Był naukowcem znanym na całym świecie, przez lata kierował Katedrą Socjologii na Uniwersytecie w Leeds, pisał po kilka książek rocznie, wnikliwie analizując rzeczywistość. W Polsce pomijany, pojawia się od czasu do czasu jako bohater czarnej legendy. Książka „Wygnaniec. 21 scen z życia Zygmunta Baumana” Artura Domosławskiego rzuca wiele światła na tę postać. I jest lekturą na czasy interregnum, płynności i rozpadu więzi społecznych.
„Zygmunt Bauman uznawany jest na całym świecie za jednego z największych myślicieli społecznych naszych czasów. Choć był profesorem socjologii, jego prace przekroczyły tradycyjne granice tej dyscypliny, obejmując teorię społeczną i polityczną, filozofię, etykę, naukę o mediach i komunikacji, kulturoznawstwo, psychologię i teologię. Jako autor kilkudziesięciu bardzo oryginalnych książek i równie wielu artykułów naukowych, miał wpływ/wpływał i energia intelektualna były fenomenalne”
To fragment ze strony Uniwersytetu w Leeds.
W Polsce Baumana właściwie nie ma. Wielu książek nie przetłumaczono na język polski, wiele ukazywało się z dużym opóźnieniem. Na świecie myśliciel, u nas dyżurny chłopiec do bicia z przyprawioną gębą majora KBW, komunistą, który także w mrocznych czasach stalinowskich, nie wyparł się tej przynależności.
Artur Domosławski sięga do życiorysu Baumana, osadzając go w szerokim kontekście Wielkiej Historii razem z przedwojennym nacjonalizmem endeckiej Wielkopolski, traumą II wojny światowej, historią PRL. Tylko wtedy, uważa, można zrozumieć jego wybory.
Autor nie ukrywa, że znał Profesora osobiście, a ich drogi zawodowe kilkukrotnie się przecięły. Nie ukrywa też zrozumienia dla decyzji wynikających z lewicowego spojrzenia na świat (znający inne książki tego autora, np. "Wykluczeni" czy "Śmierć w Amazonii - nowe eldorado i jego ofiary" nie powinni być zaskoczeni). Czytając książkę trudno uwolnić się od wrażenia, że jest nie tylko biografem Baumana, ale i jego adwokatem. Zdecydował się tłumaczyć wybory, dla niektórych kontrowersyjne, z których sam Bauman nigdy tłumaczyć się nie chciał, bo to co robił, wynikało z jego wiary w sens budowania świata, w którym równość i godność oraz prawo do bycia w pełni człowiekiem była kluczowa. Wierzył, że jedynym sposobem, by to osiągnąć jest marksizm. Gdy poczuł się oszukany w 1956 roku, a potem w 1968, mimo wszystko nie zdecydował się – przypomina Domosławski – na „narodowy kicz” – od grzesznika do bojownika.
Domosławski napisał biografię uczonego, zastępując czarny mit Baumana wnikliwym opisem jego życia i dorobku naukowego, nie unikając też obrazów, pokazujących Baumana jako męża, ojca, mającego swoje pasje: muzykę, fotografowanie albo gotowanie. Wszystko dlatego, że podczas pisania biografii „chodzi o zbliżenie się do prawdy o drugim człowieku, a nie o jej dekretowanie”.
Sceny i przystanki
Opowieść o życiu Baumana prowadzi Domosławski raczej linearnie. Przy wielości informacji, które zebrał i chciał się podzielić, każda inna formuła byłaby ryzykowna. „Raczej linearnie” – bo odstępstwo od tej zasady pojawia się już na początku książki, gdy rozpoczyna ją od Sceny dwudziestej (Początku) - "Długie życie, czarna legenda". Opisuje w niej wydarzenia na uniwersytecie we Wrocławiu w roku 2013, gdzie neofaszyści i nacjonalistyczne bojówki zakłóciły wykład Baumana. 88-letni starzec, po raz kolejny dowiedział się, że kraj go nie chce. Ta scena ma kluczowe znaczenie i konstruuje opowieść. Pozostałe dwadzieścia będzie jej dopełnieniem.
