Uzasadniając aktualny atak na Ukrainę, przywódcy Rosji odwołują się do dawnych, carskich granic. Jeden z najbardziej szalonych imperialnych wyczynów tamtych czasów miał miejsce 250 lat temu – były to dwa oblężenia i okupacja Bejrutu
Uzasadniając aktualny atak na Ukrainę, przywódcy Rosji odwołują się do dawnych, carskich granic. Jeden z najbardziej szalonych imperialnych wyczynów tamtych czasów miał miejsce 250 lat temu – były to dwa oblężenia i okupacja Bejrutu
Wątpliwe, aby w 1768 r. Jusuf Szihab, przyszły emir góry Liban, słyszał o zawiązaniu się w dniu św. Kazimierza, w oddalonym o 1,8 tys. km na północ Barze konfederacji, która miała walczyć z caratem i jego poplecznikami. To ona jednak była bezpośrednim powodem masakry, jakiej dokonali Kozacy w Bałcie, granicznym mieście imperium osmańskiego, na dalekich rubieżach I Rzeczpospolitej. – Wątpię, aby rosyjskie działania zaskoczyły osmańskich zarządców, ale powolna komunikacja we wczesnych czasach nowożytnych oznaczała, że wiadomości z Polski i innych dalekich frontów często docierały tak późno, że nie były już użyteczne – mówi prof. William Harris, historyk z nowozelandzkiego Uniwersytetu Otago.
Nawet jeśli do Szihaba dotarły jakieś skąpe informacje o problemach na drugim krańcu Wielkiej Porty, to raczej nie podejrzewał, że wyrżnięcie oddalonego o 1,6 tys. km miasta zakończy się tym, że będzie musiał… płacić suty okup armii carskiej za opuszczenie Bejrutu.
Konfederacja barska, szczególnie na samym początku, miała nadzieję, że Turcja wesprze ją w walce z caratem. Podejście Wielkiej Porty było jednak w tym względzie ambiwalentne. Jak zauważył prof. Władysław Konopczyński w monumentalnej pracy „Konfederacja barska”, u progu 1768 r. „Przyjaźń turecko-polska, albo właściwiej, troskliwość porty o naszą niezależność od caratu, liczyła już dobre dwa pokolenia, wyrażała się jednak raczej w korespondencjach, deklaracjach, prośbach, demonstracjach niż czynach”. Jego zdaniem Rosjanie rozumieli, że ewentualny konflikt z południowo-zachodnim sąsiadem zależy „nie tyle od polskich kołatań, ile od wystrzałów rosyjskiej artylerii”. Dlatego już pierwsze moskiewskie jednostki wysyłane do pacyfikacji konfederatów w 1767 r. miały zakaz działań w pasie 15 mil od granicy ziem sułtana. Później zmniejszono go do 10, a ostatecznie do 5 mil.
Kresy Rzeczypospolitej rządziły się jednak swoimi prawami. W tym samym czasie w prawobrzeżnej Ukrainie wybuchła koliszczyzna – chłopskie powstanie skierowane przeciwko polskiej szlachcie. Jej najbardziej znanym, choć nie najbardziej znaczącym wydarzeniem była rzeź humańska – masakra Polaków, w której według niektórych źródeł śmierć poniosło nawet 20 tys. osób. Później zainspiruje ona Juliusza Słowackiego do napisania „Snu srebrnego Salomei”.
Dużo większe konsekwencje miało jednak to, co nastąpiło później. Setnik zaporoski Szyło po masakrze ruszył ścigać konfederatów, którzy ponoć zamierzali schronić się na ziemiach tureckich, do Palejowego Jeziora – osady na granicy Rzeczypospolitej i imperium osmańskiego. Tam usłyszał, że uciekli oni do położonego po drugiej stronie granicznej rzeki Kodymy miasta Bałta. Jego siły ruszyły przez drewniany most i, jak później relacjonowali chrześcijanie z Bałty w liście do rosyjskiej armii, „wyrżnął nie tyle Lachów, co Żydów i Nogajców”.
