Prorosyjska dezinformacja w przestrzeni internetowej znacząco nasiliła się już przed 24 lutego i od tego czasu nie słabnie. Przeanalizowaliśmy dla Was 30 profili powielających rosyjską propagandę. "Geopolityczne trzęsienie ziemi” – przedruk eseju Jaremy Piekutowskiego „Dwanaście narracji i trzydziestu trolli”.

W Ukrainie nie dzieje się nic dramatycznego, nie ma żadnego ataku, konflikt jest sztucznie wykreowany przez media, ale… Rosja właśnie wyzwala Ukrainę. Wprawdzie wyzwala ją spod obcych wpływów, ale atak sprowokowały dywersyjne działania sił ukraińskich i nieudolność rządu w Kijowie. Rządu, dodajmy, faszystowskiego i banderowskiego. Winna jest też „agresywna polityka USA i Wielkiej Brytanii”. Zachód zagraża Rosji, a jednocześnie jego państwa są słabe i nie są zjednoczone wobec rosyjskiej inwazji. A Niemcy? Niemcy w ogóle spiskują z Rosją. Wprawdzie przez ponad miesiąc Rosjanie nie zdobyli Kijowa, ale armia ukraińska jest „niezdolna do prowadzenia walki” i „zdezintegrowana”. Chciałoby się dodać: „czego nie rozumiecie?”.
Taki zestaw niespójnych ze sobą twierdzeń składa się na najważniejsze narracje rozprzestrzeniane przez źródła rosyjskie i prorosyjskie od czasu inwazji Rosji na Ukrainę. Dwanaście głównych narracji - w tym wymienione powyżej - zebrali i opisali eksperci z Instytutu Kościuszki - a ciągle pojawiają się nowe. Prorosyjska dezinformacja w przestrzeni internetowej znacząco nasiliła się już przed 24 lutego i od tego czasu nie słabnie. Na potrzeby tego artykułu przyjrzałem się trzydziestu profilom na Facebooku, powtarzających (świadomie lub nie) rosyjską propagandę. Co głoszą promoskiewscy trolle i kim są?

Włącz weryfikację

Akcje dezinformacyjne znacząco wyprzedziły działania militarne Rosji. Dezinformacja nabrała tempa w 2021 r., podczas hybrydowej operacji Białorusi na polskiej granicy. Wskazują na to krótkie raporty #DisInfoPack publikowane przez organizację Disinfo Digest. Zaczęło się na jesieni 2021 od fałszywych informacji na temat Wojska Polskiego - o rzekomej korupcji i „okradaniu żołnierzy”. Potem, na zimę, zaczęły pojawiać się informacje dotyczące Rosji i Ukrainy: o rzekomym dążeniu Ukrainy do eskalacji napięcia z Rosją i o szykowanej przez Kijów „z zachodnimi partnerami” prowokacji przeciw Rosji. W styczniu dodany został atak na wojska NATO, w odpowiedzi na ćwiczenia „Cold Response”. Atak ten znów był sprzeczny wewnętrznie, bo z jednej strony NATO przedstawione zostało jako siła niebezpieczna, ofensywna, dążąca do ataku na Rosję, a z drugiej - jako organizacja w stanie rozkładu, niezdolna do obrony, z przestarzałym sprzętem. Jak wskazuje komunikat Instytutu Badań Internetu i Mediów Społecznościowych, 21 i 22 lutego 2022 r. aktywność dezinformacyjna bardzo się nasiliła - częściej niż dotąd pojawiało się w mediach społecznościowych określenie „banderowcy”, słowo „Ukraińcy” w kontekście słów „mordować Polaków” i… „ukraińscy uchodźcy” w negatywnym kontekście dotyczącym rynku pracy i bezrobocia (już wtedy - kiedy w Polsce nie było jeszcze ukraińskich uchodźców).Po 24 lutego pojawił się cały zbiór fałszywych informacji o porażce wojsk ukraińskich („Władze Ukrainy opuściły Kijów”, „Prezydent Zełenski uciekł z Ukrainy”, „Ukraińskie wojska poddają się bez podejmowania walki”). Od tego czasu rosyjski przekaz jest nieustannie obecny w polskich mediach społecznościowych i krąży wokół narracji opisanych przez Instytut Kościuszki. W dużej mierze jest on przekazywany przez pojedynczych użytkowników mediów społecznościowych.
Państwowy Instytut Badawczy NASK (Naukowa i Akademicka Sieć Komputerowa) realizuje projekt „Włącz Weryfikację”, dementując fałszywe informacje i monitorując profile w mediach społecznościowych. Publikuje też listę zgłoszonych profili, które świadomie lub nieświadomie użyte zostały w akcji dezinformacyjnej, zalecając ostrożność wobec publikowanych tam treści. Dwadzieścia profili facebookowych, powtarzających rosyjską propagandę, wybrałem losowo z listy NASK, a pozostałe dziesięć - metodą kuli śnieżnej na podstawie komentarzy pod profilami ogólnopolskich mediów. UWAGA: Pisownia zawarta w cytatach jest oryginalna.