„Podążam przez jego życie” - pisze Domosławski. I nie ukrywa przed czytelnikami obaw, czy będzie w stanie je opisać w ciekawy sposób. Pierwsza część, aż do 1968 roku, to nieustanne „dzianie się”. „Ale <<jak opisać nic-się-nie-dzianie>>. Trzeba wyłuskiwać ingrediencje innego rodzaju, mniej spektakularne, czasem niewidoczne, albo na pozór nieznaczące” – tłumaczy autor. I pod jego piórem ta historia dzieje się bardzo. Czyta się tę „cegłę” jednym tchem, trzymając w ręku kawał dobrej literatury, podręcznika historii i przewodnika po myśli socjologicznej.
Strukturę scen Domosławski co jakiś czas świadomie narusza, wprowadzając „przystanki”, a w nich nie tylko dygresje i wtrącenia na temat Baumana, ale też rozmowy, wspomnienia czy metaopowieść o pracy biografa.
Tak powstała książka drobiazgowa i niezwykle rzetelna. 931 stron, będących efektem pracy reporterskiej, drobiazgowych poszukiwań w archiwach, rozmów (72 rozmówców!), analizy korespondencji, lektury rozmaitych książek (27 stron źródeł cytatów i 17 stron bibliografii, zapisanych drobną czcionką). Mnóstwo nazwisk, tytułów książek Baumana, jego mistrzów, mistrzów Domosławskiego. Ale jest w tej książce rzecz najważniejsza. Carl Rollyson (biograf Susan Sontag czy Sylwii Plath, cytowany przez autora) napisał: „nie liczy się dotarcie do takich czy innych archiwów, liczy się czy masz do opowiedzenia historię”. Domosławski mówi: „Mam”. I ma.
"Innego życia mieć nie mogłem"
„Nie ma Baumana myśliciela bez doświadczeń małego Zygmunta” – pisze biograf. I można by dodać do tego zdania całą listę „bez”: bez doświadczenia wykluczenia w II RP, bez getta ławkowego w poznańskim gimnazjum, tragedii II wojny światowej i konieczności opuszczenia rodzinnego miasta, a w końcu i kraju, bez dantejskich scen rozgrywających się wszędzie tam, gdzie pojawiali się Niemcy, upokorzenia ojca, głodu, strachu o życie; bez rozpaczliwej ucieczki na wschód, pracy w kołchozie, bez marzenia o Polsce i cierpienia rannego 20-latka w walkach o Kołobrzeg; ale też bez agitatora i aktywisty, wierzącego w nowe szklane domy, które powstaną dzięki idei Marksa, bez oburzonego w 1956 i rozczarowanego w 1968.
„Gdy się nie uwzględni realiów wojny, to się tych wyborów nie zrozumie” – przekonuje Domosławski. Bauman był komunistą także w mrocznych czasach stalinowskich i nie wyparł się tej przynależności. „Innego życia mieć nie mogłem” – powtarzał.
Domosławski zwraca uwagę, że zostać komunistą czy socjalistą wręcz musiał, bo „inne rozwiązanie nie dawało szansy na nową Polskę, inną niż znał sprzed wojny i do której ani on, ani wielu Polaków wracać nie chciało”. […] W 1945 roku komuniści mieli program dla Polski. Ktoś ją musiał odbudować”. Świat przedwojenny się skompromitował, bo jak inaczej nazwać brutalną dyktaturę, flirt ze skrajnymi nacjonalistami z ONR, ogromne rozwarstwienie i godne życie zarezerwowane dla elit. Polscy komuniści – pisze Domosławski - wierzyli, że uda im się stworzyć system, w którym nie będzie terroru, za to uda się dokonać przebudowy społecznej zupełnie inaczej niż to miało miejsce w ZSRR. Utopia? „Utopia to nie mrzonka, ale myślenie o przyszłości, która napędza działanie, przyczynia się do postępu. To podważanie niesprawiedliwego ładu. Alternatywa rzeczywistości społecznej”– cytuje autor Baumana. I tłumaczy: czasy stalinizmu nie nastały w Polsce po demokracji, ale po hekatombie wojny, rozbicia wszelkich więzi społecznych, a ludzie w PRL budowali jedyną Polskę jaka była i jedyną ojczyzną jaką mieli.
„Zastępowanie jednej niesprawiedliwości inną nie tworzy świata sprawiedliwego” – przestrzega Artur Domosławski i sporą część książki przeznacza na – jakby to nazwać – fact-checking polityki historycznej, której ofiarą padł Bauman i stał się – jak pisze autor - zwierzyną łowną i kukłą do rytualnego palenia.