Jak relacjonuje prof. Konopczyński, „(…) od połowy lipca ostry wiatr wionął w komnatach Dywanu, ostry ton zapanował w rozmowach. Odczuto krzywdę Bałty jako obrazę Islamu”. Szóstego października na rozkaz sułtana Mustafy III aresztowano rosyjskiego ambasadora i całą jego świtę, oficjalnie rozpoczynając konflikt między Wielką Portą a caratem.
Wieści o wojnie z nadzieją odebrało wielu poddanych Porty w regionie Morza Śródziemnego. Najśmielej skorzystał z tego Ali Bej, od 1763 r. władający ejaletem (prowincją) Egiptu. Ten porwany w wieku 13 lat z Abchazji syn gruzińskiego popa zrobił wielką karierę od niewolnika do zarządcy jednego z najbogatszych regionów imperium osmańskiego. Gdy w 1769 r. na dobre rozgorzały walki turecko-rosyjskie w Europie i na Kaukazie, postanowił wypowiedzieć posłuszeństwo sułtanowi i zawalczyć nad Nilem o niepodległość. Jego armia – zmobilizowana, aby ją wysłać na front rosyjski – ruszyła na podbój Syrii. Jej lokalnym pomocnikiem był wiekowy Dahir al-Umar, zarządca Galilei, Akry i Sydonu, który obawiał się utraty wpływów na rzecz innych lokalnych watażków.
W sierpniu 1769 r. z Sankt Petersburga wyrusza carska flota. Po raz pierwszy w historii ma się znaleźć na Morzu Śródziemnym. – Rosyjscy stratedzy, a szczególnie bracia Orłowowie – Aleksiej, przywódca ekspedycji, oraz Fiodor – planowali wyprawę na wschodnie Morze Śródziemne co najmniej od 1762 r. – mówi prof. Thomas W. Gallant, historyk z Uniwersytetu Kalifornijskiego w San Diego. – Miała ona dwa cele. Pierwszy to dywersja zmuszająca Portę do cofnięcia okrętów z Morza Czarnego, które miało być główną areną walk, do obrony kluczowych dla imperium szlaków transportowych. Drugim był plan zachęcający chrześcijan do powstania. To dałoby okazję do objęcia prawosławnych rosyjskim protektoratem i zachęciło inne europejskie siły, głównie Anglików i Wenecjan, do włączenia się do walk. O pomocy dla Beja i al-Umara nikt nie myślał, a oni sami najprawdopodobniej nawet o nią nie prosili.
Późną zimą carska flota śródziemnomorska dociera do Grecji. Peloponez obejmuje nazwana tak na cześć księcia Aleksieja rewolta Orłowa. – Prawosławnych przyciągała obietnica przywrócenia Imperium Rzymskiego z chrześcijańskim cesarzem, nawet jeśli byłby on Rosjaninem, na tron w Konstantynopolu. Na morzu lewantyńscy Grecy, cenieni marynarze, dołączyli do rosyjskiej floty – opowiada prof. Gallant.
5–7 czerwca 1770 r. rosyjskie okręty niszczą w jedynej znaczącej bitwie morskiej tego konfliktu przeważające siły tureckie pod Czeszme – przesmykiem pomiędzy wyspą Chios i Anatolią. Była to pierwsza tak poważna porażka Porty na morzu od czasu wielkiej bitwy pod Lepanto przeszło dwa wieki wcześniej. – Miała ona poważne konsekwencje. Dała Rosjanom kontrolę nad szlakami morskimi, a co za tym idzie – przeszkodziła Turcji w łatwym transporcie żołnierzy i zaopatrzenia z Lewantu, Egiptu i północnej Afryki na Bałkany. Ponadto skłoniła Wenecję do ataku na imperium osmańskie, pozwoliła rewolcie na odniesienie chwilowego sukcesu (powstanie zostało zduszone do lata 1771 r. – red.) i dało Rosjanom przewagę w późniejszych negocjacjach pokojowych – mówi prof. Gallant.