Gra kliszą UPA

Pierwszą typową cechą analizowanych profili są ciągłe powroty do przeszłości i używanie - w kontekście współczesnych Ukraińców - nazwy „UPA”, nazwiska Stepana Bandery i określenia „banderowcy”.
Pojawia się nagle mnóstwo wspomnień dotyczących rzezi wołyńskiej z 1943 - np. jeden z użytkowników odgrzewa wspomnienia Mirosława Hermaszewskiego, który ocalał z tamtych wydarzeń cudem i o swoich doświadczeniach z lat dziecięcych opowiadał „Newsweekowi” w… 2015 r. „Banderowcami” i „UPA” nazywani są współcześni Ukraińcy, najczęściej niemający (jak pisze w NK Marek Wojnar) nic wspólnego z tą tradycją. Pewien użytkownik „donosi” z Ukrainy: „W Smeli (obwód czerkaski) dzicz banderowska schwytała w czasie nabożeństwa przed parafianami księdza Kościoła Prawosławnego Patriarchatu Moskiewskiego (obrazy jak z Wołynia)”.
Nagminne jest używanie całego imaginarium i aparatu pojęciowego związanego z rzezią wołyńską - np. słowo „lach” jako określenie Polaka. „Żeby nie było, jestem po Laszką i mam obowiązki polskie. Wspieram siebie, moją rodzinę oraz Polskę. I dlatego #niepomagamUPA” - pisze jedna z użytkowniczek, a komentator pod tym wpisem dodaje: „Ja jestem dumnym lachem z pradziada Polaka i z prababki Polki”.
Typowa dla rozprowadzających rosyjską propagandę jest miażdżąca krytyka NATO jako organizacji ofensywnej i prącej za wszelką cenę do wojny. To NATO według wielu wpisów jest odpowiedzialne za sytuację na Ukrainie, a jego działania zagrażają Polsce i mogą prowadzić do zagłady narodu polskiego. „NATO wyszkoliło Ukrainę do Walki. Z tego co mówił Biden wynika, że szkolenie Ukrów przez Amerykanów na terenie Polski cały czas trwa” - pisze jeden z użytkowników. Kolejna osoba przedstawia zdjęcia dokumentów z 1967 jako dowodów na to, że „NATO przygotowało wojnę z Rosją”, a inni te „dowody” udostępniają:
Część analizowanych użytkowników, zwłaszcza na początku inwazji Rosji na Ukrainę, wprost powtarzało rosyjską propagandę i fake newsy o rzekomym „okrucieństwie ukraińskich nacjonalistów” czy o „dzieciach zabitych przez AZOW”. Na jednym z badanych profili można znaleźć np. zapis: „Trudniej jest uciec mieszkańcom dnr i lnr (tj. prawdopodobnie Donieckiej i Ługańskiej Republiki Ludowej - przyp. JP). Ukraina, czyli banderowcy, zablokowali korytarze humanitarne. Dlaczego? Bo ci ludzie zdecydowali się na Rosję i Białoruś. A jeszcze potem, mogliby opowiadać komu bądź, jak to naprawdę jest?”.