Prof. Barbara Szacka, której wypowiedź przytacza autor, określa politykę historyczną jako „narzędzie do tworzenia ideologiczno-kulturowych warunków sprzyjających utrzymaniu istniejących struktur władzy”. Trudno zaprzeczyć. Po upadku realnego socjalizmu zaczęto zaczęto zarządzać pamięcią zbiorową. Wszystkie chwyty dozwolone. Więc Domosławski niezmordowanie tłumaczy. Wychodzi z tego mała historia PRL, jakby autor obawiał się, że polityka historyczna rozmyła fakty, że ludzie historii po prostu nie znają. Wyjaśnia, przedstawia dowody, nie zostawia żadnego wątku bez wyjaśnienia i analizy. Naprawdę żadnego: plotki, że Bauman przychodził na wykłady z bronią? Sprawdza. Posądzenie o plagiat? Sprawdza. Podłoże napięcia na linii Bauman - Kołakowski? Sprawdza. Odmowa uroczystości odnowienia doktoratu na UW – podobnie. Kiedy trzeba nie tylko umiejętności biografa, ale i żyłka reportera bardzo się przydają.
Jego dociekliwość byłby idealnym wzorem do naśladowania dla przeszukujących archiwa niezmordowanych tropicieli Baumana. Szukał bowiem informacji o człowieku, a nie na człowieka. I nie omieszka napisać, że gdyby Bauman miał na sumieniu coś co należy piętnować i ścigać przed sądem, to zapewne IPN by to zrobił, ale chodziło o samo polowanie. „Bezpieka latami gromadziła na niego haki, ale to antykomunistycznych dekomunizatorów nie interesowało, bo taka teczka nie pasowała do czarnej legendy”.
"Pop-star humanistyki"
„Bauman Institute to międzynarodowe centrum na Uniwersytecie w Leeds zajmujące się promocją nauczania i badań w zakresie teorii społecznej i krytycznej. Zainspirowany spuścizną profesora Zygmunta Baumana z Leeds, Instytut skupia uczonych lokalnych, krajowych i międzynarodowych, których prace dotyczą przemian społecznych i politycznych w skali globalnej i planetarnej w świetle teorii klasycznej i współczesnej. Instytut prowadzi również Archiwum Janiny i Zygmunta Baumanów, które jest głównym depozytariuszem dorobku ich życia. Organizujemy cykliczne konferencje, premiery książek, wykłady i dyskusje, a także wspieramy publikacje nowych prac związanych z tym żywym dziedzictwem”. To ponownie informacja ze strony uniwersytetu w Leeds.
UW odmówił odnowienia doktoratu w 50. rocznicę jego obrony, o które wnioskował Instytut Socjologii. Był rok 2006.
Druga część biografii Baumana, czyli to pozorne „nic-się-nie-dzianie” to wspaniały przewodnik po powojennej socjologii oraz po historii powszechnej. Domosławski w iście popularyzatorskim stylu przybliża popularne w Europie i USA nurty, opisuje wkład różnych osób w rozwój socjologii, rozmawia ze zwolennikami i krytykami Baumana, z tymi z UW i z tymi z Leeds, i innych uniwersytetów. Znowu wyjaśnia i naucza. Tym razem też mocno koncentrując się na historii powszechnej. Wojna 6-dniowa, epoka Margaret Thatcher – to wszystko konteksty niezbędne do rozumienia myli socjologicznej profesora z Leeds. Chyba nie jest na wyrost powiedzieć, że udało mu się stworzyć mini kompendium dorobku Baumana.
„Socjolog nie jest w stanie abstrahować od własnego doświadczenia. Jego biografia jest zawsze związana z refleksją, pierwsza odciska ślad na tej drugiej”. Zygmunt Bauman
Domosławski wchodzi w obszary socjologii bliskie Profesorowi. Przywołuje inspiracje: Marks, Gramsci (możliwość wpływania na los), Simmel (ambiwalencja i niepewność to rdzeń życia społecznego), Levi-Strauss (nic nie jest dane na zawsze), Arendt (nowoczesna cywilizacja dokonuje zbrodni rękoma porządnych ludzi) , Adorno (osobowość autorytarna, ciemna strona oświecenia). Wymienia dziesiątki tytułów książek Profesora i innych, pokazuje nowoczesne spojrzenie na socjologię, wg którego socjologami byli dla niego Kundera, Kafka czy Mrożek.
