Prawdopodobnie gdyby Haruki Murakami otrzymał w październiku literacką Nagrodę Nobla, którą co roku wieszczą mu bukmacherzy, polska kolej przeżyłaby paraliż. Na szczęście całe PKP nie staną – zamieszanie dotyczyłoby tylko dworców w Warszawie, Poznaniu i Krakowie. 5 listopada staną tam automaty do sprzedaży najnowszej książki japońskiego pisarza. Punktualnie o godz. 17 plomby zostaną zerwane, ruszy handel i tym samym nastąpi polska premiera powieści „Bezbarwny Tsukuru Tazaki i lata jego pielgrzymstwa”. Wbrew charakterystyce zawartej w tytule Tsukuru jest barwną opowieścią, emblematyczną dla całej twórczości Murakamiego. Główny bohater, 36-letni inżynier projektujący dworce kolejowe, dokonuje egzystencjalnego bilansu. Jego dotychczasowe życie jest równie nijakie co dieta, śmieciowe jedzenie, którym się faszeruje. Przypadkowo poznana kobieta skłania go do podjęcia próby przepracowania traumy, ciągnącej się za nim od czasu szkoły średniej.
Tsukuru został wtedy odtrącony przez przyjaciół. Zafascynowany nową przyjaciółką i zainspirowany przez nią próbuje odszukać dawnych kolegów i wyjaśnić, o co poszło. Odbędzie głęboką podróż w czasie, przestrzeni i psychice. Istotnym tropem i jednym z kluczy do wyjaśnienia tajemnicy przeszłości będą kolory oraz japońskie pismo. Imiona osób, które odtrąciły Tsukuru, zawierają znaki kanji odpowiadające kolorom: białemu, czarnemu, czerwonemu, niebieskiemu. Imię Tazaki jest zaś bezbarwne. „Bezbarwny Tsukuru...” to rzecz o człowieku uwikłanym w traumę młodości, któremu życie przecieka przez palce i smakuje nijako, jak junk food. Wbrew pozorom jest to krzepiąca lektura: bohater okazuje się człowiekiem czynu, bierze się z przeszłością za bary. Murakami potrafi o tym atrakcyjnie opowiadać, jak zwykle poświęcając spore fragmenty opisom jedzenia i muzyki.
Bezbarwny Tsukuru Tazaki i lata jego pielgrzymstwa | Haruki Murakami | przeł. Anna Zielińska-Elliott | Muza 2013 | Recenzja: Cezary Polak | Ocena: 4 / 6