Jednak wyrażane wprost poparcie dla Rosji i Putina pojawia się tylko na około 1/3 badanych profili. Najczęściej ich twórcy pozycjonują się jako neutralni w rosyjsko-ukraińskim konflikcie lub „stojący po stronie Polski”. Trzynaścioro z nich ma w zdjęciu profilowym polską flagę jako odpowiedź na częste umieszczanie w zdjęciach profilowych flagi ukraińskiej. Jedna z użytkowniczek np. publikuje filmy o „niszczycielskiej, ludobójczej presji USA” i o „mordach Azowa w 2014”, a po chwili deklaruje neutralność: „No nie da się milczeć szczególnie po ostatnich słowach Zełeńskiego (sic! - JP), że Azow taki jest… I nie da się milczeć o ruskich gwałtach, złodziejstwie, o nagich kobietach znajdowanych na poboczach. Nie da się milczeć w obliczu tej psychopatycznej przepychanki z obu stron”.
W ostatnich dniach coraz częściej na analizowanych profilach pojawiają się treści dotyczące uchodźców z Ukrainy, najczęściej w postaci informacji o potencjalnie katastroficznych skutkach ich przyjazdu i udzielanego im wsparcia. Ktoś, kto czerpie informacje z tych źródeł, może odnieść wrażenie, że uchodźcy ci są gorszą plagą niż jakakolwiek wojna i choroba. Zabierają Polakom pracę, zasiłki, mieszkania, miejsca w żłobkach i w szpitalach. Pojawiają się opinie o „ukrainizacji Polski”, jak również całe mnóstwo fake newsów dotyczących sytuacji przybyszów. Na przykład na jednym z profili udostępniany jest materiał z YouTube’a, przedstawiający fałszywe informacje, jakoby Ukraińcy mogli pracować w polskich szkołach i na uczelniach bez potrzebnych kwalifikacji, a na innym nagłówek z fałszywą informacją „Premier chce w konstytucji przekazywania majątku Ukrainie!” (22 udostępnienia).
ikona lupy />
Fragment pochodzi z książki „Geopolityczne trzęsienie ziemi. Jak rosyjska agresja zmieniła świat” (Wydawnictwo Nowej Konfederacji), nad którą DGP objął patronat / nieznane
Aby odpowiedzieć na pytanie, kim właściwie są właściciele prorosyjskich profili, przeanalizowałem ich strukturę, opisy i najczęściej pojawiające się informacje, w tym treści publikowane na nich przed 24 lutego 2022. Przede wszystkim najczęściej są to profile zamknięte lub częściowo poblokowane, aby osoba z zewnątrz mogła zobaczyć tylko ich część. Większość pozbawiona jest informacji o znajomych. Liczba zdjęć jest ograniczona, jeśli występuje zdjęcie profilowe, to najczęściej przedstawia jedynie twarz i nie umożliwia np. identyfikacji miejsca, w jakim zostało zrobione (możliwe jest stworzenie takiego zdjęcia za pomocą AI, np. poprzez generator losowych twarzy „This Person Does Not Exist”). Rzadko pojawia się możliwa do zweryfikowania informacja o miejscu pracy. Tylko w siedmiu przypadkach na trzydzieści możliwe było zidentyfikowanie właścicieli badanych profili za pomocą wyszukiwania na innych stronach poza Facebookiem i Twitterem (często były to osoby aktywne politycznie).

„Żywcem mnie nie zaszczepicie!”