„Szybkie sukcesy Moskwy są kluczowe dla zrozumienia niesubordynacji prowincji imperium osmańskiego” – pisał konsul francuski w Aleppo. W tym samym czasie dowodzący armią Alego Beja jego zięć Mohammed Abu-Dhahab szybko zdobywał, z reguły bez walki, kolejne słynne miasta Bliskiego Wschodu – Gazę, Jerozolimę, Damaszek. W tym ostatnim spotkał jednak emisariuszy Wielkiej Porty, którym udało się go nakłonić do zdradzenia teścia wizjami samodzielnego władania Egiptem. W tej sytuacji Ali Bej decyduje się na szukanie sojuszników. Carat, którego wielkie zwycięstwo na morzu odbiło się szerokim echem w regionie, jest oczywistym wyborem. Do rosyjskiej floty z poselstwem wyrusza dyplomata, Ormianin Jakub. Ostatecznie podróż egipskiego wysłannika zajmie półtora roku, a on sam dotrze aż na dwór Katarzyny Wielkiej.
Caryca bacznie śledziła wydarzenia na południu, dyskutując w listach na ten temat m.in. z Voltaire’em. „Stambuł nie może dostawać zaopatrzenia z Egiptu, Grecji (...). Twoje ruchy w Grecji są bez wątpienia najznamienitszym manewrem ostatnich dwóch tysięcy lat, ale muszą być całkowicie skuteczne (...). Wszystko bym dał, aby zobaczyć królewską mość na sofie Mustafy (sułtana – red.)” – pisał francuski filozof do Katarzyny II. Gdy Jakub przybył do Petersburga, caryca wyraziła zgodę na sojusz z Bejem.
Sytuacja na Bliskim Wschodzie mocno się jednak zmieniła. Bej, zdradzony przez kolejnego dowódcę i bezbronny, utracił panowanie nad Egiptem. Nieświadoma tego Rosja wysłała dwie flotylle, złożone głównie z greckich i albańskich najemników, do Damietty w delcie Nilu. Gdy dowodzący nimi przekonali się o sytuacji, okręty wyruszyły w kierunku Palestyny, w której miał się schronić Ali Bej. Przybycie rosyjskich okrętów pod Akrę i Sydon miało wspomóc obrońców w walkach z siłami osmańskimi, chociaż niektórzy badacze twierdzą, że było to wsparcie raczej symboliczne.
Część sił rosyjskich ruszyła następnie w kierunki Bejrutu – jedynej przystani w regionie w dalszym ciągu pod kontrolą Porty. – Pod koniec XVIII w. był to mały port, brama morska do kontrolowanego przez druzów obszaru góry libańskiej. Osmańscy gubernatorzy rezydowali w Sydonie i Damaszku – mówi dr Mitia Frumin, geograf z Uniwersytetu Hebrajskiego w Jerozolimie. – Jego ważność polegała na byciu bezpośrednim punktem dostępu do Damaszku, centrum osmańskiego Lewantu. Przejęcie na dłużej kontroli nad tą ważną częścią wybrzeża byłoby poważnym utrudnieniem dla Osmanów zmagających się z Rosją na wielu frontach – dodaje prof. William Harris.
Zachowany w petersburskim archiwum dziennik pokładowy jednego z okrętów – „Grecji” – dobrze pokazuje, jak wyglądała tamtejsza marynarka. Kapitanem szebeki – typowego dla Morza Śródziemnego małego statku łączącego cechy galery i żaglowca – był Antonio Psaro, Grek z Mykonos. Mimo to zapiski były prowadzone po rosyjsku i według kalendarza juliańskiego. Pierwsze okręty pojawiły się tam na początku czerwca 1772 r. Były to dowodzone przez Greków trzy polakry (nieco większe wersje szebek). Schroniły się one w bejruckim porcie, ale salwy z tamtejszej fortecy zmusiły je do wycofania. Osiemnastego, a najpóźniej 19 czerwca nad ranem Rosjanie powrócili, tym razem w pokaźniejszej liczbie. Pierwsze, nieśmiałe ataki miały ustalić położenie bejruckich armat. Pod wieczór oznajmiono wysłannikowi z miasta, że flota oczekuje uznania rosyjskiego zwierzchnictwa i dobrego traktowania flagi i obywateli Rosji. Carskie okręty blokowały przy tym port, zatrzymując próbujące go opuścić statki, również handlowe.
