Podczas seansu „Namiętności” trudno oprzeć się wrażeniu, że nestor amerykańskiego kina mógłby zagrać tytułową rolę w filmie „Jackass: bezwstydny dziadek”. Twórca „Człowieka z blizną” zachowuje się jak dżentelmen, który zabiera kobietę do eleganckiej restauracji, by znienacka zastosować wobec niej obcesowy podryw. Łączący erotyczne napięcie z intrygą kryminalną De Palma po raz kolejny ponosi klęskę. „Namiętność” stanowi dowód więdnącego talentu wielkiego niegdyś twórcy. Nowy film autora „Carrie” przypomina skrzyżowanie reklamy lakieru do paznokci z wyuzdaną wariacją na temat „Mody na sukces”.
Reżyser „Namiętności” wskazuje na patologiczny charakter stosunków między przedstawicielami pewnej korporacji. Gest De Palmy można by potraktować jako populistyczny komentarz w sprawie kryzysu finansowego. Ale sztafaż kina społecznego to w „Namiętności” nic innego jak parawan usiłujący zakryć nagą prawdę o fantazjach reżysera. De Palma korzysta z pretekstowej fabuły, by przyjrzeć się dwuznacznej relacji między piękną szefową a jej równie atrakcyjną podwładną. Do pewnego stopnia można zrozumieć towarzyszącą temu spojrzeniu afektację. Stylizowana na hitchcockowską blondynkę Rachel McAdams chyba jeszcze nigdy nie była równie seksowna na kinowym ekranie. Kłopoty zaczynają się, gdy twórca „Namiętności” przestaje kryć się z przedmiotowym traktowaniem obu bohaterek i czyni z nich obiekty służące wyłącznie rozpaleniu wyobraźni męskiego odbiorcy. Po obejrzeniu filmu de Palmy trudno uwierzyć, że o stereotypowe podejście do kobiecej seksualności był niedawno oskarżany Abdellatif Kechiche. Przy amerykańskim reżyserze twórca „Życia Adeli” wydaje się absolutnym wzorem dyskrecji i taktu. Autor „Namiętności” uprawia ordynarne podglądactwo, ale przy okazji pozostaje święcie przekonany o moralnej wyższości wobec bohaterek. Przekonuje, że Christine i Isabelle należą do gorszej kategorii, bo są zaślepione przez pożądanie i opętane swoją karierą.
Wizja demonicznych lesbijek trzęsących życiem korporacji wydaje się dziwnie znajoma. Podobnej retoryki trzyma się przecież Krzysztof Zanussi, gdy zapowiada swój nadchodzący film – „Obce ciało”. Wszystko wskazuje na to, że polski moralista i hollywoodzki zbereźnik nieoczekiwanie zjednoczą się pod sztandarem mizoginii. Przypadek De Palmy wydaje się jednak zdecydowanie smutniejszy. Choć filmy tego reżysera dawno już zamieniły się we własną karykaturę, autorowi „Życia Carlita” gdzieniegdzie udaje się nawiązać do osiągnięć sprzed lat. „Namiętność” potrafi zaskoczyć fabularną woltą bądź nadać znaczenie pozornie nieistotnemu szczegółowi. Chwilowe przebłyski dawnej klasy jeszcze bardziej podkreślają jednak gorycz aktualnej impotencji reżysera.
Namiętność | USA, Niemcy 2012 | reżyseria: Brian De Palma | dystrybucja: M2 Films | czas: 100 min | Recenzja: Piotr Czerkawski | Ocena: 2 / 6