Część profili charakteryzuje się monotematycznością i bardzo intensywną aktywnością. Kilka z nich uaktywniło się w okolicach lutego 2022; wcześniej publikowały one treści sporadycznie. Przykładem może być profil mogący służyć jako symbol estetyki prorosyjskich propagandzistów - uruchomiony został 16 lutego. Zdjęcie profilowe przedstawia mężczyznę w średnim wieku w koszulce z napisem „Polska” i nałożony jest nań obraz Szczerbca oraz słowa „Żywcem mnie nie zaszczepicie!”. Od tego czasu niemal codziennie pojawia się na nim od jednego do trzech wpisów i niemal wszystkie mają charakter antyukraiński. Dla zmylenia od czasu do czasu pojawia się mem niezwiązany wprost z sytuacją na wschód od Polski.
Cechą charakterystyczną ponad połowy badanych profili było odwoływanie się do wartości narodowych i radykalnie prawicowych. Oprócz wspomnianego używania polskiej flagi pojawiają się odwołania do wydarzeń historycznych, dumy narodowej, hasła w stylu „Polska tylko dla Polaków”, negatywny stosunek do uchodźców w ogóle, wreszcie antysemityzm (z podkreślaniem żydowskiego pochodzenia Wołodymyra Zełenskiego). Mimo to tylko jeden z trzydziestu badanych użytkowników deklaruje poparcie dla PiS - zdecydowana większość jest krytyczna zarówno wobec rządu, jak i wobec opozycji, jedni i drudzy są przedstawiani jako część tego samego „systemu”.
Pojedynczy użytkownicy powoływali się na związki z Kościołem katolickim, jednak jest to postawa rzadsza niż przywiązanie do ezoteryki i newage’owych formuł duchowości. Wspólną cechą większości osób siejących prorosyjską propagandę jest bowiem ich deklarowana „antysystemowość” i alterglobalizm. Z profili przebija przekonanie, że media, instytucje i organizacje ukrywają przed ludźmi prawdę, a jest ona dostępna jedynie dla garstki „wtajemniczonych”.
Pod tym (i nie tylko pod tym) względem propaganda antyukraińska jest bardzo podobna do propagandy antyszczepionkowej, antylockdownowej i negującej pandemię. Nie dziwi więc fakt, że ponad 20 badanych profili albo prowadziło taką działalność przed 24 lutego, albo prowadzi ją do dziś. Jedna z użytkowniczek nazywa ministra Niedzielskiego „doktorem Mengele”, na innym profilu oficjalne informacje o COVID-zie nazywane są kłamstwami:
To niejedyne spiskowe teorie obecne na badanych profilach. Często pojawiają się np. informacje o tym, że wojna w Ukrainie jest „przykrywką” - dla przesiedlenia 5-6 milionów ludzi, dla wprowadzenia „NWO”, czyli „nowego porządku świata”, dla stworzenia państwa żydowskiego na terenie Ukrainy lub Polski, wreszcie - dla uchwalenia „globalnego traktatu pandemicznego” przez WHO, który miałby zapewnić tej organizacji władzę na świecie (prawdziwe informacje na temat „traktatu pandemicznego” można znaleźć na stronie Komisji Europejskiej).
Tę analizę chciałbym zakończyć dwoma zastrzeżeniami. W zasadzie wynika ono już z logiki tekstu, ale warto je dodać w dobie nasilonych emocji. Po pierwsze nie twierdzę, że wszyscy badani użytkownicy są płatnymi trollami i propagandzistami Moskwy. Część profili, zwłaszcza tych, które uaktywniły się lub pojawiły po 24 lutego i są poświęcone jedynie lub niemal jedynie kwestii ukraińskiej, faktycznie sprawia takie wrażenie. Inne należą do osób zmanipulowanych przez propagandę lub wierzących w nią. Po drugie nastawienie antysystemowe, radykalnie prawicowe lub krytyka polityki COVID-owej nie musi od razu oznaczać, że dana osoba przedstawia rosyjską propagandę - jednak sam fakt, że właśnie pod takie cechy podpinają się propagandziści, musi budzić refleksję. A wszystkim użytkownikom mediów społecznościowych, którzy mają wątpliwości co do znajdowanych w nich treści, polecam cytowane wcześniej strony Instytutu Kościuszki, NASK i Disinfo Digest. Nasilenie wojny informacyjnej będzie trwało jeszcze długo. ©℗