Miasto nie zgodziło się na warunki. Dwudziestego pierwszego czerwca trzy szebeki, do których później dołączyły dwie polakry, rozpoczęły bombardowanie Bejrutu. Dzień później, na szaktury (małe, płaskodenne łódki tradycyjnie używane przez Arabów do podróżowania po deltach rzek i mokradłach) załadowano sześciofuntowe działa, amunicję i żołnierzy, prawdopodobnie mieszkańców Sfakii, słynącego z oporu wobec Turków górzystego regionu południowo-zachodniej Krety. Rosyjskie siły się rozdzieliły – większe okręty popłynęły na wschód, a mniejsze na zachód. Ten manewr miał zmylić przeciwnika. Później wszystkie okręty się zrównały i od zachodniej strony rozpoczął się desant, prawdopodobnie tylko o charakterze rekonesansu, bo w nocy żołnierze wrócili na okręty. Według rosyjskich relacji zabito 30 przeciwników, straty własne miały wynosić czterech żołnierzy.
Atak ponowiono 23 czerwca nad ranem. Duże okręty zacumowały 300 m od bejruckiej fortecy i bombardowały miasto. Ogień był tak potężny, że jedna z armat pękła ze zużycia. Siły lądowe dotarły do portu, ich sztandary powiewały przy fortecy oraz na kilku przejętych okrętach w porcie. Mimo to Bejrut się nie poddawał. Nie udało się zdobyć ani uciszyć żadnej z dwóch nadmorskich cytadel, a carskie okręty i wojska ponosiły dotkliwe straty. Po ponad 24 godzinach walk 25 czerwca nad ranem Rosjanie wycofali się na morze.
Blokada jednak nie ustała. Dwudziestego ósmego czerwca z misją przybyli katolicy z miasta z ośmioma belami jedwabiu w podarunku. Kolejna delegacja przyniosła dodatkowe 1,7 tys. funtów jedwabiu, a następna pięć beli tkaniny z lnu i jedwabiu. – Zabrali w zasadzie to, co było w magazynach portowych, gotowe do sprzedaży i eksportu, głównie jedwab. Oczywiście stratni byli handlarze, ale nie wiemy, ilu z nich ucierpiało, do kogo należał jedwab i jaki był jego status. Część jedwabiu mogła już być podatkiem skarbowym zapłaconym sułtanowi, jedynie czekającym na wysłanie – mówi dr Frumin.
Mieszkańcy zgodzili się na rosyjskie zwierzchnictwo. Niedługo później okręty odpłynęły, zostawiając w ramach „podziękowania” sześć małych łodzi wykorzystywanych podczas walk.
Od maja 1772 r. do marca następnego roku w wojnie rosyjsko-tureckiej obowiązywało zawieszenie broni. Negocjowano traktat pokojowy. Przez długi obieg informacji prawdopodobnie żadna ze stron w okolicach Bejrutu nawet o tym nie wiedziała. Rozmowy nie przyniosły zresztą rezultatów, a konflikt został wznowiony.
Po ataku Rosjan Wysoka Porta postanowiła powierzyć Bejrut w ręce Jusufa Szihaba, emira góry Liban. Na początku XVII w. tereny te były jeszcze pod silną kontrolą druzów (muzułmańska grupa wyznaniowa tradycyjnie skupiona w regionie góry Liban). Potem liczba chrześcijan – zarówno maronitów, jak i prawosławnych – uległa podwojeniu i to oni najprawdopodobniej stali się niewielką większością w regionie. W 1770 r. Jusuf zostaje pierwszym maronickim emirem góry Liban (chociaż oficjalnie twierdzi, że jest sunnitą).
