotacyjnego.
W ostatnich latach w zespołach sterujących, które pod przewodnictwem wicedyrektora Instytutu Książki Krzysztofa Koehlera decydowały o podziale środków, szeroko reprezentowane było środowisko konserwatywnych czasopism idei. W ostatnich edycjach konkursu wnioski opiniowali m.in. Marek Horodniczy, szef magazynu apokaliptycznego „44/Czterdzieści cztery”, redaktor naczelny „Teologii Politycznej” Marek Cichocki, Maciej Urbanowski z krakowskich „Arcanów” czy współzałożyciel „Frondy” Grzegorz Górny. Przed 2015 r. MKiDN było zdecydowanie ostrożniejsze w dopuszczaniu do decyzji dotacyjnych środowisk ideowych (przynajmniej po 2012 r., kiedy wprowadzono jawność składów komisji).
– System publicznego finansowania środowisk pozarządowych jest w fatalnym stanie. Od 2015 r. pluralizmu w dotacjach de facto nie ma. Wcześniej był przechył, ale nie aż tak znaczący, choć pamiętam, że w naszym środowisku była frustracja związana m.in. z tym, że przyznawano nam pieniądze znacząco niższe niż wnioskowane – wspomina Marcin Kędzierski, który przez kilka lat odpowiadał w zarządzie Klubu Jagiellońskiego za kwestie finansowe. Wydawany przez Klub kwartalnik „Pressje” w latach 2008–2015 dostał w konkursie resortu kultury łącznie ok. 447 tys. zł. W kolejnych ośmiu latach – prawie 810 tys. Kędzierski zaznacza zarazem, że periodyki konserwatywne są w większym stopniu zależne od publicznego wsparcia, bo mają bardziej ograniczone możliwości pozyskiwania pieniędzy z alternatywnych źródeł. – Przed 2015 r. składaliśmy regularnie np. wnioski o finansowanie z tzw. funduszy szwajcarskich i były one za każdym razem odrzucane. Tamten okres był dla finansowania działalności Klubu i „Pressji” trudny, a wiele środowisk miało jeszcze większe problemy – tłumaczy Kędzierski.
Jak zaznacza, zupełnie inna była z tego punktu widzenia sytuacja pism i organizacji o profilu liberalnym czy lewicowym, dla których – z tego, co niektóre z nich same mówiły – środki z funduszu MKiDN stanowiły stosunkowo niewielką część budżetu i mogły liczyć na wielokrotnie większe dotacje ze źródeł międzynarodowych. ©℗