Warto wybrać się na wyprawę z Wojciechem Śmieją –w„Gorszych światach” prowadzi nas do miejsc, których istnienia nawet nie podejrzewaliśmy. Śmieja idzie śladami Andrzeja Stasiuka – nie interesuje go blichtr Zachodu, bogactwo okcydentalnej cywilizacji, życie sytych i zadowolonych. Podróżuje tam, gdzie pozornie brak nawet porządnego horyzontu, włóczy się powschodnioeuropejskiej prowincji, która nie ma w sobie nic z pocztówkowej urody, a za to sporo ze śmietnika: wysypiska skompromitowanych idei, przechowalni ludzi skazanych przez ironiczną historię na los pariasów, wygnańców i odszczepieńców. Ale w przeciwieństwie do Stasiuka, który w gruncie rzeczy jest metafizycznym poetą przemijania, Śmieja to uważny reporter wyczulony w równej mierze na absurd i ludzką krzywdę. Temperamentem przypomina raczej Austriaka Karla- -Markusa Gaussa, sumiennego kronikarza społecznych osobliwości i katastrof.

A talent do wyszukiwania tych osobliwości niewątpliwie ma, niezależnie od tego, czy pisze o surrealistycznych serbskich pomnikach Boba Marleya i Rocky’ego Balboa, czy o zakurzonych, postindustrialnych pejzażach zapomnianego Naddniestrza, czy o tragicznych paradoksach rządzących codziennością Kosowa albo Macedonii. Czuje się, że na tej książce młody (rocznik 1977) autor jeszcze szlifował swój warsztat – „Gorsze światy” to antologia tekstów z różnych lat i z początku rażą pewne dziennikarskie uproszczenia, im dalej jednak, tym jest lepiej, ciekawiej, trafniej. Jeśli Śmieja utrzyma formę, podejrzewam, że wyrośnie z niego pisarz wysokiej klasy.

GORSZE ŚWIATY| Wojciech Śmieja | Carta Blanca 2012