Co zachwycało w myśli Baumana? Podejście holistyczne czyli obserwacja i opisanie społeczeństwa i mechanizmów nim rządzących. I to wręcz wizjonersko (pisał o prekariacie, katastrofie klimatycznej czy globalizacji, gdy w Polsce niewiele kto zaprzątał sobie tym głowę) i niezwykle analitycznie; bez wydawałoby się niezbędnych algorytmów, więc jakby bez metody, co stało się właśnie jego metodą.
Był autorytetem dla młodych naukowców, zachwyconych, że można uprawiać refleksję naukową w przystępny sposób, poruszając się swobodnie po naukach politycznych, literaturze, kulturoznawstwie, socjologii, filozofii.
No cóż, krytykował „kulturę kapitalizmu”, a to w Polsce automatycznie oznacza, że był „zwolennikiem totalitaryzmu”. Odrzucał Thatcheryzm i politykę Reagana, bo widział biedę, wzrost liczby samobójstw, prywatyzację wszystkiego co się dało. Może dlatego nie dał się porwać „Solidarności”, a już to, że po latach jej ludzie będą czerpać z Thatcheryzmu, nie mieściło mu się w głowie.
Domosławski wymienia socjologiczne obszary zainteresowań Baumana z niezwykłą dbałością. Moralność bez etyki (podłoże sporu z Kołakowskim), nowoczesność i ponowoczesność, płynność, interregnum, fragmentaryczność życia, rozpad więzi społecznych czy retrotopia - nostalgiczny zwrot ku przeszłości a raczej wyobrażeniu o niej – której poświęcił jedną z ostatnich książek.
No i nie mogło być inaczej: temat Zagłady, bo Bauman przekonywał, że Holocaust może wrócić. Mechanizmy, które do niego doprowadziły, są wpisane w nowy porządek społeczny i - wykorzystując podsumowanie Domosławskiego - nie tylko mogłoby się to nam przytrafić, ale moglibyśmy tego dokonać.
Metaopowieść
Wątki odautorskie poświęcone procesowi twórczemu podczas pisania biografii to oryginalny i doskonale sprawdzający się zabieg. Co jakiś czas autor zwraca się wprost do czytelnika. Dzieli się rozterkami biografa („Gdy zaczynałem tę literacką podróż, byłem pełen niepokoju, czy życie Zygmunta Baumana, poszczególne wydarzenia i fakty, decyzje, poddadzą się sensownym wyjaśnieniom. Czy nadmiar materiału nie wpędzi mnie w bezradność, nie sparaliżuje decyzji o wyborze tego, co w tej obfitości najważniejsze”), jego rolą, decyzjami („mam w tej kwestii jeden komentarz i jedną hipotezę”), relacjami z rodziną bohatera (sam autor wie co to może znaczyć, po sprawie wytoczonej przez rodzinę Ryszarda Kapuścińskiego po publikacji biografii "Kapuściński non-fiction), zwykle niełatwymi. Wprowadza obszerne dygresje np. o recepcji twórczości Hannah Arendt.
To nie tylko kompozycyjny przerywnik, to ważny element, logicznie łączący się z Baumanem i jego widzeniem socjologii. „Biografia nie jest buchalterią, jest opowieścią , rozmową z cudzym doświadczeniem (oto jedna z lekcji Baumana)” – pisze autor.
I jeszcze raz Artur Domosławski: „Cały czas towarzyszyły mi pytania, czym w ogóle jest biografia innego człowieka, jakie są jej możliwości , jakie ograniczenia”. Przynajmniej częściową odpowiedź znalazł w eseju Michała P. Markowskiego „Cień biografa”: „Biograf to interpretator ludzkiej egzystencji, która bez wysiłku zrozumienia ze strony innych ludzi pozostałaby bezsensowna”.
Zygmunt Bauman na to nie zasłużył, więc Domosławski ten wysiłek zrozumienia wykonał. Bez zarzutu.
Artur Domosławski: "Wygnaniec. 21 scen z życia Zygmunta Baumana"; Wielka Litera 2021