Szihab powierza zwierzchnictwo nad przyszłą stolicą Libanu Ahmedowi Bejowi, dawnemu katu Alego Beja o przydomku Dżazzar (rzeźnik). Ahmed Bej szybko przestał przejmować się tym, kto namaścił go na stanowisko. Emir postanowił więc sprzymierzyć się z dawnymi wrogami – Dahirem i Rosjanami. Tym ostatnim obiecuje 600 sakiewek złota, w sumie 300 tys. piastrów (mniej więcej 4 mln współczesnych dolarów) za odbicie miasta bez jego złupienia. Zabezpieczeniem tej umowy był Emir Mansur, krewny Szihaba, którego Rosjanie otrzymali jako zakładnika do czasu zapłaty.
Moskiewskie okręty ponownie docierają do Bejrutu na początku lipca 1773 r. Po mniej więcej miesiącu rozpoczyna się bombardowanie miasta – tak silne, że w przypominających apokryfy relacjach arabscy i zachodni kronikarze będą twierdzić, że słyszano je nawet w Sydonie i Damaszku (szczególnie w tym drugim przypadku jest to praktycznie niemożliwe). – Wśród uczestników drugiego oblężenia było kilku kapitanów z greckiej eskadry pomocniczej, która oblegała Bejrut w 1772 r. Znali zatokę, dogodne miejsca do zakotwiczenia, załadunku wody. To były ważne informacje, jeśli wziąć pod uwagę brak dokładnych map regionu. Podobno mieli też informacje o słabych punktach twierdzy i murów miejskich – mówi dr Frumin.
Po dwóch miesiącach blokady – od strony morskiej przez carskie okręty, a na lądzie przez wojska Shihaba – Ahmed Bej rozpoczął negocjacje. Zgodził się wraz ze swoimi oddziałami opuścić miasto i przejść na stronę Szihaba. Rosjanie zajęli Bejrut. Ich całkowite straty, według własnych źródeł, wyniosły 36 zabitych i niemal 100 rannych.
Okazało się jednak, że maronicki przywódca nie ma obiecanych 300 tys. piastrów. Rosjanie zgodzili się przyjąć część zapłaty, zostawiając miasto w rękach 300 albańskich najemników, a zakładnika w areszcie domowym do czasu dostarczenia reszty. – Rosyjska eskadra i garnizon czekały na wypłatę prawie cztery miesiące. Emir dość bezdusznie zbierał pieniądze od swoich poddanych, którzy cierpieli już z powodu bojowników paszy z Damaszku i przedłużającego się oblężenia. Ostatecznie Rosjanie otrzymali 250 tys. piastrów w walucie i towarach oraz pokwitowanie na 50 tys. piastrów przy następnej wizycie, do której nigdy nie doszło – mówi dr Frumin.
Flaga imperium rosyjskiego powiewała nad Bejrutem najpóźniej do lutego 1774 r. Do tego też czasu przybywający do miasta wędrowcy musieli oddawać honory portretowi Katarzyny II. Ufortyfikowano także wschodnie granice miasta, których nie okalał obronny mur.
Wojna rosyjsko-turecka kończy się pokojem podpisanym w Küczük Kajnardży 21 lipca tego samego roku. Carat anektuje Kabardię w północnym Kaukazie oraz ziemie na wschód od Dniepru, z Chersoniem na czele. Chanat Krymski, dotychczas będący pod zwierzchnictwem Wielkiej Porty, uzyskał formalną niepodległość – w rzeczywistości wszedł w krąg dominacji moskiewskiej, a w końcu w 1783 r. został zaanektowany.
Rosyjska flota została na Morzu Śródziemnym do 1775 r., jednak wpływ tej wojny i kończącego ją pokoju był odczuwalny o wiele dłużej. Carat zyskał status protektora chrześcijan na terenie imperium osmańskiego, a okręty wyznawców mogły pływać pod rosyjską banderą. Dla wielu historyków był to początek tzw. wschodniego pytania – dyskusji europejskich mocarstw, co zrobić ze słabnącą w oczach Portą – które w końcu doprowadzi do ruchów niepodległościowych na Bałkanach i Peloponezie, wojny krymskiej czy w końcu I wojny światowej. W tej skali oblężenia i okupacja Bejrutu tylko wydają się niewiele znaczącym wydarzeniem, które szybko zniknęło w odmętach historii. Nie oznacza to jednak, że całkowicie zostało zapomniane.
Niektóre z jego efektów były dość prozaiczne. Ufortyfikowana przez Rosjan (lub ich albańskich popleczników) wschodnia część miasta jeszcze do połowy XX w. była przez Libańczyków potocznie nazywana placem Armat (dzisiejszy plac Męczenników). Podczas rosyjskich wypraw powstały także pierwsze nowoczesne mapy Bejrutu, które pozwalają współczesnym badaczom lepiej zrozumieć historię tego miasta, a nawet komputerowo odtworzyć jego wygląd sprzed 250 lat.
Na krótką metę najwięcej zyskał początkowy przegrany – Ahmed Bej Dżazzar. Szybko opuścił on Dahira, kradnąc pieniądze z podatków, i wrócił na służbę u sułtana. – Gdyby nie było kompromitującej interwencji Rosjan, Osmanowie nie musieliby polegać w lewantyjskich prowincjach na ludziach takich jak Bośniak Ahmed Dżazzar, który później został ich główną maskotką w regionie – mówi prof. Harris.
Po zakończeniu wojny z Rosją Porta postanowiła utemperować nieposłusznych przywódców na Bliskim Wschodzie. Zahir ginie podczas ucieczki z Akry w sierpniu 1775 r., jego odcięta głowa dociera aż do Stambułu. Dżazzar zostaje paszą Sydonu, potem dostaje pod zarząd również Damaszek. W 1789 r. mści się na Szihabie, zabierając mu ziemię i zabijając go. Jego obrona – z pomocą brytyjskiej floty – Palestyny przed wojskami Napoleona daje mu sławę w całej Europie.
Gdy w czasach zimnej wojny tymi wydarzeniami zajęli się historycy po obu stronach muru, doszli do zupełnie odmiennych wniosków. Dla Anglików i Amerykanów pierwszy podbój arabskiego miasta przez Rosjan to była tylko ciekawostka. Radzieccy naukowcy widzieli w niej natomiast zapowiedź przyszłej pomocy ciemiężonym przez imperializm lokalnym mieszkańcom rozwijających się państw.
– Moim zdaniem był to drobny incydent, arbitralność i nadużycie autorytetu zbyt młodego na to stanowisko dowódcy eskadry, który uległ perswazji swoich podwładnych, skusił się na łatwe pieniądze, ale nie miał ani wystarczającego doświadczenia, ani środków, aby wypełnić swoje zobowiązania. W końcu oddział paszy z Damaszku opuścił Bejrut za zgodą, z bronią. Dowództwo rosyjskie nie wiedziało o oblężeniu i okupacji Bejrutu, dopóki eskadra nie wróciła do głównej bazy floty. Trudno w takiej sytuacji powiedzieć, że jest to przykład rosyjskiej polityki imperialnej. To raczej kolejny przykład osłabienia władzy centralnej w państwie osmańskim – uważa dr Frumin.
Profesor Willis zwraca natomiast uwagę, jak mocno wpłynęło to na późniejsze osłabienie Turcji w regionie. – Pod koniec XVIII w. druzowie i szyici ponoszą porażki militarne. Poczucie słabości druzów będzie miało duże reperkusje w XIX w. Początek tego stulecia to wzrost znaczenia chrześcijan (dla których XIX w. będzie szczytem panowania w regionie – red.). Rosyjskie działania były precedensem dla późniejszych interwencji Europejczyków, szczególnie Francuzów – mówi.
Jusuf Szihab zapewne nie słyszał o zawiązaniu się w oddalonym o 1,8 tys. km na północ Barze konfederacji. To jednak ona była bezpośrednim powodem masakry, jakiej dokonali Kozacy w Bałcie, granicznym mieście Imperium Osmańskiego, a to uruchomiło kolejne wydarzenia
Reklama
Reklama